Wiele pytań po Osuchu
Mecz ligowy stracił znaczenie wobec decyzji o sprzedaży 95 procent akcji Zawiszy przez Radosława Osucha tajemniczemu podmiotowi zza granicy.
Jeszcze niedawno spotkanie Zawiszy z GKS Katowice byłoby hitem kolejki na zapleczu ekstraklasy. Przecież spotykają się dwie uznane firmy. Jednak obie w bieżącym sezonie zawiodły.
Obie chciały awansować do elity, ale muszą się obejść smakiem. Szczególnie zawiszanie słabo prezentowali się w rundzie wiosennej i zamiast gonić rywali, tracili dystans. W efekcie szansa na awans już od wielu kolejek była tylko teoretyczna. Czara goryczy została przelana przed tygodniem, kiedy bydgoszczanie w kompromitujący sposób polegli w Płocku z Wisłą aż 0:5 i to rywale świętowali promocję do ekstraklasy. Niebiesko-czarnym pozostaje co najwyżej obrona trzeciej lokaty, ale marne to pocieszenie, bo plany było zupełnie inne.
Jednak w obliczu sprzedaży akcji przez Osucha i potencjalnej zmianie właściciela wszystkie sportowe sprawy schodzą na drugi plan.
W przypadku sprzedaży akcji przez Osucha tajemniczemu podmiotowi z zachodniej Europy, jak zdradził były już właściciel Zawiszy dziennikarzom bydgoskiego oddziału „Gazety Wyborczej”, powstają praktycznie same pytania i wątpliwości.
Po pierwsze, kto kryje się za tym tajemniczym podmiotem. Z reguły potencjalny inwestor dokładnie sonduje rynek i spotyka się z pozostałymi akcjonariuszami. Szczególnie z władzami miasta, które w dużej mierze z publicznych pieniędzy, przez dotacje i inne wypłaty, wspierają działalność klubu. Poza tym obiekt jest miejski i też należałoby ustalić zasady współpracy. Jakoś nie chce się wierzyć, że nowy właściciel Zawiszy to finansowy gigant, który wszystko będzie finansował z własnej kieszeni.
Po drugie, zastanawia szybkość przeprowadzenia transakcji. Wypada przypomnieć, że przygotowując się do kupna akcji Zawiszy od miasta, Osuch praktycznie od lutego już prowadził negocjacje z włodarzami Bydgoszczy. Jednocześnie jego ludzie przez ten czas sprawdzali na wszystkie możliwe strony dokumenty w klubie. Całość została sfinansowana dopiero w lipcu czyli praktycznie po pół roku. Teraz tego nie było i wszystko potoczyło się błyskawicznie, co musi zastanawiać.
Po trzecie, milczenie Osucha. Właściciel Zawiszy zawsze lubił brylować w mediach i opowiadać o swoich sukcesach. Zastanawiające jest, że milczy w przypadku sprzedaży klubu, co na pewno powinien traktować jako swój kolejny sukces. Zawsze przecież powtarzał, że bardzo trudno jest sprzedać klub w Polsce, a już szczególnie w pierwszej lidze. Argumentował, że kluby są do wzięcia za przysłowiową złotówkę, ale nikt ich nie chce, bo trzeba do nich wiecznie dokładać.
Pojawiają się różne scenariusze, jeśli chodzi o przyszłość Zawiszy. Najczarniejsza to upadłość klubu. Mają o tym świadczyć coraz częściej wypływające informacje o fatalnej kondycji finansowej klubu, który ma być zadłużony na kilka milionów. Spółka już ma podpisaną umowę z ZUS dotyczącą ratalnego regulowania niezapłaconych składek z tytułu umów z piłkarzami.
Zespół nie otrzymał licencji na grę w ekstraklasie. Nie spełnił czterech kryteriów z „Podręcznika Licencyjnego” dotyczącego finansów. Dwa z nich mają też zastosowanie w przypadku starania się o licencję na grę w I lidze, więc można założyć, że będzie o nią także trudno i klub może jej nie otrzymać. Wtedy pod znakiem zapytania mogą stanąć występy bydgoskiego zespołu w następnym sezonie na zapleczu ekstraklasy.
I kolejny problem, kto zostanie w drużynie. Część piłkarzy ma podpisane kontrakty jeszcze na kolejny sezon, ale przecież można je rozwiązać w prosty sposób, stosując klauzulę „za porozumieniem stron”.
To wszystko powoduje, że Zawisza znalazł się na ostrym zakręcie.