Mewy srebrzyste świetnie czują się w mieście, choć bywało jeszcze lepiej. Za to coraz więcej kołobrzeżan ma ich dość - bo ptaki bywają agresywne.
W samym centrum Kołobrzegu, tuż przed tzw. Domkiem Kata, czyli Restauracją pod Winogronami od jakiegoś czasu rozlegają się ptasie krzyki, inne niż te do których przywykliśmy. Emituje je maszyna - dźwiękowy odstraszacz ptaków. Głosy rozlegają się cyklicznie, sekwencjami. Urządzenie zamontowali na drzewie tuż przy restauracji, jej właściciele. Jak słyszymy, chodziło o to, by odstraszyć ptaki, które chętnie przesiadując i nocując na tym drzewie i kilku pobliskich, zanieczyszczały całą okolicę, także parkujące tu samochody a i goście siedzący w restauracyjnym ogródku nieraz oberwali odchodami. Emitowane przez urządzenie głosy ptasich drapieżników - naturalnych wrogów ptaków, które były tu utrapieniem, skutecznie je odstraszyły z najbliższej okolicy. Zniknęła też część mew srebrzystych, na które coraz częściej skarżą się kołobrzeżanie. Wśród nich jest radny Dariusz Zawadzki, który w mewiej sprawie złożył nawet interpelację. Domaga się „zrobienia porządku z dużymi mewami (...)Mewy te atakują mniejsze zwierzęta (słynne ataki na yorki - chodzi o psy, przyp. red. ) i inne ptaki (gołębie lub wróble)”. Radny domaga się by i miasto również zaczęło montować elektroniczne, dźwiękowe odstraszacze. Czy będą skuteczne?
Prof. Dariusz Wysocki z wydziału biologii Uniwersytetu Szczecińskiego mówi, że przez jakiś czas zapewne tak: - Proszę jednak pamiętać, że mewa głupia nie jest. Po jakimś czasie zorientuje się, że słyszane głosy nie mają nic wspólnego z realnym dla niej zagrożeniem. Wtedy wróci, nawet w pobliże takiego urządzenia. Jeśli chcemy by się wyniosła, działanie urządzenia trzeba wzmacniać. Jak? Obecnością prawdziwego drapieżnika. Można np. skorzystać z usług sokolnika. Dobrze by było, by i on pojawiał się co jakiś czas. Trzeba też pamiętać, że odstraszaczy nie wolno montować gdy ptaki mają już lęgi. Pamiętajmy, że mewy srebrzyste znajdują się pod częściową ochroną.
Prof. Wysocki przypomina też dlaczego mamy dziś problem z mewami. To historia podobna do tej z dzikami. Jedne i drugie ściągnął do miasta łatwy dostęp do pożywienia, pełne wyrzucanej żywności śmietniki i dokarmianie. Gdy zaczęliśmy je grodzić, zamykać, mewy, zadomowione w mieście, musiały sobie jakoś radzić. Chcą wyżywić siebie i młode. Stąd nawet przypadki kanibalizmu.