Więcej mitów, niż prawdy o charakterze prezesa [rozmowa]
Rozmowa z dr. Wojciechem Peszyńskim, politologiem z UMK w Toruniu, o rządowych demonstracjach cyklicznych.
- Grupa posłów PiS złożyła projekt nowego prawa o demonstracjach cyklicznych. Teraz rząd, przez wojewodów, będzie decydował, komu i gdzie będzie wolno demonstrować.
- Przypomnę, że Polacy są strasznie przekornym narodem. Niekoniecznie korzystamy z możliwości głosowania czy demonstrowania, ale jak nam ktoś próbuje odbierać prawa obywatelskie, to działamy przekornie i niepokornie. Przykładem batalia o Trybunał Konstytucyjny, Czarny Protest, a jeszcze wcześniej - protest przeciwko ACTA czy niezgoda na wybieranie prezydenta w wyborach pośrednich przez Zgromadzenie Narodowe, co chciał wprowadzić Donald Tusk. Ludzie poczuli, że ktoś próbuje im coś odbierać. Dodam, że dziś wyczerpuje się siła rażenia demonstracji KOD. PiS ma przychylnego prezydenta, większość w Sejmie i w Senacie, i wprowadza ustawy, na których im zależy. A demonstracje pokazują, że rząd nie zabrania - proszę bardzo, demonstrujcie. Nikt na marsze policji czy obrony terytorialnej nie wyśle. Gdyby PiS chciał to ograniczyć, to strzeliłby sobie „samobója”.
- Jarosław Kaczyński boi się demonstracji opozycji?
- Już teraz - nie. Przestraszył się demonstracji z grudnia ubiegłego roku, gdzie zorganizował kontrmanifestację, na którą przyjechało mniej ludzi. Upłynął rok, a Jarosław Kaczyński w każdym wywiadzie mówi: pokażcie, w którym momencie jestem dyktatorem? Nie wierzę, żeby zależało mu na zmianie.
- Na razie jest za zimno?
- Jeżeli narodowcy potrafili zgromadzić w święto niepodległości siedem razy więcej ludzi, niż KOD? No dobrze, wiem, oni to robią raz w roku, ale prawdą jest, że liczba uczestników demonstracji KOD-u systematycznie spada. Nietrafna wydaje mi się też teza, że prezes PiS przestraszył się marszu kobiet. Gdyby PiS-owi zależało, to by swoje zrobił. A tu raczej zależało im na pokazaniu prawicowym grupom i stowarzyszeniom „dla życia”, że PiS nie będzie ich zakładnikiem.
- A jeśli chodzi o to, żeby PiS dalej mógł celebrować w spokoju „miesięcznice”, bez transparentów opozycji z cytatami, co Lech Kaczyński mówił o Trybunale Konstytucyjnym?
- Nie sadzę, żeby się aż tak tym przejmował. Nie wiem, jaki mógł być powód złożenia takiego projektu? Jarosław Kaczyński nie jest megalomanem. Nie dba o to, jak będzie postrzegany. Wie, że ma dużo negatywnego elektoratu, dlatego przeprowadził udane operacje z kandydatami na prezydenta i premiera. No i jest konsekwentny w działaniu, także tym niepopularnym.
- Paweł Wrabiec z Obywateli RP na łamach „Wyborczej” twierdzi, że to odwet za ich ultimatum. Zagrozili, że kiedy Jarosław Kaczyński rozkopie groby ofiar - oni staną podczas „miesięcznicy” na miejscu krzyża smoleńskiego.
- Na razie ekshumowane będą ofiary, których rodziny wyrażają na to zgodę. Obawiam się, że dojdzie do scen, kiedy wdowa lub dzieci ofiar zaczną dosłownie blokować ekshumacje. Prędzej tam dojdzie do przepychanek i użycia siły, niż podczas blokowania krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.
- Nie powinniśmy obawiać się takich pomysłów PiS?
- Możemy być niezadowoleni z polityki PiS i wyrażać te emocje, ale o groźnym charakterze Jarosława Kaczyńskiego jest więcej mitów, niż prawdy. Przed objęciem rządów przez PiS były głosy, że teraz się zemszczą, będą zatrzymania i aresztowania, ale nic takiego się nie stało. Kaczyński jest zbyt dużym strategiem i wyrachowanym graczem, żeby rozbić się o takie detale. Potrafi wzniecić konflikt, ale dobrze nim zarządza, choć czasami brakuje mu umiaru. Prezes musi pamiętać, że po każdym konflikcie obywatele są pobudzeni emocjonalnie, a od przemocy symbolicznej do faktycznej jest niewiele.