Weszliśmy do środka Pomorzanina [WIDEO, ZDJĘCIA W WYSOKIEJ ROZDZIELCZOŚCI]
„Pomorska” jako pierwsza zwiedziła zamkniętego 14 lat temu Pomorzanina. A raczej to, co z niego zostało.
Klimat jak z horroru - mało światła, pełno gruzu, niewielkie pomieszczenia, z których wychyla się duch dawnych lat. Z podłogi wystają gwoździe - pozostałości po widowni. Trzeba uważać, gdzie stawia się stopę, bo można wpaść do głębokiej dziury. Sprzętu kinowego prawie wcale, za to sporo śmieci i piwniczny zapach. Na to, że kiedyś naprawdę było tu kino wskazuje jeden stary plakat do filmu „Cube” i kurtyna, kryjąca dziurę po dawnym ekranie.
Bodaj najsłynniejsze kino w Bydgoszczy, czyli Pomorzanin nie spełnia swojej funkcji już od czternastu lat. Ostatni seans został zagrany w czerwcu 2003 roku. - Ja sam byłem na jednym z ostatnich - to chyba była któraś z części „Gwiezdnych wojen” - mówi pan Robert Polański, który od pewnego czasu jest najemcą części budynku i handluje przy wejściu do kina. Zna też trochę miejsce „od kuchni”. Oprowadza nas po nim razem z Małgorzatą Dziemitko z firmy Moderator Inwestycje, która niedawno kupiła stare kino.
Wizyta w Pomorzaninie to - przynajmniej dla mnie - powrót do dzieciństwa. Wejście, długi wąski korytarz z lustrami, a na końcu foyer. No i oczywiście kasa biletowa. - Zazwyczaj była czynna jedna, ta po prawej stronie, jeśli patrzy się od głównego wejścia - opowiada pan Robert, który ze względu na nazwisko bardzo tu pasuje. - Gdy trzeba było, uruchamiało się drugą. Ale to rzadko.
Co ciekawe, Moderatorowi po tygodniach poszukiwań udało się znaleźć bileterkę, która przez lata pracowała w Pomorzaninie. - Jak udało się nam ustalić, teraz ma już prawie 90 lat, a przestała tu pracować w 1984 roku - mówi Małgorzata Dziemitko. - Na pewno ma do opowiedzenia niejedną ciekawą historię związaną z kinem. Mamy nadzieję, że zechce być naszym gościem w czasie dnia otwartego dla mieszkańców, jaki planujemy na maj.
Idziemy dalej - do głównego foyer. - Przez wiele lat to była po prostu pusta przestrzeń - opowiada pan Robert. - Potem pojawił się tu mały sklepik, ale to już pod koniec, gdy właściciele kina chcieli się jakoś finansowo ratować.
Z obszernej sali odchodzi kilkoro drzwi. Dwoje prowadzi do toalet, a właściwie do tego, co z nich zostało. - Swego czasu zamurowywano w nich okna i został po tym wielki bałagan. Potem swoje dołożył kiermasz, który kiedyś był tu organizowany - mówi Polański.
Są też dwa małe pomieszczenia magazynowe. W jednym z nich osobliwy widok - na drągu zawieszona część sklepowego manekina. Doskonale wpisuje się w lekko przerażającą atmosferę tego miejsca. Dalej wreszcie wejście na salę kinową.
Po widowni nie ma śladu. A właściwie jest - wystające z drewnianej podłogi gwoździe i parę głębokich dziur. A kiedyś było tu ponad 600 foteli. Interesujące, że niektóre z nich można znaleźć w paru miejscach w Bydgoszczy - między innymi po sąsiedzku - w klubie Mózg albo nieco dalej, w Miejskim Centrum Kultury. Parę trafiło też do mieszkań prywatnych.
- Ze starego ekranu też nie ma już nic - mówi pan Robert. - Wszystko po zamknięciu kina zostało usunięte. Jest tylko kurtyna i resztki konstrukcji.
A sala operatorów? - Na razie nie da się do niej wejść - odpowiada Dziemitko. - Obawiam się jednak, że tam również nie zachowało się zbyt wiele. Szkoda, bo podczas dnia otwartego chcielibyśmy zaprezentować film Krzysztofa Nowickiego „Tu było kino”. Sprzęt operatorski bardzo by się przydał.
Idziemy do góry, na balkon. Przed wejściem na tę część widowni jest małe foyer, którego ścianę pokrywają lustra. Obok pokój kierownika kina. - Balkon jest stabilny, ale tu też nie ma już siedzeń - mówi Polański. - Zostały za to trzy wielkie loże, chyba najlepsze miejsca w całym kinie.
Teraz na balkonie zamiast widzów urzędują gołębie. - Dach jest w strasznym stanie - podziurawiony, zniszczony, dlatego tu wlatują - kontynuuje. - Myślę, że jego naprawa pochłonie bardzo dużo pieniędzy.
Tak jak całe kino. Co trzeba będzie w nim zrobić? - Zdaje się, że wszystko - od piwnicy po dach, łącznie z instalacjami - elektryczną czy wodnokanalizacyjną - tłumaczy Dziemitko. - Czeka nas bardzo dużo pracy, trudno powiedzieć, ile to potrwa. To kino jest oczkiem w głowie prezesa Moderatora Inwestycje, Adama Gudella. Bardzo zależy mu nie tylko na tym, żeby doprowadzić miejsce do stanu używalności, ale przede wszystkim do dawnej świetności. Nie chce zaprzepaścić jego historii. Prowadzimy rozmowy z różnymi środowiskami w Bydgoszczy, aby wprowadzić odpowiedni plan rewitalizacji. Sami mieszkańcy też nas odwiedzają i podsuwają przeróżne pomysły - dodaje.
Niektórzy proponują muzeum filmu, sztuki, inni naciskają, by w Pomorzaninie jednak działało kino. Są jednak i tacy, którym przybytków X muzy w Bydgoszczy wystarczy i woleliby w tej lokalizacji kawiarnię czy jeszcze coś innego. - Wiele zależy od kwestii technicznych - mówi Dziemitko. - Możemy oceniać stan budynku po wyglądzie, ale dopiero, gdy rozpoczną się tu prace, okaże się, jak wiele jest do zrobienia.
Tymczasem „Pomorska” zaprasza Państwa do wspólnego wspominania Pomorzanina. Pamiętacie, co w nim widzieliście? Może byliście tam na pierwszej randce? Albo w szczególny sposób zapamiętaliście jakiś konkretny seans? Piszcie na joanna.pluta@pomorska.pl. Czekamy!