Kolejny ekstremalny bieg ma za sobą Zbigniew Malinowski, zawodnik z Kołobrzegu. Po raz kolejny przekroczył on granicę własnej wytrzymałości.
Zbigniew Malinowski, urodzony w 1954 roku ultramaratończyk z Kołobrzegu, wziął udział w elitarnym biegu górskim we włoskim Cortina d’Ampezzo pod nazwą The North Face “Lavaredo Ultra Trial”. Dystans tego ekstremalnego biegu wynosił 124 km z przewyższeniem 6 400 m i limitem 30 godzin. O godz. 23.00. na linii startu w Cortina d’Ampezzo na wys. 1224 m n.p.m. stanęło 1513 zawodników, a rywalizację ukończyło tylko 1065 osób.
Warto przy tym podkreślić, że organizatorzy dopuszczali do zawodów jedynie osoby, które wyposażone są w konkretny sprzęt umożliwiający w miarę bezpieczny sposób pokonanie trasy: plecak, 1 l. płynu, folię termiczną, gwizdek, tel. z roamingiem, zapasowe baterie, kurtkę wodoodporną, koszulkę z długim rękawem, polar, długie spodnie, czapkę, rękawiczki, latarkę czołową z zapasem baterii, kubek na płyny, specjalistyczne obuwie trialowe, batony i żele energetyczne w zależności od indywidualnych potrzeb oraz pieniądze na ew. powrót z trasy. Warunki atmosferyczne były skrajne: raz w Dolimitach temperatura sięgała aż 35 stopni Celsjusza, by nocą uczestników rywalizacji zmoczyć obfitym deszczem i burzami. - Błyskawice niekiedy pomagały nocą w orientacji, wiec nie było tak źle - skwitował Malinowski. Ostatecznie zajął 717. miejsce z czasem 25 godz. 08 min. 45 sek. Ktoś mógłby rzec - uplasował się w środku stawki, daleko od czołówki. Nic bardziej mylnego.
Niezmordowany kołobrzeżanin od trzech miesięcy miał kontuzję pasma biodrowo-piszczelowego. W zmaganiach wystartował używając specjalnych plastrów, taśm usztywniająco-rozgrzewających, praktycznie na całej długości lewej nogi, aż po biodro. Dla niego była to nowość, bo od 26 lat, odkąd uprawia sporty ekstremalne, z aż tak poważnym urazem się nie zmagał. Nigdy wcześniej też nie musiał korzystać z tylu specjalistycznych konsultacji lekarskich i zabiegów rehabilitacyjnych, które miały na celu postawić go na nogi przed zawodami.
- Miałem ogromne wątpliwości, czy w ogóle wystartować - przyznał Malinowski. - Jedynie ja sam wiem, jak bardzo bolało, jak było piekielnie ciężko. Każdy sportowiec posiada inny poziom odczuwania bólu, znoszenia trudów zawodów, a biegacze długodystansowi na biegach trialowych szczególnie. Ale mimo kontuzji, na środkach przeciwbólowych, wystartowałem - relacjonował.
Ten wysiłek sportowiec z Kołobrzegu okupił wielkimi wyrzeczeniami i dotkliwymi urazami. Stracił wszystkie paznokcie kontuzjowanej nogi oraz paznokieć dużego palca na drugiej. Do tego zdrowej nogi nie ominęła kontuzja stawu skokowego i odnowienie urazu rozcięgna podeszwowego. Dlaczego więc aż tyle ryzykował? Jak sam mówi, chciał tam być, po prostu. - To inny wymiar, to wewnętrzne piękno. Chętnie dzielę się przeżyciami oraz radością ze wszystkimi, bo radość innych jest moją największą radością. Chcę zarażać innych pasją biegania i “żyć życiem”, a czasami iść inną drogą - podkreślał.
Teraz jest czas, przynajmniej do września, na wyleczenie kontuzji. Wtedy to Malinowski planuje wystartować w 100-kilometrowym biegu Ultra Janosik w polskich i słowackich Tatrach. Następnie, 26 września, pan Zbigniew wyjeżdża już po raz 14. do Grecji, by tam wystartować w historycznym biegu z Aten do Sparty na dystansie 246 km. Dodać należy, że kołobrzeżanin jest jedynym zawodnikiem na świecie, który pokonał ten dystans 13 razy z rzędu, od 2004 do 2016 roku.