Wielkopolska: Samorządy nie chcą pieniędzy na ratowanie połączeń autobusowych?
Wielkopolskie samorządy niechętnie korzystają z funduszu przywracania połączeń lokalnych utworzonego przez rząd. Do urzędu wojewódzkiego wpłynęło tylko 16 wniosków. Choć do rozdysponowania była kwota prawie 20 mln zł, wykorzystanie środków będzie niewielkie i nie przekroczy miliona.
Na początku sierpnia ruszył nabór w ramach rządowego programu, który ma przywrócić lokalne połączenia autobusowe. W Wielkopolsce w tym roku na ten cel przeznaczano 19,8 mln.
Zgodnie z założeniami funduszu dopłacie podlegają linie komunikacyjne niefunkcjonujące co najmniej trzy miesiące przed dniem wejścia w życie ustawy oraz linie, na które umowa o świadczenie usług w zakresie publicznego transportu zbiorowego zostanie zawarta po dniu wejścia w życie ustawy. Zgodnie z zasadami funduszu dopłaty są udzielane wyłącznie do końca roku.
- Celem naszych działań jest likwidacja białych plam komunikacyjnych w Wielkopolsce. Jest wiele osób, które poprzez brak dostępu do komunikacji zbiorowej mogą czuć się komunikacyjnie wykluczone, przede wszystkim w mniejszych miejscowościach czy wsiach. Transport publiczny nie powinien być przywilejem a standardem
- tłumaczył wojewoda Zbigniew Hoffmann.
Przypomnijmy, że dopłaty do PKS-ów zapowiedzieli na lutowej konwencji PiS prezes partii Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki w ramach pięciu propozycji programowych, tzw. nowej piątki PiS. W naszym regionie w tym czasie upadał już PKS Gniezno (będący spółką Skarbu Państwa), który od 2018 roku znajdował się w stanie likwidacji.
Ostatecznie przewoźnik obsługujący powiaty gnieźnieński i wrzesiński wszystkie kursy zawiesił wraz z początkiem maja, pozostawiając jedynie połączenia związane z wypełnieniem umów na wożenie dzieci do szkół i pracowników do ich firm. W trudnej sytuacji od wielu miesięcy znajdowali się także inni wielkopolscy przewoźnicy. - Gdyby nie miasto, PKS albo by dogorywał, albo już nie istniał - tłumaczył na początku roku w rozmowie z "Głosem" Tadeusz Nowacki, prezes PKS Kalisz.
Jak zatem wygląda zainteresowanie dopłatami? - W ramach funduszu przywracania połączeń lokalnych do Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego wpłynęło 16 wniosków - 12 gminnych oraz 4 powiatowe. Jeden wniosek został odrzucony ze względów formalno-prawnych. Kwota dofinansowania to blisko milion zł - informuje Sebastian Antczak, rzecznik wojewody. Za te pieniądze ma zostać utworzonych 105 nowych połączeń na terenie województwa.
Ekspert Instytutu Sobieskiego i pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu dr Michał Beim podkreśla, że kibicował pomysłowi utworzenia funduszu, ale rozwiązania zaproponowane przez rząd - jego zdaniem - nie są systemowe. Właśnie dlatego nie dziwi go niewielka liczba wniosków złożonych przez wielkopolskie samorządy do wojewody.
- Zasady ustalone przez ministerstwo przypominają raczej zbiór rozwiązań spisanych szybko, na kolanie - mówi. I dodaje:
- Nieporozumieniem jest sposób ubiegania się o dofinansowanie. Samorządy muszą się o nie starać co roku, tymczasem powinny mieć zapewnione umowy na okres co najmniej pięciu, a najlepiej dziesięciu lat. Nie pojawiają się także żadne wymogi jakościowe, a dla pasażerów jest istotne czy pojadą rozsypującym się pojazdem, czy też nowoczesnym, niskopodłogowym
- mówi. Według eksperta błędne jest również założenie, że dofinansowanie dotyczy tylko tych linii, które nie funkcjonują od co najmniej trzech miesięcy. - W tym czasie osoby korzystające z transportu autobusowego przesiadły się do samochodów. Ich powrót do komunikacji zbiorowej jest zatem mało prawdopodobny - twierdzi Beim.
Wiadomo, że o dodatkowe środki nie mógł się starać PKS Poznań, bowiem zmienia on swoją strukturę właścicielską. Miejską spółkę przejął powiat poznański. - Na dziś nie jesteśmy jeszcze organizatorem transportu, ale to nie wyklucza, że w przyszłym roku nie będziemy ubiegać się o środki z rządowego funduszu - zaznacza Tomasz Łubiński, wicestarosta poznański. W tej chwili utworzeniem związku transportowego zainteresowane są aż 53 samorządy z Wielkopolski. Formalnie ma ta nastąpić do końca roku.
- Nie wykluczamy, że wtedy uda się zwiększyć liczbę połączeń. Najpierw jednak przeprowadzimy badania dotyczące liczby mieszkańców Poznania, którzy dojeżdżają do pracy poza miasto - dodaje wicestarosta poznański.