Widać, że w polityce Kaczyńskiego coś pękło [rozmowa]
Rozmowa z posłem Krzysztofem Brejzą, posłem Platformy Obywatelskiej.
- Kiedy z ust parlamentarzystów słyszymy, że kraj stanął na krawędzi wojny domowej i grozi nam rozlew krwi, to mamy się czego bać?
- Powinniśmy się bać Jarosława Kaczyńskiego. On zarządza strachem. Przypomnę rozradowaną twarz prezesa PiS, kiedy w nocy z posłem Piotrowiczem wyjeżdżali z Sejmu. To jest świadectwo, że Polacy powinni się bać właśnie jego. Sytuacja idzie w bardzo złym kierunku, który wybrał i nadaje Jarosław Kaczyński.
- Znaleźliśmy się na prostej drodze do dyktatury w Polsce?
- Zaczęło się wprowadzanie standardów wschodnich, białoruskich w Polsce. Wyrzucenie dziennikarzy z Sejmu, oczyszczenie korytarzy sejmowych, galerii jest pierwszym krokiem do wprowadzenia państwa autorytarnego. Zaraz władza zacznie jeździć "na kogutach" po specjalne wybranych dla siebie pasach drogowych.
Staniemy się państwem, w którym obywatele nie dowiedzą się, co się dzieje w Sejmie. Ta władza jest coraz bardziej bezczelna i pewna siebie.
- Nie za daleko idące wnioski?
- Wcale nie, bo widzę, jak zachowują się posłowie PiS. To buta i pycha. Dziennikarze im przeszkadzają. Boję się nie tyle o opozycję, ale o stan państwa polskiego, kiedy ostatni bezpiecznik - w postaci czwartej władzy, mediów - zostanie przepalony. Na razie mamy niszczenie Trybunału Konstytucyjnego. A teraz atak na kolejną władzę. Jeśli ona przepadnie, to walec PiS będzie mógł pojechać w każdym kierunku i zniszczyć wszystko przed sobą.
- Premier Szydło w telewizyjnym wystąpieniu przedstawiała kraj po roku rządów PiS jako kwitnący, a nie zniszczony, o czym mówi opozycja.
- Pani premier była strasznie zdenerwowana i zestresowana. Bardzo nerwowo gestykulowała rękami. Mowa ciała mówi wszystko. To był strach, strach i jeszcze raz strach. I wielkie nerwy.
- Podczas tych ostatnich dni przemknęła panu myśl, że władza jest na wyciągniecie ręki i wystarczy tylko mocniej się po nią wychylić?
- Nie myślę o przejęciu władzy, chociaż zdaję sobie sprawę z klimatu, który nie służy PiS. Przecież rozmawiam z ludźmi w naszym okręgu wyborczym, a w ostatnich dniach dostawałem mnóstwo telefonów i esemesów oraz wiadomości w mediach społecznościowych od mieszkańców Bydgoszczy, Inowrocławia, Świecia i Żnina. Oni popierają działania opozycji. Odzywają się również ludzie, którzy nigdy nie interesowali się polityką. Widać, że coś pęka w społeczeństwie. Społeczeństwo obudziło się i to jest wielki problem Jarosława Kaczyńskiego, który pootwierał już wiele frontów walki z: nauczycielami, pielęgniarkami, służbami mundurowymi, rolnikami.
Całe społeczeństwo jest skłócone. Widać, że to wszystko wymyka się spod kontroli Jarosławowi Kaczyńskiemu.
- Tylko w grudniowym sondażu poparcie dla PiS było większe niż dla PO i Nowoczesnej razem wziętych.
- To są sondaże rządowej agencji. Z innych sondaży – po zsumowaniu głosów – wynika przewaga ugrupowań opozycyjnych. A przypomnę, że PiS ma zerową zdolność koalicyjną. Zwyciężyli w wyborach przed rokiem tylko dlatego, że lewica nie przekroczyła progu i PiS zgarną pule mandatów, które nie odzwierciedlają poparcia społecznego, bo ci, co głosowali na lewicę nigdy nie zagłosowaliby na PiS.
- Ludzi będzie bardziej interesowało 500 plus na dzieci czy warunki pracy dziennikarzy w Sejmie?
- Wierzę w Polaków. Mamy w sobie – nawet przy rozbudzeniu sfery socjalnej – wielkie poczucie wolności. To nas zawsze wyróżniało. Ludzie nie lubią, ażeby ktoś ich ograniczał. Niezależnie od wykształcenia, zawodu od wieków mamy we krwi, w genach zapisane poczucie miłości do wolności. Jest niesamowicie wyczulony instynkt wobec tych, którzy chcą nam tę wolność zabrać.
- Protesty odbywają się w dużych miastach. Ma pan pomysł przekonania Polaków w gminach i powiatach?
- Będą organizowane protesty przed biurami PiS. Jako opozycja myślimy też, co dalej robić. Jestem pewien, że jeśli trzeba będzie protestować, to mieszkańcy tzw. prowincji wyjdą na ulice. Na czarny protest w Mogilnie przyszło około 60 kobiet, a w Inowrocławiu ponad 300! Nie mówię już o Bydgoszczy. PiS uruchomił mechanizmy społeczeństwa obywatelskiego, które prędzej czy później obali tę władzę. Ta władza, w niesamowitym tempie się wyczerpuje i wypala.
- Jarosław Kaczyński zjednoczył opozycję?
- Najważniejsze jest to, że dzięki ruchowi posła Kaczyńskiego opozycja jest zwarta. Nie ma żadnej wyrwy. Bardzo wymowne było zachowanie ruchu Kukiza, który dystansuje się wobec obu stron. Widziałem jak "karbowy" Jarosława Kaczyńskiego, czyli poseł Suski biegał po sali i próbował namawiać niektórych posłów z ruchu Kukiza. Tak obrzydliwego obrazka, takiej korupcji politycznej – wyciągania i przeciągania posłów opozycji, żeby przyszli, bo brakuje kilku do kworum, to w życiu nie widziałem.
- Nie takie rzeczy widział Sejm.
- Takich jeszcze nie. To jest obraz rządów PiS.
- Zagrał w panu nerw dziennikarski, kiedy filmował pan Zbigniewa Ziobrę podpisującego listę obecności po obradach?
- Składanie podpisów po czasie jest poświadczeniem nieprawdy. Minister Ziobro był bardzo zaskoczony, od razu pojawiły mu się wypieki na twarzy i czerwień na uszach i policzkach. Widać on i pozostali – wstydzili się i nie potrafili powiedzieć, dlaczego się tak zachowują. Przez kilka godzin transmitowałem to, co dzieje się w Sejmie, ponieważ nie było dziennikarzy.
- Prezydent Duda prowadzi konsultacje z liderami partii opozycyjnych, a PiS jakby próbuje się wycofać z tych zapisów na dziennikarzy w Sejmie.
- Widać, że w polityce Kaczyńskiego coś pękło skoro dał sygnał marszałkowi Karczewskiemu do spotkania, na które przyszli m.in. dziennikarze związani z PiS, a niektórzy już takie słodkie dialogi prowadzili z marszałkiem Senatu, że uwiarygodniali tę politykę. Żenujące. Byli też dziennikarze niezależni. Rozmowy z prezydentem też mają swój walor.
- Do świąt wszystko ucichnie?
- Wszystko w głowie Jarosława Kaczyńskiego. To on - jak zawsze – jest scenarzystą tego konfliktu. Nigdy niczego nie zbudował, a zawsze burzył – nie patrząc czy to święta czy nie.