Wielki proces pseudokibiców w Łodzi. Odpowiadają za krwawe ustawki. Kontrowersje wokół opinii biegłej
Skandal na największym w Polsce procesie pseudokibiców! Biegła przedstawiła w sądzie niewiele wartą ekspertyzę, za którą Zakład Medycyny Sądowej w Łodzi zażądał... 25 tys. zł. Nic więc dziwnego, że poirytowany sędzia Grzegorz Gała stwierdził, że w takiej sytuacji szlag może trafić człowieka.
Do tych niecodziennych i bulwersujących wydarzeń doszło we wtorek 5 stycznia w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Toczy się w nim proces 62 pseudokibiców. Prokuratura zarzuciła im, że stworzyli chuligańską bojówkę DHW, która organizowała tzw. ustawki, czyli krwawe bijatyki między kibicami różnych klubów piłkarskich kończące się nawet śmiercią.
Jednym z oskarżonych jest słynny Rafał J. - „Jędras”, który podczas śledztwa uderzył się w piersi, przyznał się do winy, poszedł na współpracę z prokuraturą i zaczął sypać kompanów, dzięki czemu śledczy poznali kulisy działań oskarżonych. Zemsta jego niedawnych kolegów była straszliwa. W różnych częściach Łodzi pojawiły się zdjęcia „Jędrasa” z podpisem „pedofil”.
Osiem miesięcy czekali na opinię, która niczego nie wniosła
I właśnie Rafał J. na zdjęciach i filmach z ustawki rozpoznał niektórych uczestników. Jego słowa należało zweryfikować. Dlatego sąd wystąpił do Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi o wydanie opinii, czy na filmach i zdjęciach występują oskarżeni. Sprawą zajęła się biegła antropolog, doktor nauk biologicznych, Beata B. (nie zgodziła się na podanie nazwiska). Na wynik jej pracy – jakże istotny dla tej sprawy - strony procesu nie mogły się doczekać.
- Na wydanie tej opinii czekaliśmy aż osiem miesięcy. Otrzymaliśmy liczącą 300 stron ekspertyzę, która w zasadzie jest materiałem z akt sprawy. Nie posunęła nas ani o krok. W takiej sytuacji może trafić szlag człowieka - przyznał sędzia Gała.
Okazało się, że filmy i zdjęcia były tak kiepskiej jakości, że – według Beaty B. - nie można na nich rozpoznać oskarżonych.
Najlepiej by było, gdyby osoby w materiale dowodowym pozowały do zdjęć, tak jak to widzimy w materiale porównawczym. Ale czy wtedy antropolog byłby w ogóle potrzebny? - spytał z przekąsem Grzegorz Gała. Po czym zauważył, że pani biegła powinna zakończyć swoją pracę zaraz po tym, jak stwierdziła, że filmy i zdjęcia są złej jakości.
Na pomoc wezwano nawet... wieszcza Mickiewicza
Beata B. przekonywała, że swoją pracę wykonała jak najlepiej. Jednak zapytana przez sąd kilka razy z rzędu(!), jakich narzędzi używała przy badaniu zdjęć i filmów, nie potrafiła udzielić odpowiedzi. Na pomoc wezwano nawet... wieszcza Mickiewicza. Otóż adwokat Bartosz Tiutiunik, wybornie znający literaturę romantyczną, zapytał biegłą czy w swoich badaniach kierowała się „czuciem i wiarą”, czy też „mędrca szkiełkiem i okiem”.
Sprawa wyjaśniła się później, kiedy prokurator Jerzy Gozdek zapytał panią antropolog, czy podczas badań używała przyrządów optycznych i innego sprzętu specjalistycznego. „Nie” - odparła Beata B., co oznaczało, że materiał dowodowy zbadała jedynie gołym okiem.
Ta opinia powinna mieć tylko jedno zdanie.
Finał był taki, że sąd zapytał strony, co sądzą o wysokości zapłaty za opinię. Adwokaci Janusz Kopiec i Paweł Kałuszka byli za jej utrzymaniem, prokurator Gozdek za radykalnym obniżeniem, zaś mecenas Joanna Ike – Duninowska stwierdziła: - Ta opinia powinna mieć tylko jedno zdanie. Jest ona absolutnie nierzetelna, niekompetentna i do niczego nieprzydatna. Dlatego wynagrodzenie nie powinno być przyznane.
Ostatecznie sędzia Gała ustalił wysokość wynagrodzenia na 8,5 tys. zł.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień