Więzień swojego domu. Pacjent po amputacji nogi w Poznaniu nie ma nawet jak dojechać do protezowni
Pacjent po amputacji nogi stał się więźniem swojego domu. Problemem jest dla niego nawet wizyta u lekarza, czy specjalisty. Wie to Mariusz Grześkowiak, który nie miał jak dostać się nawet do zakładu ortopedycznego. Dzięki pomocy pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie i „Głosu Wielkopolskiego” znalazł transport do protezowni.
Mariusz Grześkowiak od lat choruje na cukrzycę. Niestety, kilka miesięcy temu z powodu ciężkich powikłań miał amputowaną nogę. Mężczyzna ma 65 lat, utrzymuje się z niskiej renty, żyje sam w mieszkaniu na czwartym piętrze na poznańskim Sołaczu.
– Od czterech miesięcy jestem przykuty do swojego domu. Gdyby nie telefon, komputer byłbym kompletnie odcięty od świata
– żali się mężczyzna.
Pacjent po amputacji nogi nie mógł dojechać nawet do protezowni. Pomógł MOPR
W codziennych sprawach pomagają mu sąsiedzi, dwa razy w tygodniu przychodzi także pracownik socjalny. Niestety, problem pojawia się wtedy, gdy mężczyzna musi opuścić swoje cztery ściany. Co jakiś czas bowiem musi stawić się w pracowni protetycznej przy szpitalu Wiktora Degi na poznańskiej Wildzie, która przygotowuje dla niego protezę tymczasową. Dzięki niej mężczyzna będzie uczył się na nowo chodzić.
Niestety, nie ma nikogo, kto mógłby go tam zawieźć. Z tego też powodu pan Mariusz skontaktował się z naszą redakcją z prośbą o pomoc.
– Muszę prosić o pomoc i angażować innych, bo już nie mam wyboru. Lekarz rodzinny tylko raz wypisał takie zlecenie na transport sanitarny dla mnie, ale kolejnych odmówił. Z kolei chirurg w poradni przy Szpitalu Wojewódzkim przy Lutyckiej, gdzie miałem amputację nogi, odmówił pomocy, odesłał do ortopedy, a ten także skierowania nie chciał wypisać. Z kolei panie w pracowni protetycznej mówią, że nie mają takich możliwości
– załamuje ręce 65-latek.
– Niestety, jestem w takiej sytuacji, że nie stać mnie na zamówienie karetki, to koszt kilkuset złotych, a taksówka mnie nie zabierze, bo muszę być zniesiony z czwartego piętra – dodaje.
Skontaktowaliśmy się z Lidią Leońską z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu, która po rozmowie z pracownikami socjalnymi zdecydowała się pomóc.
Pracownice MOPR zorganizowały panu Mariuszowi transport. Następnego dnia karetka zabrała 65-latka do protezowni przy szpitalu Degi. Niestety, to była jednorazowa akcja, a MOPR nie może za każdym razem organizować sam odpowiedniego przewozu.
– To wyjątkowa sytuacja. Ponadto pracownik socjalny spotka się z panem Mariuszem i zaprezentuje możliwości, jakie ma. Poznaniak może się bowiem starać o dopłatę z MOPR i Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych do właściwiej protezy, a także o możliwość budowy specjalnej rampy do mieszkania – mówi Lidia Leońska i zapewnia, że MOPR otoczy opieką pana Mariusza. – Pan Mariusz już ma świadczone usługi opiekuńcze od końca listopada 2019 roku.
Pacjentowi po amputacji transport sanitarny do lekarza się należy
Okazuje się jednak, że taki transport sanitarny pacjentowi się należy, gdy jest on osobą niepełnosprawną lub wymagającą szczególnej pomocy.
– Lekarz rodzinny może jednorazowo wypisać takie zlecenie. Inaczej mógłby zapłacić karę umowną. Takie zlecenia wypisują specjaliści, do których pacjent jest kierowany. To oni mają podpisaną umowę na świadczenie takich usług z Narodowym Funduszem Zdrowia – tłumaczy Robert Judek, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego SP ZOZ w Poznaniu.
Pan Mariusz tłumaczy, że ani ortopeda, ani chirurg z poradni przy Lutyckiej nie chcieli mu takiego skierowania wypisać. – Chirurg po zdjęciu szwów wypisał mi informację do lekarza rodzinnego, że zakończył leczenie. Lekarz rodzinny skierował mnie do ortopedy, a ten nie chciał wypisać zlecenia na transport, jedynie skierowanie do protezowni – opowiada pan Mariusz.
– Bardzo nam przykro, że pan Mariusz był narażony na takie niedogodności
– podkreśla Marta Żbikowska, rzeczniczka wielkopolskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.
Potwierdza, że to specjalista, do którego pacjent trafił, powinien wypisać zlecenie transportu.
– Pracownie protetyczne faktycznie nie mają możliwości wypisać takiego skierowania. Z kolei, lekarz rodzinny może tylko jednorazowo zlecenie wypisać. Poradnia, do której pacjent został skierowany, powinna zadbać więc o jego transport. Otrzymuje na to pulę pieniędzy od Narodowego Funduszu Zdrowia
– mówi Żbikowska.
Lekarze nie chcą wypisywać zleceń transportu sanitarnego przez oszczędności?
Konrad Napierała, rzecznik szpitala przy Lutyckiej podkreśla, że każdemu pacjentowi przysługującemu uprawnienie do transportu sanitarnego lekarz każdej poradni powinien wypisać takie skierowanie.
– Lekarz może odmówić tylko, gdy pacjent jest nieubezpieczony bądź występują inne uzasadnione okoliczności. W przypadku amputacji trudno sobie wyobrazić, jakie by to mogły być okoliczności – mówi K. Napierała i podkreśla, że zapozna się ze sprawą.
Okazuje się jednak, że poradnie niechętnie zlecają transport, bo jeśli pula pieniędzy z NFZ nie zostanie na ten cel wykorzystana, zostaje w portfelu placówki.
– Nikt nie chce takiego transportu zlecać z oszczędności
– mówi nam pracownik jednego z poznańskich szpitali.
Sprawą staraliśmy się zainteresować dyrektora szpitala im. Wiktora Degi. Tam bowiem, na oddział rehabilitacyjny, po dopasowaniu protezy, ma trafić pan Mariusz. Będzie więc kolejny raz potrzebował specjalistycznego transportu, na który go nie stać.
Czekamy na odpowiedź dyrekcji.