Więcej autobusów, tańsze bilety, ulgi na basenie, czyli połączenie po roku
- Co się zmieniło? Chyba nic. No, autobusy jeżdżą częściej - te słowa można usłyszeć jako pierwsze po ponad roku od zjednoczenia z miastem.
To od 1 stycznia 2015 r. Zielona Góra połączyło się z gminą wiejską. W skład większego miasta weszło 17 sołectw, często o bardzo różnym charakterze. Obok Przylepu, Raculi czy Starego Kisielina, które egzystowały od zawsze jako dzielnice Zielonej Góry, po tak oddalone wsie jak Jarogniewice czy Jeleniów, gdzie miasto nadal pozostaje dość obcym organizmem. Wszystkie te miejscowości z pewnością połączyła jedna rzecz, którą wymieniają wszędzie, gdy zapytać - miejskie autobusy.
Dziś każdy do centrum miasta dojedzie autobusem MZK za 3 zł (bilet papierowy, elektroniczy to 2,60 zł). Renciści za 1,5 zł. Przed połączeniem za bilet PKS-u w Janach trzeba było zapłacić 4,3 zł i zniżek nie było. A z Jeleniowa czy Jarogniewic bilet kosztował 6 zł. - Byleby tylko jak najszybciej drogę do miasta zrobili, bo bez niej to nam autobusy zabiorą. Teraz asfalt leży tylko na jednej stronie trasy - mówi Tadeusz Sadecki z Jarogniewic. - Te połączenia z miastem to najlepsza sprawa.
Jeśli spytać ludzi w poszczególnych wsiach, co się zmieniło po zjednoczeniu? Czy teraz jest lepiej czy gorzej? Większość pytanych szybko odpowiada, że nic się nie zmieniło w ich życiu. Dopiero później w rozmowie wychodzą zmiany. - Ktoś taki jak ja bez samochodu, przed połączeniem był bardzo ograniczony. Nie było do nas autobusu. I gdy trzeba było jechać do miasta na zakupy lub do lekarza, to musiałam autostopem jechać - wspomina pani Teresa z Ługowa (nazwisko do wiadomości redakcji). - Teraz mamy autobus miejski, oświetlenie ulic. Dlatego ja zawsze będę broniła pomysłu połączenia z Zieloną Górą. To najlepsze co udało się zrealizować.
W czasie referendum połączeniowego, "za" głosowało w Raculi nieco więcej osób niż przeciw. - Teraz to chyba większość byłoby na tak - mówi Danuta Michalska z Raculi. - Dużo dobrego zrobiły zniżki dla seniorów na autobusy, na basen, i to, że podatki nie podskoczyły. A czasami są mniejsze niż były.
Jak się okazuje rok to mało, żeby efekty połączenia były bardziej widoczne dla mieszkańców, którzy często nie zdają sobie sprawy, że są świadkami małej rewolucji w ich miejscowościach. Miliony złotych z tzw. bonusa połączeniowego zmienią ich ulice już wkrótce. Np. w Raculi, po oddanej w styczniu do użytku kanalizacji, przystępują do budowy dróg. Pójdzie na to 11 mln zł.
- A i tak nie wystarczy na wszystkie ulice - mówi sołtys Raculi Mirosława Jabłonka. - Właśnie zastanawiamy się, czy położyć na ulicach polbruk czy płyty ażurowe.
W Starym Kisielinie budowa dróg pochłonie 8,3 mln zł, w Nowym Kisielinie - ponad 5 mln zł. - Gdyby była nadal gmina, za mojego życia nie mielibyśmy szans na takie inwestycje, jak dziś - powiedział sołtys Nowego Kisielina Andrzej Zalewski.
Bonus połączeniowy idzie też na inne cele: budowę zbiornik retencyjnego na os. Czarkowo, remont pałacu w Starym Kisielinie czy, jak w Łężycy na zagospodarowanie skweru rekreacyjnego.
Oczywiście obok głosów poparcia są i przeciwnicy, którzy narzekają, że w czasach gminy było mniej formalności, a wójt dostępny na co dzień. - Moim zdaniem po połączeniu jest nam gorzej, bo trudno cokolwiek wywalczyć w mieście - wyznaje Krystyna Łuzowska ze Stożnego. - W szkole dzieciom obcięto dodatkowe zajęcia. A gmina na nie dawała. Nie możemy się doprosić o połatanie drogi, przez to praktycznie jesteśmy odcięci od świata. Mówią, żeby wszystko robić z bonusa.
Ale będą też inwestycje poza bonusem np. ścieżki rowerowe, kanalizacja w Zatoniu i Ochli, park w Zatoniu... Najbliższe pięć lat pokaże, jak zmieni się dzielnica Nowe Miasto, czyli była gmina.
Za rok znów zapytamy o przebieg integracji miasta z byłą gminą