Wielkopolska staje się śmietnikiem Europy?
Chociaż Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Wielkopolsce odnotowuje rocznie kilka przypadków nielegalnego składowania odpadów z zagranicy, głównie Niemiec, to mieszkańcy coraz częściej alarmują o takich zjawiskach w naszym województwie. W ostatnim czasie podczas kontroli drogowej w Wolsztynie ujawniono w naczepie TIR-a nielegalny ładunek odpadów z Wielkiej Brytanii. Te, prawdopodobnie miały zostać u nas porzucone. Czy Wielkopolska staje się śmietniskiem Europy?
W ciągu ostatnich tygodni z dwóch żwirowisk w powiecie konińskim strażacy i specjalna grupa ratownictwa chemiczno-ekologicznego wydobyła z ziemi ponad 700 beczek z substancjami niewiadomego pochodzenia, w tym ropopochodnymi i niebezpiecznymi. Niewykluczone, że i tam trafiały odpady nie tylko z polskich firm, ale także z zagranicy. Śledczy prowadzą w tej sprawie dochodzenie.
Najpierw odkryto 300 beczek z niebezpiecznymi odpadami na żwirowisku w miejscowości Przyjma. Kilka dni później specjalistyczna grupa ratownictwa chemiczno-ekologicznego, strażacy i inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska wydobyli z ziemi 412 podobnych pojemników ze żwirowni w sąsiedniej miejscowości Depaula. To w większości 200-litrowe pojemniki wypełnione niebezpiecznymi odpadami. Część beczek się rozszczelniła, zatruwając ziemię. Wydobytych z ziemi pojemników pilnują policjanci.
- Takie pojemniki, które stoją pod gołym niebem na otwartej przestrzeni stanowią większe niebezpieczeństwo niż te, składowane w magazynach, w starych budynkach gospodarczych
- tłumaczy Mateusz Kolibabka, kierownik działu inspekcji delegatury WIOŚ w Koninie.
Właściciel ma usunąć
Obie żwirownie należą do tego samego właściciela, który utrzymuje, że niebezpieczne beczki nie należą do niego. Mimo to, zobowiązał się, w oficjalnym oświadczeniu kierowanym do delegatury WIOŚ w Koninie, że odpady - w tym te niebezpieczne - zutylizuje. Ponoć zawarł już umowę z pewną firmą na ich unieszkodliwienie. Nazwy firmy jednak nie zdradza. WIOŚ mówi, że postępowanie administracyjne w sprawie nałożenia kary za nielegalne składowanie odpadów niebezpiecznych rozpocznie, gdy zakończy kontrolę i gdy otrzyma wyniki badań substancji, które znajdują się w pojemnikach. Jedynie po kolorze i zapachu stwierdzono, że były to między innymi substancje ropopochodne.
- Właściciel żwirowni w Depauli miał jedynie pozwolenia na pozyskanie żwiru oraz decyzję na rekultywację tego wysypiska poprzez odzyskiwanie odpadów. Nie udało mu się uzyskać decyzji o kierunku rekultywacji, więc nie mógł tu przetrzymywać odpadów. Na żwirowni w Przyjmie pozwolenia żadnego nie miał - mówi Stanisław Bielik, starosta koniński, który monitoruje sprawę.
Istnieje bowiem obawa, że jeśli właściciel żwirowni nie usunie odpadów, zająć się tym będą musiały władze samorządowe w ramach działania zastępczego. Ekologiczną bombę, należy szybko rozbroić, ponieważ nie jest składowana w bezpiecznych warunkach.
Sprawą zainteresował się też wojewoda wielkopolski - Zbigniew Hoffmann, który uważa, że te zdarzenia mogą wynikać z nieskutecznej kontroli realizacji zezwoleń na odzysk odpadów, które były wydawane przez starostów do 22 stycznia 2013 r., a dalej zadania w tym zakresie stały się kompetencją marszałków województw. Poinformował już ministrów administracji i spraw wewnętrznych oraz środowiska o sytuacji. Odbyło się także zwołane w trybie pilnym posiedzenie Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego.
Także Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego wystąpił do nadzorowanego przez administrację rządową Okręgowego Urzędu Górniczego o przesłanie wyników kontroli, na podstawie których zostanie wszczęta natychmiastowa procedura cofnięcia koncesji właścicielowi żwirowni. Dodatkowo na podstawie wyników kontroli WIOŚ będzie można dopiero ocenić ile pieniędzy trzeba przeznaczyć na utylizację tych odpadów. Kwota może sięgać nawet kilku milionów złotych.
Trucizna z Wielkiej Brytanii, Niemiec...
Przyjma, Depaula - to tylko kolejne miejsca na mapie Wielkopolski, gdzie nielegalnie składowane były odpady, w tym też te niebezpieczne, rakotwórcze, toksyczne. Także w Poznaniu, Kaliszu, Parkowie, Mielżynie, Margońskiej Wsi, Brzekińcu, Łosieńcu, Skokach, Pile, Kleszczewie, Adamowie.
Skąd odpady trafiają do Wielkopolskich miast i wsi? Okazuje się, że są to niekoniecznie tylko odpady, wytwarzane przez polskie firmy, ale i zagraniczne. Stajemy się śmietnikiem Europy.
Pod koniec maja, podczas kontroli drogowej przez Inspekcję Transportu Drogowego w Wolsztynie, w naczepie TIR-a ujawniono ładunek odpadów z Wielkiej Brytanii. Były to przede wszystkim plastiki i śmieci. Kierowca nie chciał zdradzić dokąd śmieci miały zostać wywiezione. Przypuszczalnie miały być pozostawione gdzieś w Wielkopolsce, lub województwie lubuskim.
- Legalny transport transgraniczny odpadów odbywa się tylko po wcześniejszym zgłoszeniu odpowiednim organom, w tym do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Ich przywóz jest możliwy jeśli te odpady mają być poddane odzyskowi. Każdy inny przywóz jest nielegalny
- mówi Hanna Kończal, zastępca Wielkopolskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska.
Dotyczy to zarówno transportu odpadów bezpiecznych, jak i niebezpiecznych. Jeśli odpady są przywożone spoza terytorium Polski, to na obszarze kraju nie obowiązują zezwolenia na transport wydane w innych państwach członkowskich Unii Europejskiej.
Nieoficjalnie wiadomo, że takie odpady z innych krajów europejskich trafiają do Polski. Wielkopolski WIOŚ wie o kilku podobnych przypadkach rocznie, ale przecież jest wiele takich, które przez inspektorów wciąż nie zostały jeszcze odkryte.
- Głównie są do nas zwożone odpady z Niemiec. Są to substancje i śmieci różnego rodzaju. Zarówno odpady komunalne, jak i np. wraki samochodów. Zazwyczaj odkrywamy je, gdy już są pozostawione w jakimś punkcie. To najczęściej opuszczone budynki gospodarcze, stodoły, ale zdarza się, że podrzucane są do lasów, na pola - przyznaje Hanna Kończal.
Odpady
- Jakiego typu odpady składowane są w Wielkopolsce?
Z innych krajów nielegalnie trafiają do nas odpady różnego gatunku. Są to i odpady komunalne, jak i te niebezpieczne, odpady medyczne, zdarzają się też czasami wraki samochodów. W wielu wielkopolskich miejscowościach pozostawione odpady pochodzą z firm farmaceutycznych, lakierni, szpitali, skupów akumulatorów i innych podobnych zakładów. Rocznie w Polsce wytwarzane są miliony ton odpadów niebezpiecznych. I za bardzo nie ma co z nimi robić, bo koszt ich utylizacji jest ogromny. - Ile kosztuje utylizacja niebezpiecznych magazynów?
Dla przykładu z magazynów w Kleszczewie zostało zutylizowanych 1,35 tys. ton odpadów niebezpiecznych za 2,4 mln zł. Zapłacił za to starosta poznański. Utylizacja poznańskiego magazynu ma z kolei kosztować prawie 9 mln złotych, a składowiska w Adamowie, gdzie jest 280 tys. litrów substancji niewiadomego pochodzenia nawet 3 mln. To ogromne koszty, których nie pokrywają firmy składujące, bo te - ulatniają się.