O wiele większe opady deszczu niż zwykle podwyższyły poziom rzeki. Drzewa złamane ostatnią nawałnicą jeszcze spiętrzyły wodę.
Zbiorniki wodne na Brdzie w Mylofie i Koronowie są wypełnione niemal po brzegi. W Zalewie Koronowski brakuje tylko 2 cm do stanu maksymalnego. Woda nie jest już w nich magazynowana, więc w całości musi odpływać korytem rzeki. To, że jest jej za dużo, widać doskonale w centrum Bydgoszczy, gdzie zalane są ciągi spacerowe nad rzeką.
- To zwykła hydrologia. Jeśli w sierpniu tak mocno padało, to wody przybyło. Tymczasem koryto rzeki w Bydgoszczy jest sztuczne, wąskie, wygląda jak ściśnięte gardło - wyjaśnia Władysław Kołybski, dyrektor Zarząd Zlewni Wisły Kujawskiej Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej (RZGW) w Gdańsku. - Normalnie o tej porze roku przez Bydgoszcz przepływa około 17 metrów sześciennych wody na sekundę, a teraz do 45. To obrazuje skalę problemu.
Na spowolnienie spływu wody w środkowym biegu Brdy przez Bory Tucholskie wpłynęła niedawna nawałnica, a dokładniej powalone przez nią do koryta drzewa. Na szczęście teraz koryto jest już praktycznie udrożnione przez pracowników RZGW i wojsko. Z kajakowego ruchu turystycznego wyłączony jest jeszcze odcinek Mylof - Żukowo, ale w kilka dni sytuacja wróci do normy. Osobną kwestią jest zwiezienie połamanych drzew z brzegów, na co rozpisany zostanie przetarg.
Na stronie Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej brak jest ostrzeżeń hydrologicznych. RZGW w Gdańsku uspokaja, że sytuacja jest opanowana i nie ma bezpośredniego zagrożenia powodzią. Nie ma też problemy z bezpośrednim odpływem Brdy do Wisły, bowiem stan największej polskiej rzeki jest niski.
- Gdyby nie było zbiorników w Mylofie i Koronowie oraz dwóch mniejszych - Tryszczyn i Janowo - mielibyśmy w Bydgoszczy o wiele większy problem z wodą - uważa Zygmunt Babiński, hydrolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego. - Zbiorniki początkowo powstrzymywały nadmiar wody, ale teraz nie są już w stanie jej magazynować. Dlatego przydałyby się kolejne.
Na myśl nasuwa się to, co postulował w okresie międzywojennym prof. Karol Pomianowski, twórca koncepcji kaskadyzacji Brdy. Naukowiec nie tylko zaprojektował budowę Zalewu Koronowskiego (sfinalizowaną dopiero w latach 50. i 60. XX wieku), ale chciał także spiętrzyć Brdę w kilku innych miejscach.
- W obliczu zmieniającego się klimatu i związanych z tym coraz większych zagrożeń, warto wrócić do tej koncepcji - przekonuje Zygmunt Babiński.
Profesor widzi też możliwość wybudowania swoistego by-passa, którym nadmiar wód Brdy omijałby zwartą zabudowę Bydgoszczy między Okolem a Fordonem. By-pass musiałby przybrać formę kanału i to o standardzie międzynarodowej drogi wodnej, która zapewniałaby żeglugę śródlądową. Gdyby Brdą płynęła fala powodziowa, zasuwy śluz można by otworzyć, co zapewniłoby swobodny przepływ wody do Wisły. W razie suszy, śluzy zatrzymywałyby każdą kroplę wody.