Wielki sukces dało jej nie tylko piękne ciało, ale też fajna osobowość
Jej mama pracowała po dwanaście godzin dziennie, aby córka mogła spełnić swoje marzenia. I udało się. Dzisiaj Joanna Krupa jest jedną z najsłynniejszych fotomodelek. I nie zamierza poświęcić kariery dla ratowania małżeństwa.
W miniony weekend Joanna Krupa świętowała swoje 38. urodziny. Na imprezie nie zabrakło koleżanek i kolegów, nie było natomiast kogoś znacznie ważniejszego - męża. Media natychmiast uznały, że para jest w separacji. Szukając powodu, dla którego piękna modelka i bogaty biznesmen mieliby się rozstać, stwierdzono, że jest nim życie na odległość. Obowiązki zawodowe małżonków sprawiają bowiem, że ona mieszka w Los Angeles, a on - w Miami. Jakby tego było mało, Joanna w ostatnich latach spędza dużo czasu w Polsce, zajmując się realizacją kolejnych programów - najpierw „Top Model”, a teraz „Misja pies”. Kwestią sporną były ponoć też dzieci. Romain już chciałby być ojcem, tymczasem nasza rodaczka jeszcze się z tym nie śpieszy, stawiając na karierę.
- Marzę o dzieciach, ale teraz jestem strasznie zajęta. Co chwila przychodzą jakieś ciekawe propozycje zawodowe, a ja kocham to, co robię, więc szkoda ich nie przyjmować. Na pewno jednak nie rezygnuję z macierzyństwa, ale w tym roku na sto procent nie zostanę mamą - powiedziała „Super Expressowi”.
Córka emigrantów
Joanna urodziła się w Warszawie w 1979 roku, ale kiedy miała pięć lat, mama zdecydowała się wyjechać do USA. W Chicago mieszkała jej siostra i matka - chciała więc do nich dołączyć. Tak się też stało, co sprawiło, że Joanna, a także młodsza od niej o sześć lat siostra Marta, dorastały w zupełnie innych warunkach. Chociaż początki były bardzo ciężkie.
- Miałyśmy przy sobie około 200 dolarów. Mieszkałyśmy kątem u babci i cioci. Mama pracowała wtedy w fabryce kubków jednorazowych. Była w ciąży z moją siostrą i dwanaście godzin dziennie przez siedem dni w tygodniu spędzała w hali, w której temperatura przekraczała 35 stopni Celsjusza. Nigdy nie dawała po sobie poznać, że jest zmęczona - wspomina modelka w „Gali”.
Joanna od dziecka marzyła o występach. Mając trzynaście lat, oznajmiła rodzicom, że chce uczyć się w szkole dla modelek. Cóż było robić - pożyczyli pieniądze i opłacili czesne. Dziś córka nie znajduje dla nich słów wdzięczności za to, że wsparli ją w realizacji, mogłoby się wydawać, nierealnych marzeń.
Gorzej poszło jej z chłopakiem. Mimo że byli ze sobą aż pięć lat, kiedy Joanna stwierdziła, że chce przenieść się z Chicago do Los Angeles, narzeczony postawił jej warunek: „Albo ja, albo kariera”. Młoda Polka nie zawahała się - i wybrała to drugie. W ciągu jednego dnia spakowała się i poleciała do Kalifornii.
Za mała, za gruba
Po przeprowadzce do Miasta Aniołów dziewczyna zaczęła pukać do drzwi wszystkich tamtejszych agencji modelek. Początkowo nikt się jednak nie interesował Polką.
- Normalnie w ciągu dnia pracowałam jako sekretarka, a wieczorem czy w weekendy nie miałam pracy, więc wtedy lubiłam coś zjeść na mieście. No i przytyłam. Mama mnie odwiedziła i mówi: „Aśka, co ty ze sobą zrobiłaś! Chcesz być modelką, a przytyłaś tyle!”. Przez rok nie mogłam tego zrzucić! Nie dość, że jestem niska, to gruba - myślałam sobie. Miałam wtedy kryzys, wszystko odwrotnie się działo - opowiada w „Fakcie”.
Marzę o dzieciach, ale teraz jestem strasznie zajęta. Co chwila przychodzą jakieś ciekawe propozycje zawodowe, a ja kocham to, co robię
Sytuację odmieniła się, kiedy jedna ze znanych agentek wpadła na pomysł, aby uczynić z Joanny nie modelkę chodzącą na wybiegach, ale fotomodelkę. Jej pierwsza okładka w holenderskim „Maximie” okazała się wielkim sukcesem - więc za nią poszły następne. Dziś Joanna mówi, że zadecydował o tym nie tylko jej wygląd.
- Mam fajną osobowość. Jak idę na spotkanie, to zawsze wszyscy mnie kochają - jestem normalna, lubię żartować. Można powiedzieć, że osobowość daje więcej możliwości - jak jesteś na jakimś castingu i zaczniesz się wygłupiać, rozrabiać, to nawet jak nie dostaniesz pracy, będą cię pamiętać. A później może komuś polecą albo zatrudnią przy innym projekcie - mówi „Gazecie Wrocławskiej”.
Żona na odległość
Jeszcze więcej szumu zrobiło się wokół Joanny, kiedy wyszła za mąż za Romaina Zago. Przystojny biznesmen urodził się we Francji, ale wychował w Brazylii. Interesy postanowił jednak robić w USA.
- Oglądałam w telewizji materiał o najlepszych klubach w Miami. Romain opowiadał o swojej dyskotece - ujął mnie jego uśmiech, cudowne dołeczki w policzkach i niesamowita energia, którą emanowała. Akurat ukazał się numer „Ocean Drive” ze mną na okładce i planowałam zorganizowanie w Miami imprezy z tej okazji. Wybór miejsca był prosty: klub Romaina. Tydzień po tym wieczorze byliśmy już parą, więc chyba okazałam się skuteczna - śmieje się w „Gali”.
Ślub odbył się w plenerze, a ołtarz udekorowano 25 tysiącami róż. Para jednak nie cieszyła się długo sobą. Niebawem Joanna musiała lecieć do Los Angeles na kolejną sesję, a Romain został w Miami.
Sytuację poprawiło niespodziewanie reality show „The Real Housewives of Miami”. Małżonkowie musieli w nim pokazywać się razem - a nawet wpuścić kamery do swojej rezydencji. Nie obyło się bez nerwowych sytuacji, ale ostatecznie para była znów razem.
Niestety, potem Joanna znów zaczęła wyjeżdżać, przede wszystkim do Polski. Najpierw była gwiazdą talent show „Top Model”, a teraz prowadzi program „Misja pies”. To podobno znowu rozsierdziło Romaina.
- Jak w każdej rodzinie kłótnie nam się zdarzają. Jednak Romain zna i rozumie moją pracę. Od zawsze dużo podróżowałam. Tym bardziej teraz, kiedy pracuję na planie „Misji pies”. Romek rozumie, że nie tylko spełniam marzenia, ale mam prawdziwą misję! Znalezienie domów dla setek psów. Nie mógłby robić mi z tego powodu wyrzutów! - obrusza się modelka w „Fakcie”.
Ostatnie wydarzenia wskazują jednak, że miarka się przebrała. Czy dla Joanny kariera będzie ważniejsza od miłości?