Wiedza ważniejsza niż skarby
Przez dzikie wykopaliska archeolodzy tracą nie tylko szansę na zdobycie cennych przedmiotów, ale też informacji o miejscu i ludziach, którzy z nich korzystali.
Handel zabytkami kwitnie w internecie. Dzieje się tak mimo sankcji, przed którymi ostrzega też Allegro, najpopularniejszy sklep internetowy w Polsce:
„Zabytki archeologiczne i dobra kultury podlegają ochronie prawnej. Dlatego kupując je lub sprzedając, powinieneś zachować szczególną rozwagę. Pamiętaj, że biorąc udział w nielegalnym handlu zabytkowym przedmiotem, narażasz się na konsekwencje prawne. Nielegalne są oferty przedmiotów zabytkowych, które pochodzą z kradzieży lub zostały pozyskane w inny, niezgodny z prawem sposób (np. znalezione w wyniku prowadzonych bez zezwolenia wykopalisk)” - czytamy na ich stronie.
Mimo to w sekcji „antyki” znajdziemy na Allegro setki ofert. Najlepiej się sprzedają militaria i monety. Są wśród nich przedmioty sprzed tysiąca lat, wiele z nich stanowiłoby ogromną wartość dla polskich muzeów.
Jednak czarny rynek archeologiczny nie tylko zuboża narodowe zbiory, ale też komplikuje zgłębienie wiedzy o dziedzictwie kulturowym naszych przodków.
- Zabytek sam w sobie nie ma takiej wartości jak okoliczności, w których został on znaleziony - tłumaczy Iwona Brzozowska, szefowa Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Bydgoszczy. - Archeolodzy analizują cały kontekst. Zbadanie stanowiska, w którym zabytek został odkryty, pozwala na jego dokładne wydatowanie. Wynikają z tego również dodatkowe informacje, bardzo cenne dla archeologii. Tymczasem dzikie wykopaliska prowadzą do zniszczenia stanowiska i nie dają szansy nie tylko na zdobycie przedmiotów, ale też wiedzy o miejscu i ludziach, którzy w nim żyli.
Stąd zdecydowane działania policji i wspierających ją służb archeologicznych. Na rosnącą skalę zjawiska niszczenia stanowisk archeologicznych przez pseudo-poszukiwaczy konserwatorzy zabytków zwracali uwagę już w 2014 roku w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Przedstawiciele urzędu ochrony zabytków spotkali się z prokuratorami okręgowymi i komendantami powiatowymi z całego województwa kujawsko-pomorskiego i zawarli porozumienie o współpracy.
Na ich celowniku są również poszukiwacze skarbów, posługujący się wykrywaczami metali.
- Takie poszukiwania można prowadzić legalnie - podkreśla Iwona Brzozowska. - Pozwalamy na nie w formie decyzji administracyjnej. Jednak liczba osób, które o nią występują, jest niewielka.
Pewnie dlatego że legalne poszukiwania wiążą się z przekazaniem znalezionych zabytków muzeum, a celem dzikich wykopalisk jest z reguły żądza zysku.
W 2015 roku liczył na nią mężczyzna przyłapany z wykrywaczem metali w Wierzbiczanach, w gminie Gniewkowo. Sprawa trafiła do sądu, który orzekł 700 zł grzywny plus 120 zł kosztów sądowych.
Kujawsko-pomorska policja zatrzymała też 47-latka z Bydgoszczy, który wystawiał na licytację w internecie m.in. groty, spinki i siekierki kamienne. Podawał, że niektóre z nich są oryginalne. Biegły potwierdził ich autentyczność. Oszacował, że siekierki są wykonane z krzemienia wołyńskiego, w tym jedna oprawiona w drewniany trzonek (wykonany współcześnie). Były one powszechnie wykorzystywane w epoce neolitu (V tysiąclecie przed Chrystusem do połowy III tysiąclecia przed Chrystusem) na obszarze dzisiejszej Polski.