Wielkopolscy leśnicy w setną rocznicę urodzin życzą sobie tylko deszczu
"Susza to największy problem z którym się mierzymy. Stres klimatyczny, który przeżywają drzewa, mała ilość opadów, brak wody - to spędza nam sen z powiek". Z okazji stulecia Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Poznaniu rozmawiamy z dr Małgorzatą Krokowską-Paluszak, specjalistką ds. komunikacji i promocji RDLP.
Czym zajmowali się wielkopolscy leśnicy 100 lat temu?
Generalnie mówiąc, tym samym co dziś - lasem. Ale rzeczywiście sto lat temu, w momencie, gdy powstawała Dyrekcja Lasów Państwowych w Poznaniu, czyli 31 stycznia 1920 roku, na mocy rozporządzenia ministra, był to czas, gdy w ogóle budowały się struktury państwowe w Polsce. Dyrekcja mierzyła się więc wówczas głównie z administracyjnymi rzeczami. Pierwsza próba dla świeżo powołanego leśnictwa pojawiła się już dwa lata później, kiedy to miała miejsce jedna z największych katastrof. Strzygonia choinówka (gatunek motyla - przyp. red.) zaatakowała Puszczę Notecką, zjadając prawie 80 procent starodrzewia. To było jedno z pierwszych i największych wyzwań przez wielkopolskimi leśnikami. Na szczęście, udało się szkodnika pokonać.
Jakie wyzwanie macie dzisiaj?
Wiele osób nas pyta, czego nam życzyć. Odpowiadam - deszczu. Susza to największy problem z którym się mierzymy. Stres klimatyczny, który przeżywają drzewa, mała ilość opadów, brak wody - to spędza nam sen z powiek. Bo w konsekwencji wiąże się to z innymi zagrożeniami: zamieraniem niektórych gatunków drzew, częstszymi atakami pasożytów, owadów, szkodników. To wszystko jest efektem braku wody. Dodatkowo te osłabione drzewa są bardziej narażone na huragany, wichury, bo są po prostu słabsze. To wszystko są efekty zmian klimatycznych.
Czy tereny, którymi zarządza dziś już RDLP są te same co sto lat temu?
Podlegały różnym fluktuacją, ale administracyjne zawsze były to granice Wielkopolski. Dziś fragmenty naszych nadleśnictw leżą także w innych województwach: na Dolnym Śląsku, w woj. Kujawsko-Pomorskim Czy Pomorskim.
Dawniej leśnik kojarzył się głównie z obrońcą lasów. Dziś ta opinia uległa zmianie, a zawód ten nie cieszy się aż tak dobrą opinią.
Wszystkie moje koleżanki i koledzy, którzy są leśnikami i pracują w lasach kierują się przede wszystkim dobrem lasu. Praca w lesie nie jest łatwa, a oni wykonują ją dla dobra przyrody. Bez wątpienia stawianie ich w opozycji do tego poglądu, że szkodzą, jest bardzo niesprawiedliwe. Leśnicy mają mnóstwo pasji, mieszkają w środku lasu. To życie ma wielu uroku, ale jest tez obarczone wieloma trudnościami. Gospodarka, którą prowadzimy jest zrównoważona, trwała. Tak, dostarczamy drewno, wycinamy las, ale po to by dostarczyć innym ten najbardziej ekologiczny surowiec. Chcemy korzystać z drewna, bo wiemy jak niebezpieczny jest plastik, musimy mieć więc świadomość, że by to drewno mieć, trzeba je najpierw wyprodukować. To proces długi, bo trwa setki lat. To jedyny zawód, gdy nie widzimy efektów swojej pracy.
Ale las to nie tylko drzewa, to też rośliny, zwierzęta.
Dbamy też o to, by zachować ginące dzisiaj gatunki drzew czy roślin. Od tego mamy arboretum w Sycowie, miejsce, gdzie są przechowywane klony roślin rzadkich i zagrożonych. Jednym z naszych podstawowych zadań jest to, by wzmacniać bioróżnorodność. Zostawiamy więc martwe drewno, by organizmów żyjących było więcej. Współpracujemy z wieloma jednostkami naukowymi.
Zmieniły się sposoby działania, narzędzia, których w swojej codziennej pracy używa leśnik?
Kiedyś to pozyskiwania drewna pozyskiwaliśmy piły. Dziś mamy nowoczesne kombajny ścinkowe. Nadal tak samo mierzymy drewno klupą. Jeśli chodzi o zwierzęta to kiedyś mogliśmy je jedynie obrączkować. Dziś je obrożujemy, mamy telemetrię, laboratoria, możemy je podglądać i dzięki temu uczyć się jak pomóc im przetrwać, jak sprawiać, by były pod jeszcze lepsza opieką.