Większy, to silniejszy? Wieś chce być miastem
- Jeśli Nowa Sól miałaby połączyć się z Zieloną Górą, to Otyń byłby dobrym miejscem na ratusz - śmieje się wójt Barbara Wróblewska
Kiedy trwa nieco ironiczna dyskusja o połączeniu Nowej Soli i Zielonej Góry w aglomerację, a na facebooku powstają pierwsze profile przeciwko łączeniu, w Otyniu ruszają konsultacje. Jednak dotyczą one przywrócenia miejscowości praw miejskich. - Jeśli Nowa Sól i Zielona Góra miałyby połączyć się w aglomerację, środek byłby w Otyniu - śmieje się wójt gminy Otyń Barbara Wróblewska, ale zaznacza, że sprawa jest poważna i chodzi o rozwój gminy.
Radni Otynia ostatnio przyjęli pierwsze dokumenty w sprawie przywrócenia praw miejskich. To powrót do koncepcji sprzed lat, jednak zdaniem wójt Wróblewskiej, poprzednio przeprowadzone konsultacje społeczne były nie do końca skuteczne. - Teraz będziemy rozmawiali z mieszkańcami podczas zebrań wiejskich - zapowiada wójt. - Wiele osób mówi mi, że chciałyby, aby nasza miejscowość znów była miastem. Jeden 90-latek przyznał mi wprost, że chciałby tego momentu dożyć - przypomina B. Wróblewska i wyjaśnia, że wiele osób nie zna historii Otynia i nie wie, że prawa miejskie miejscowość straciła w 1945 roku. Jako argumenty za miastem wójt podaje m.in. zabudowę miejską i sanktuarium, które jest prawdziwą perełką.
Przedstawiciele gminy przeprowadzili wiele rozmów z włodarzami miejscowości, które w ostatnich latach postarały się o przywrócenie praw miejskich. Zapewniają, że nigdzie nie odnotowano strat z tytułu takiego przedsięwzięcia.
Wiele osób mówi mi, że chciałyby, aby nasza miejscowość znów była miastem. Jeden 90-latek przyznał mi wprost, że chciałby tego momentu dożyć
Pomysł przywrócenia praw miejskich nie jest nowy i był poruszany już kilka lat temu, jeszcze za kadencji wójt Teresy Kaczmarek. Ponowne starania o powrót do dawnego statusu rozpoczęto w 2011, a w 2012 przez niemal miesiąc trwały konsultacje podczas których można było wyrazić swoje zdanie za pomocą kart do głosowania. Głosów za przywróceniem praw miejskich było prawie 49 proc., przeciw nieco ponad 42 proc. Aż 9 proc. mieszkańców wstrzymało się od głosu.
Warto jednak dodać, że w samym Otyniu przeciwników było niemal cztery raz więcej niż zwolenników przedsięwzięcia (190 głosów do 56) i to właśnie te wyniki zaważyły na decyzji otyńskiego urzędu o tym, by jednak nie składać stosownego wniosku do ministerstwa. - Ja to odbieram w ten sposób, że była to grupa ludzi, która chciała, by w Otyniu nic dobrego się nie działo - komentuje dziś T. Kaczmarek, która przyznaje, że jej stanowisko w sprawie przywrócenia Otyniowi praw miejskich jest niezmienne. - Uważam, że tak powinno być, bo Otyń na to zasłużył. - mówi. - Otyń ma ten plus, że był już kiedyś miastem. Łatwiej jest odzyskać prawa miejskie niż utworzyć je na nowo, bo wówczas trzeba spełnić szereg wymagań.
Przy podnoszeniu rangi miejscowości do miasta jedyne koszty jakie trzeba ponieść, to wymiana tablic na ścianie urzędów i zakup nowych pieczątek. A trzeba pamiętać, że wówczas łatwiejsza może być droga po unijne pieniądze.