Wezwali kierowcę na 21. Prezydent: To za późno!
Nocnych wezwań do straży miejskiej już nie będzie.
O godz. 16 Leon Stankiewicz dostał mandat za złe parkowanie. Został wezwany do siedziby straży miejskiej na godz. 21.15. Nie poszedł. - Może jeszcze niech wezwą mnie o północy. Bądźmy poważni - mówi.
Wysłał skargę do komendanta straży Krzysztofa Kolendy. Ten odpisał, że strażnik, który wezwał Stankiewicza pracował od godz. 14 do 22. A praktyka jest taka, że patrol zjeżdża do jednostki godzinę przed fajrantem. I wtedy wzywani są kierowcy, którzy dostali mandaty.
Stankiewicz nie dał za wygraną. Napisał do prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Ten przyznał, że nie powinno się wzywać ludzi na 21.15. - Poleciłem komendantowi, by tego typu sytuacje nie miały miejsca - mówi.
Straż miejska zapewnia, że się do polecenia zastosuje.
Znak stoi. Ale wlepiać mandatów nie można
- Spółdzielnia ustawiła sobie bezprawnie ten znak, a straż miejska przyjeżdża i wlepia mi mandaty. W jakim kraju my żyjemy? - denerwuje się Leon Stankiewicz.
Zasłynął na początku roku wygraniem procesu z posłem Jackiem Żalkiem. Polityk przywłaszczył jego zdjęcie i wykorzystał w kampanii wyborczej.
Stankiewicz także teraz zamierza walczyć w sądzie. Tym bardziej że - jak mówi - podczas ostatniej interwencji strażnik miał użyć wobec niego siły fizycznej. - Pomijając już wszystko inne, nie zamierzam płacić mandatów za coś, za co się nie należy - mówi. Stawia samochód na chodniku przed blokiem przy ul. Hallera 42. Zapewnia, że nie tarasuje przy tym przejścia.
- Ustawiliśmy znak na wniosek mieszkańców. Chodnik jest traktowany przez niektórych jak ulica. Kierowcy skracają sobie drogę jadąc w kierunku ul. Hallera m.in. spod bloku przy ul. Leszczynowej 55 - mówi Barbara Wacław, kierowniczka administracji os. Dziesięciny I.
Podkreśla, że Stankiewicz może parkować gdzie indziej. - Chociażby obok bloku przy ul. Hallera 40 czy Leszczynowej 56 - odsyła Barbara Wacław.
Natomiast Leon Stankiewicz przekonuje, że miejsc parkingowych na całym osiedlu jest jak na lekarstwo. - Gdyby było inaczej, po stawiałbym tam, gdzie narażam się na mandaty? Na 150 mieszkań, blok przy ul. Hallera 42 dysponuje tylko 24 miejscami parkingowymi. A z części z nich korzystają również mieszkańcy innych bloków - tłumaczy.
Pytamy administrację, kto wydał pozwolenie na ustawienie znaku. - Nikt. To nasz teren. Mamy prawo oznakować go tak, jak chcą tego mieszkańcy - twierdzi Barbara Wacław.
Przemysław Kownacki ze stowarzyszenia Białostockie Drogi mówi, że administracja owszem, może postawić znak, ale należy go traktować nie inaczej jak ozdobę. - W okolicy nie ma znaku „strefa ruchu” czy „strefa zamieszkania”. Nie jest to droga publiczna ani wewnętrzna - bo mówimy o chodniku - to strażnicy nie mają prawa wlepiać mandatów - uważa.
Co innego mówi Jacek Romanowski z zespołu prasowego komendanta wojewódzkiego policji. - Nie jest ważne, czy teren o którym mowa jest strefą ruchu czy nie. Znak postawiła spółdzielnia zgodnie z prawem i należy się do niego stosować - mówi.
Leon Stankiewicz pyta więc, jakim prawem po chodniku może jeździć ciągnik należący do administracji? - Skoro znak mówi o zakazie ruchu, no to chyba obowiązuje wszystkich - denerwuje się.
Barbara Wacław tłumaczy, że do bloku musi być swobodny dojazd dla służb. - Niech pan Stankiewicz zamiast wysyłać pisma przejdzie się po mieszkaniach i zbierze podpisy, by na zapleczu jego bloku zbudować parking. Wiem, że nie wszyscy się na to zgadzają - mówi.
Stankiewicz twierdzi, że był już w tej prawie w administracji. - Powiedzieli, że nie ma tam miejsca na parking - kwituje.