Wieś Dargikowo pod Białogardem protestuje, bo nie chce fermy kur
- Mieszkamy tu, bo kochamy spokój i ciszę. Fabryki kurczaków pod naszymi oknami nie chcemy.
Choć zimno było wczoraj w Dargikowie okropnie, tak, że ręce kostniały w kilka minut, czterdziestu mieszkańców, czyli blisko połowa z wszystkich, którzy tu mieszkają, przyszła pikietować przeciwko budowie w ich wsi potężnej fermy.
- O sprawie dopiero co się dowiedzieliśmy. Ta ferma ma stanąć tuż obok naszych domów, dosłownie 18 metrów od tego płotu - pokazuje ręką Henryka Oborska.
- Ja przeniosłam się tutaj z miasta z rodziną dla ciszy, spokoju, a teraz się dowiaduję, że będą stawiać obok wielką fermę kurczaków. To koszmar - kiwa głową. Podobnie inni. W Dargikowie mieszka łącznie nieco ponad 30 rodzin. Na wczorajszą pikietę przyszli więc reprezentanci niemal każdego domu.
- Cała nasza wieś jest przeciwna, ale na tę budowę nie zgadzają się też mieszkańcy Pomianowa, Klępina. Nie chcemy tu takiej inwestycji, która zatruje nam życie - komentował Adrian Suchocki, sołtys Dargikowa.
- Nasz radny był pod Gościnem, w podobnej fermie, i powiedział nam, że smród jest tam straszny, a ruch ciężarówek ogromny. Proszę popatrzeć na naszą szutrową drogę. Ciężki sprzęt zniszczy ją doszczętnie. Będziemy odcięci od świata. A na głowie będziemy mieli tę fabrykę kurczaków. Dlaczego oni chcą się budować właśnie tu? Niech idą tam, gdzie nie ma ludzi, gdzie nie będą niszczyli życia innym.
- To jest dopiero początek naszego protestu. Zbieramy podpisy, będziemy je wysyłać wszędzie. Bo naszej zgody na taką inwestycję nie ma. Ja prowadzę tutaj ośrodek dla dzieci niepełnosprawnych, mamy hipoterapię, chcieliśmy budować nową halę i salę rehabilitacyjną.
Gdy ta fabryka kurczaków tu stanie, w zasadzie możemy zwijać interes. Nikt nie będzie chciał przyjechać do miejsca, w którym śmierdzi, ruch jest ogromny i panuje hałas - dodawał Sebastian Francuzik, właściciel ośrodka agroturystycznego z hipoterapią, działającego w Dargikowie.
- Zgłoszenie o planowanej budowie takiej fermy rzeczywiście do nas już dotarło - przyznaje wójt Jacek Smoliński.
- Ale jest niekompletne. Gdy potencjalny inwestor je uzupełni, poprosimy o wszelkie uzgodnienia, m.in. w sanepidzie, RDOŚ i pozostałych. Owszem, wójt nie może ot tak sobie zakazać czegoś. Ale jeśli mieszkańcy nie chcą, jeśli nie ma woli i istnieje prawdopodobieństwo, że będzie to zakład uciążliwy dla mieszkańców, to na pewno zgody nie wydamy.
Potencjalny inwestor na razie nie zajął stanowiska w sprawie.