Wiemy, kto zabił. Nie wiemy, kto kazał zabić
Wokół ks. Jerzego Popiełuszki toczyła się wielka gra. Uczestniczyła w niej PRL-owska elita władzy i sowieckie służby specjalne, a może i Kreml. Rozmowa z Tomaszem Wiścickim, biografem ks. Popiełuszki.
- Po wprowadzeniu stanu wojennego w Urzędzie ds. Wyznań szacowano, że księży sympatyzujących z opozycją było od 5 do 10 proc. Jaką rolę wśród nich odgrywał ks. Jerzy Popiełuszko?
- Był jednym z kilku, których reżim obawiał się najbardziej, obok biskupów Ignacego Tokarczuka i Henryka Gulbinowicza, księży: Henryka Jankowskiego, Stanisława Małkowskiego, Kazimierza Jancarza. Jego msze za ojczyznę cieszyły się ogromną popularnością, bo ks. Jerzy Popiełuszko swoją posługą kapłańską idealnie trafiał w ówczesne potrzeby wielu Polaków. Mówił prawdę, a społeczeństwo jej łaknęło. Bez zrozumienia tego faktu nie sposób dziś pojąć fenomenu ks. Jerzego i strachu przed nim ze strony władz, które kłamstwem zalewały kraj, głównie poprzez media.
- Z czego wynikały trudne relacje prymasa Józefa Glempa z ks. Popiełuszką?
- Z naturalnego napięcia między hierarchią a charyzmatem. Regułą w dziejach Kościoła było i jest, że wielkie jego postacie, a zwłaszcza późniejsi święci, mają problemy ze zwierzchnikami, którzy zwykle nie rozumieją ich wyjątkowości. Taką postacią był ks. Jerzy. Ponadto ci dwaj wybitni ludzie różnili się stosunkiem do „Solidarności”. Dla ks. Popiełuszki była czymś wielkim, pięknym i Bożym. Jej słabości nie były dla niego istotne. Prymas dostrzegał zaś głównie je; w tym błędy popełniane przez jej liderów, prowadzone przez nich gry polityczne. Nie krył, że wobec „S” zawsze miał duży dystans.
- Czy obecny stan wiedzy pozwala w sposób przekonujący stwierdzić, że zbrodni dokonało trzech oficerów SB: kpt. Grzegorz Piotrowski, por. Leszek Pękala i por. Waldemar Chmielewski? Nieraz było to kwestionowane.
- Wszystko wskazuje na to, że morderstwa dokonała ta trójka. To zagadnienie wyjaśniła w swoich książkach znakomita karnistka, prof. Krystyna Daszkiewicz, która uczestniczyła we wszystkich procesach dotyczących sprawy morderstwa ks. Popiełuszki, zarówno w latach 1984-1985, jak i w 1992 r.
- Kto bezpośrednim mordercom wydał rozkaz lub zainspirował ich do zabicia ks. Popiełuszki?
- Na to pytanie nie da się w sposób rzetelny odpowiedzieć. To była skomplikowana gra na najwyższym szczeblu. Uczestniczyło w niej kilka stron, m.in. generałowie Jaruzelski i Kiszczak, ich oponenci z władz PZPR, np. Mirosław Milewski. Prawdopodobnie w rozgrywce brali udział ludzie z kierownictwa sowieckich służb specjalnych, a może nawet ich przełożeni na Kremlu. O mechanizmach tej gry rzeczy pewnych nie wiemy i nie sądzę, byśmy je kiedykolwiek poznali.
Główni aktorzy ze strony polskiej (Jaruzelski, Kiszczak, Milewski) nie żyją. Moskwa nie udostępni dokumentów. Wydział VI, którym kierował Piotrowski, w ramach PRL-owskiego MSW wyróżniał się tym, że tam akt albo nie wytwarzano, albo szybko niszczono. Wydział VI zajmował się dezintegracją, czyli niszczeniem ludzi, przy pomocy podłych, haniebnych metod. Pracujący tam, nawet szefowie, w tym Piotrowski, nie znali zapewne szczegółów gier prowadzonych na górze, w tym tej dotyczącej ks. Jerzego.
- Doszło jednak do procesu morderców ks. Popiełuszki i płk. Adama Pietruszki, wicedyrektora IV Departamentu MSW, zwalczającego Kościół.
- I to było czymś niezwykłym, niemającym odpowiednika w całych dziejach bloku sowieckiego. Czterech SB-eków, czyli przedstawicieli aparatu bezpieczeństwa, fundamentu władz komunistycznych, stanęło przed sądem i zostało skazanych w jawnym procesie na długoletnie więzienie za wykonywanie obowiązków służbowych. Ten proces był wielkim obciążeniem dla reżimu.
- Dlaczego ekipa Jaruzelskiego zdecydowała się ich poświęcić?
- Uznano to najwyraźniej za mniejsze zło. Wszyscy oni gorliwie służyli władzy. Dwaj z nich, czyli Pietruszka i Piotrowski, zajmowali drugą i trzecią pozycję co do ważności w bardzo istotnym antykościelnym IV Departamencie. Piotrowski był nie tylko szefem dwóch wydziałów w ramach tego Departamentu, lecz też człowiekiem inteligentnym, absolwentem matematyki. Mając 31 lat, w randze kapitana był przełożonym nawet pułkowników, co było wielką rzad- kością. Jednocześnie był też bezwzględnym, okrutnym egzekutorem, używającym pięści, pałek, kamieni...
Tę czwórkę poświęcono stosunkowo niedługo po tym, jak wielką machinę państwa totalitarnego, na czele z szefem MSW Kiszczakiem, zaprzęgnięto do ochrony dwóch szeregowych funkcjonariuszy, ZOMO-wca i milicjanta, którzy zakatowali na śmierć Grzegorza Przemyka. Od mec. Jana Olszewskiego, oskarżyciela posiłkowego na procesie toruńskim, wiem, że Piotrowski, czekając na sentencję wyroku, stał blady jak trup. Nie był pewny, czy nie usłyszy: „skazany na karę śmierci”. Wiedział, że jego mocodawcy mogą być równie okrutni jak on. Gdy usłyszał o 25-letnim wyroku, wyraźnie mu ulżyło.
CV
Tomasz Wiścicki, biograf ks. Jerzego Popiełuszki, członek Rady Redakcyjnej miesięcznika „Więź”.