Wielka białostocka. Gonitwa już w czerwcu
Na Krywlanach mają się odbyć wyścigi konne. Aeroklub boi się, że zwierzęta zniszczą nawierzchnię lotniska. Organizatorzy uspokajają.
- Ludzie ministra Jurgiela przygotowują wyścigi konne pod patronatem ministra na lotnisku Krywlany w Białymstoku. Życie przerosło kabaret - napisał na Twitterze poseł PO Robert Tyszkiewicz.
A jego partyjna koleżanka Anna Mierzyńska dodała: „Takie rzeczy tylko w Białymstoku. Na lotnisku zorganizują... wyścigi konne! I to pod patronatem ministra rolnictwa”.
To ich reakcje na informację, która zaraz po świętach pojawiła się w „Gazecie Wyborczej”. Ktoś mógłby powiedzieć, że takie słowa w ustach polityków PO są jeszcze bardziej śmieszne niż sam pomysł na imprezę. Bo to PO przyczyniło się do tego, że na Krywlanach nie ma lotniska z prawdziwego zdarzenia. To ta partia śniła o lotnisku regionalnych gdzieś poza Białymstokiem. Na ziemię, czyli do Krywlan wróciła dopiero niedawno. Gdyby nastąpiło to wcześniej, nikt być może nie wpadłby na pomysł, by na Krywlanach zorganizować białostocki Służewiec.
- Impreza będzie świetną promocją miasta. Myślę, że pojawią się na niej całe rodziny. A komentarze działaczy PO i prezydenta? Może są zakompleksieni, skoro w każdym pomyśle wychodzącym ze środowiska PiS-u doszukują się jakiegoś drugiego dna? - komentuje radny PiS Krzysztof Stawnicki.
Choć z początku wydaje się to jakimś primaaprilisowym newsem, jeśli głębiej się zastanowić, to pomysł może nie jest tak oderwany od rzeczywistości jak się wydaje. Otóż 3 czerwca na Krywlanach mają się odbyć wyścigi konne. - W takich miastach jak Warszawie, Sopot czy Wrocław, tego typu imprezy odbywają się niemal co weekend. Czas zarazić naszą pasją mieszkańców innych regionów - mówi współorganizator imprezy Tomasz Chalimoniuk, prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych.
Stanowisko zdobył we wrześniu zeszłego roku. Powołał go minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel. Stąd też pojawiły się komentarze, że to Jurgiel chce zapunktować wśród Podlasian.
Prezydent Tadeusz Truskolaski mówił w mediach, że minister podreperowałby tym swój wizerunek. I zaćmił nieco zeszłoroczną wtopę podczas aukcji koni arabskich Pride of Poland w Janowie Podlaskim.
Impreza została mocno skrytykowana, przede wszystkim za złą organizację i chaos. Podczas aukcji sprzedano zaledwie szesnaście koni, choć łącznie na licytację wystawiono trzydzieści klaczy i jednego ogiera. Duże zamieszanie wywołała licytacja Emiry. Klacz została sprzedana za 550 tysięcy euro. Jednak pod koniec aukcji została ponownie wystawiona na sprzedaż.
Po aukcji, ze stołkiem wiceprezesa Agencji Nieruchomości Rolnych pożegnał się Karol Tylenda. Jurgiel powołał więc na jego miejsce Andrzeja Sutkowskiego. ANR jest również współorganizatorem planowanych wyścigów na Krywlanach. Rej ma jednak wieść PKWK.
- Mówienie, że stoi za tym jakaś polityka to nieporozumienie. To ja wpadłem na ten pomysł. A dlaczego akurat Białystok? Bo pochodzę z tego miasta. Wybór wydał mi się oczywisty - mówi Tomasz Chalimoniuk.
Twierdzi też, że nie jest żadnym człowiekiem Jurgiela. - Zanim minister powołał mnie na stanowisko, przez całą kadencję byłem przewodniczącym rady PKWK. Nie można więc powiedzieć, że nie znam się na tym co robię - zapewnia Chalimoniuk.
Żeby impreza doszła do skutku potrzebna jest zgoda prezydenta. Teren lotniska należy do gminy, która dzierżawi go aeroklubowi. - Próbowałem umówić się z prezydentem jeszcze w zeszłym tygodniu. Jednak bezskutecznie. Mam nadzieję, że do spotkania dojdzie w najbliższych dniach - mówi Chalimoniuk.
Organizatorzy mają już zgodę Urzędu Lotnictwa Cywilnego. - Zgodziła się też spółka zarządzająca lotniskiem Aero Partner - podkreśla.
Umowa jednak jeszcze nie została podpisana. Sporo wątpliwości ma chociażby szef Aeroklubu Białostockiego Jan Nosal.
- Nie zajmujemy się taką działalnością, jak organizowanie wyścigów konnych. Przygotowujemy się do ważnej inwestycji, czyli obiecanej przez miasto budowy betonowego pasa startowego. Wyścigi to jakaś abstrakcja. Konie siłą rzeczy zniszczą nawierzchnię - mówi.
Z lotniska korzysta dziś Straż Graniczną i Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. I oczywiście aeroklub. Tomasz Chalimoniuk podkreśla jednak, że mowa nie o terenie, gdzie ma powstać pas startowy, ale o południowej części lotniska, bliżej kopca papieskiego i lasu. Czyli miejsce, które nie jest eksploatowane lotniczo.
- Teren zostanie odgrodzony od lotniska. Widzowie będą wchodzić nie od strony pasa startowego, ale od ulicy Mickiewicza - podkreśla szef PKWK.
W umowie, którą zawrze z Aero Partnerem ma być też zapis mówiący, że organizatorzy pokryją wszelkie koszty ewentualnych napraw nawierzchni lotniska. Na razie jest to jednak w fazie negocjacji. Otwarta jest też sprawa zgody urzędu miasta.
- Do magistratu nie wpłynęło jeszcze żadne pismo w tej sprawie. Tak więc trudno na razie mówić, jakie będzie nasze stanowisko - podkreśla rzeczniczka prezydenta Urszula Mirończuk.
Mamy drugą połowę kwietnia. Impreza planowana jest na 3 czerwca. Czy to nie za mało czasu na dopięcie wszystkim spraw organizacyjnych?
- Wbrew pozorom to nie jest takie skomplikowane. Chcemy zamknąć imprezę w kwocie 150 tys. zł. Ogrodzenia przywozimy ze Służewca. Postawimy tor i trybunę na 3 tysiące osób. Planujemy cztery gonitwy, w których weźmie udział po 6-7 koni - mówi Tomasz Chalimoniuk.
Termin imprezy nie jest przypadkowy. Na torze na warszawskim Służewcu odbywa się wtedy Orange Festival. Więc wszystkie tamtejsze konie i dżokeje mogą przyjechać do nas. To też weekend tuż po Dniu Dziecka.
- Planujemy wiele atrakcji również dla najmłodszych. Pokazy koni, plac zabaw. To będzie swego rodzaju festyn rodzinny. Myślę, że zainteresowanie powinno być ogromne - mówi szef PKWK.
Co ciekawe o tym wszystkim nie wiedział Jan Nosal. - Dziwnie tak dowiadywać się o tym z mediów, a nie od organizatorów. Wyślemy do nich pismo w tej sprawie. Chcemy wiedzieć, czego mamy się po imprezie spodziewać - podkreśla Jan Nosal.
Natomiast Chalimoniuk roztacza wizję organizowania w imprezy co roku. Zresztą nie tylko w naszym mieście.
- Chcemy objeżdżać Polskę. Nasze imprezy mogłyby się odbywać na trawiastych lotniskach w Szczecinie i Nowym Sączu - mówi. Natomiast w Białymstoku mogłaby powstać stały tor.
Andrzej Strumiłło, podlaski malarz i zapalony koniarz: Każda impreza, która prowadzi do ożywienia społeczeństwa jest pożyteczna. Ważne jednak, by była zorganizowana w profesjonalny sposób. A nie jak zeszłoroczna aukcja Pride of Poland. Choć trzymam kciuki za imprezę, Krywlany nie są odpowiednim miejscem. Lotnisko zawsze musi być gotowe, że coś na nim wyląduje. Natomiast konie potrzebują spokoju. Dżokeje muszą mieć też możliwość przeprowadzenia treningu. To nie jest tak, że przywozimy konie i każemy im biec. Impreza powinna się odbyć gdzieś poza Białymstokiem. Współistnienie koni z samolotami może być trudne.