Weź się nie bój lekarza. Lepiej wiedzieć wcześniej niż za późno
O dermatoskopii, czerniaku, zabójczych solariach i niebezpieczeństwie nadmiernego korzystania ze słońcaz dr. Michałem Lewandowiczem, specjalistą chirurgii onkologicznej i plastycznej, rozmawia Dariusz Pawłowski
Rak skóry, rak piersi - co w pana odczuciu jest głównym powodem podjęcia decyzji o odwiedzeniu pańskiego gabinetu? I dlaczego strach? I dlaczego tak późno?
W moim odczuciu przyczyny owej decyzji zmieniają się. Rzeczywiście, jest grupa pacjentek, szczególnie starszych, które przychodzą do mnie, bo zauważyły u siebie coś, czego się przestraszyły. Jednak mamy coraz więcej pacjentek i pacjentów wyedukowanych, świadomych konieczności profilaktyki. Ludzie starają się teraz żyć zdrowo, mają odpowiednie diety, uprawiają sporty, dbają więc również o to, by zabezpieczyć się przed chorobami, albo wykryć je na bardzo wczesnym etapie. Nawet gdy nie dostrzegają jakichś podejrzanych symptomów, przychodzą po prostu sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. I to jest optymalna sytuacja, ponieważ w większości przypadków zyskują spokój, a jeżeli wykryjemy jakąś niewielką zmianę, to można sobie jeszcze z nią poradzić małym zabiegiem chirurgicznym, ambulatoryjnym, ze znieczuleniem miejscowym, bez angażowania dodatkowo całej chemioterapii, radioterapii i tym podobnych.
Czy świadomość profilaktyki ma związek z płcią? Mam wrażenie, że mężczyźni idą do lekarza, gdy już naprawdę boli...
Jest w tym dużo prawdy. Mężczyźni koncentrują się na innych sprawach, mają inne zainteresowania niż zdrowie. Kobiety natomiast mocniej są zaangażowane w tematykę związaną ze sprawami socjalnymi, społecznymi, zdrowotnymi. Także dlatego, że są matkami, pragną wiedzieć, jak zdrowo żyć, jak zdrowo wychowywać dzieci. Siłą rzeczy pogłębiają swoją wiedzę w tym zakresie w sposób bardziej kompleksowy niż mężczyźni. Natomiast często jest tak, że te kobiety przyprowadzają potem do nas swoich mężczyzn. Badają się, stwierdzają, że to wartościowe działanie i od razu zapisują swoich mężów, partnerów, mężczyzn z rodziny.
Zatem badajmy się, niezależnie od płci. Czy także dlatego, że nowotwory to rosnący problem, chorujemy coraz częściej?
Tak się wydaje. Żyjemy coraz szybciej, zmienia się nasze środowisko, pożywienie, wszystkie te elementy mają na nas decydujący wpływ. Kiedyś występowały głównie choroby infekcyjne, wywołane przez bakterie, drobnoustroje. I dziesiątkowały one osoby w młodym wieku. W tej chwili długość życia jest coraz większa, społeczeństwo też spotyka się z zupełnie innymi bodźcami niż dawniej. Zmienia się zatem również spektrum chorób, które nas dotykają. I da się zauważyć większą intensywność występowania pewnych odmian nowotworów. Należy do nich czerniak, który w szczególny sposób przyczynia się do śmiertelności wśród ludzi młodych, między 20. a 40. rokiem życia.
Co zatem, z punktu widzenia dermatoskopii, powinno nas zaniepokoić?
Kiedyś wyznacznikiem była tak zwana reguła ABCDE, ułożona w języku angielskim. Asymmetric, czyli zmiany na skórze barwnikowe, asymetryczne. Borders, czyli mające nierówne granice. Colors - mające kilka kolorów, odcieni. Diameter, czyli o średnicy powyżej pięciu milimetrów. Evolution, czyli wykazujące cechy ewolucji. Wydawało się, że to są te straszne zmiany, które trzeba wycinać. W dobie dermatoskopii jesteśmy w stanie ocenić zmiany skóry w zupełnie nowy sposób. Dzięki ich specjalnemu oświetleniu i powiększeniu widzimy dużo więcej szczegółów, które pozwalają precyzyjniej stwierdzić, że albo konieczny jest zabieg, albo dana zmiana jest niewinna, łagodna. I większość pacjentów właśnie dyskwalifikujemy od leczenia. Nie wykonujemy dermatoskopii, żeby zachęcać do wycinania znamion. Jeżeli znamię nie jest podejrzane, nie ma sensu go usuwać. Tak samo, jak nie ma sensu smarować kremem przeciwsłonecznym tylko znamienia - trzeba chronić całą skórę. Czerniaki częściej powstają na skórze zdrowej niż na bazie znamion. W moim przekonaniu dermatoskopię należy traktować profilaktycznie i powinna ją wykonywać każda dorosła osoba raz na dwa lata. By wiedzieć. Najmniejszy czerniak, jaki został znaleziony dzięki dermatoskopii, miał niecały milimetr średnicy.
To badanie nieprzyjemne, niekomfortowe, bolesne?
Zwykle taka konsultacja trwa około 15-20 minut. Prawie zawsze proszę pacjenta, by się rozebrał do bielizny, a jeżeli jest taka potrzeba, to zaglądamy i pod bieliznę. Następnie oglądamy każde znamię, miejsce przy miejscu, duże, małe i malutkie. Pacjent kładzie się na leżance na plecach, potem na brzuchu, oglądam pacjenta z każdej strony, łącznie ze stopami i podeszwami stóp. I w końcu najczęściej klepiemy się po ramieniu i rozstajemy w dobrym nastroju na następne dwa lata. To jest taki okres, na który pacjenta niemającego podejrzanych zmian możemy bezpiecznie wypuścić do domu. Zobowiązujemy też oczywiście pacjentów, by się sami w domu, przed lustrem, oglądali raz w miesiącu. Czasami fotografujemy niektóre znamiona i prosimy o spotkanie za kilka miesięcy, by porównać, czy zachodzą jakieś niepokojące zmiany. To pozwala wykryć niebezpieczeństwo.
A zabieg usunięcia źle rokującego znamienia jest mocno inwazyjny?
Przeciwnie. Są to zwykle zabiegi ambulatoryjne, wykonuje się je w znieczuleniu miejscowym. Zmiana zostaje wycięta, zakładane są szwy i opatrunek. Po tygodniu lub dwóch szwy są zdejmowane, pacjent otrzymuje również wyniki badania histopatologicznego.
Powiedział pan, że konsultacja zwykle kończy się pozytywnym dla pacjenta werdyktem. Może pan określić procentowo ile osób wychodzi po dermatoskopii z poczuciem ulgi?
Oceniam, że przynajmniej 90 procent pacjentów wychodzi z poczuciem bezpieczeństwa: że wszystko jest w porządku, zostali rzetelnie zbadani, są pod kontrolą. I mają dwa lata spokoju.
Na co zatem uważać? Nie możemy przecież powiedzieć ludziom wybierającym się na wakacje: nie opalajcie się.
Zgadza się, nie możemy. Chociaż należy mieć świadomość, że każda opalenizna jest dowodem na uszkodzenie komórek skóry. Najważniejszym przesłaniem jest zatem to, by korzystać ze słońca rozsądnie. I podkreślam, że ze słońca, a nie z solariów. Bo niestety solaria są urządzeniami, które generują najwięcej szkodliwego promieniowania ultrafioletowego. I myślę, że właśnie solaria przyczyniają się do tego, że czerniak dotyka przede wszystkim młode kobiety. Na szczęście po staraniach lekarzy solaria zostały w Polsce zakazane dla osób poniżej 18. roku życia. Najważniejsze jest to, żeby unikać oparzeń słonecznych, szczególnie w dzieciństwie. Wiem, że to dziwnie brzmi na przykład dla dzisiejszych babć, bo kiedyś uważano, że opalone dzieci to okazy zdrowia...
Przecież to witamina D!
Witaminy D nasz organizm produkuje wystarczająco dużo w słoneczne dni, by wystarczyło nam jej na cały rok. Poza tym jest mnóstwo preparatów i akurat tę witaminę bezpieczniej jest suplementować w okresach, kiedy słońca jest mniej, niż próbować nasycić się nią na siłę. Oparzenia słoneczne są równoznaczne z uszkodzeniem komórek skóry. I są to uszkodzenia, które dotyczą DNA komórek, czyli materiału genetycznego, a więc mutacji w obrębie komórek. I jeżeli nałoży się na siebie kilka takich mutacji, uszkodzenia następujące po sobie, może się okazać, że komórki wydostają się spod kontroli organizmu. To jest mechanizm rozwijania się nowotworu - komórki przestają reagować na sygnały wydawane przez organizm, rozmnażają się w sposób niekontrolowany i tworzą lite, tkankowe formy. Oparzenia słoneczne w dzieciństwie nie dają objawów, ale na starość, gdy się skumulują, zaagregują zmiany w komórkach, to zaczynają nam wyrastać nowotwory. Pojawiają się one przede wszystkim w miejscach, które są poddane nasłonecznieniu: na twarzy, na nosie, na powiekach, na uszach - dlatego przypominam mamom, że gdy zakładają swoim pociechom czapeczki z daszkiem, to powinny posmarować im uszy kremem. Zalecane są również okulary przeciwsłoneczne, ale z filtrem UV. Okulary najgorszego gatunku mogą poczynić więcej szkody niż pożytku. Rozumiem, że zmienił się nasz tryb życia i pracy w roku. Przez pięćdziesiąt tygodni pracujemy od rana do wieczora w korporacji w zamkniętym pomieszczeniu, a potem przez dwa tygodnie chcemy wszystko nadrobić na plaży. Dlatego apeluję o rozsądek. Jest teraz świetna odzież z filtrami UV, dobrze jest nosić kapelusze, należy unikać silnej słonecznej ekspozycji, szczególnie w godzinach południowych.
Znikąd ratunku?
Ależ jest: zdrowy rozum i profilaktyka. Staramy się na szczęście odchodzić od medycyny, która jest oparta na opiniach różnych osób i wybieramy medycynę opartą na faktach. W naszej klinice przeprowadzamy wiele akcji edukacyjnych, ostatnio na przykład zaprosiliśmy na szkolenie z rozpoznawania czerniaków m.in. podpaznokciowych osoby z branży beauty. Spotkało się to z dużym zainteresowaniem. Chcemy coraz więcej wiedzieć. To budujące.