Weronika Przestrzelska przez pół roku nie zjadła ani jednego cukierka. Dla korony!
I jestem z siebie dumna, że wytrzymałam! - śmieje się 17-letnia Weronika Przestrzelska z Łomży, Miss Nastolatek Podlasia 2017. Już za tydzień, 24 czerwca, będzie walczyć o koronę Miss Polski Nastolatek 2017.
- Jesteś najpiękniejszą nastolatką na Podlasiu. Spodziewałaś się wygranej?
- W ogóle nie! Idąc na wybory nie oczekiwałam zbyt wiele. Byłam ogromnie zaskoczona werdyktem jury, ale i dumna z siebie, że mi się udało. Finałowa gala odbywała się w Białymstoku, więc ja jeszcze przez godzinę jazdy samochodem do domu w Łomży dochodziłam do siebie... Nie mogłam uwierzyć, że jestem Miss Nastolatek! A nazajutrz rano, kiedy tylko wstałam z łóżka, od razu spojrzałam na szarfę i… ciągle niedowierzałam.
- Od gali minęły dwa tygodnie. Już wierzysz?
- Tak (śmiech), bo właśnie szykuję się do wyjazdu na zgrupowanie, przygotowujące do wyborów Miss Polski Nastolatek 2017. Te dwa tygodnie przerwy były mi bardzo potrzebne, by pozbierać myśli i przygotować się do ogólnopolskiego finału. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Staram się aktywnie spędzać czas, dużo biegam, chodzę na siłownię. Poza tym zbliża się koniec roku szkolnego, więc mam co robić. To był ostatni moment na poprawianie ocen, ale już wiem, że w tym roku zakończę I klasę liceum ze świadectwem z czerwonym paskiem. To dla mnie dużo znaczy, ponieważ w styczniu, kiedy zdecydowałam się na udział w konkursie piękności, bałam się, że moje ciągłe wyjazdy na próby do Białegostoku mogą wpłynąć na oceny. Ale okazało się, że jeśli się chce, to można wszystko pogodzić. Cieszę się i mam nadzieję, że ta moja dobra passa będzie trwała.
- A sąd decyzja o udziale w konkursie piękności? Jak trafiłaś na casting?
- Byłam na gali Miss Ziemi Łomżyńskiej, bo w konkursie startowała moja kuzynka i poszłam ją dopingować . Pod koniec gali podeszła do mnie Elżbieta Lichanow, która od lat organizuje wybory Miss Podlasia i zaprosiła mnie na białostocki casting do tego konkursu. Nie miałam okazji zapytać, dlaczego akurat do mnie podeszła, ale jestem jej bardzo wdzięczna. Bez tej zachęty nigdy nie odważyłabym się pójść na żaden casting do konkursu piękności. Owszem, jako mała dziewczynka marzyłam o byciu modelką, ale nie sądziłam, że mam jakieś szanse na scenie. Zawsze brakowało mi wiary w siebie.
- Jednak ostatecznie zebrałaś się na odwagę.
- Długo się zastanawiałam. Jednak rodzina mi uświadomiła, że nie mam nic do stracenia. Zachęcała, bym spróbowała swoich sił. Kuzynka, którą dopingowałam, zdobyła koronę Miss Ziemi Łomżyńskiej w kategorii nastolatek i ona również mnie namawiała na start w wyborach. To ona tak naprawdę mi pokazała, że nawet będąc nieśmiałą osobą można coś osiągnąć.
- Występy na scenie Opery i Filharmonii Podlaskiej to był duży stres?
- To najpiękniejsze wspomnienia, jakie mam do tej pory. Poznałam wielu sympatycznych i wartościowych ludzi. Z dziewczynami nie odczuwałam żadnej rywalizacji, tylko sympatię. Z wieloma z nich cały czas utrzymuję kontakty. To były jubileuszowe wybory i wszystkim nam zależało, by wszystko się udało, więc wspierałyśmy się wzajemnie. Udział w konkursie to była naprawdę cudowna przygoda, choć kosztowała mnie wiele wyrzeczeń.
- Z czego musiałaś zrezygnować?
- Próby odbywały się w Białymstoku - dwa razy w tygodniu przez cztery miesiące. To było duże wyzwanie, by - pomimo nauki i zajęć pozalekcyjnych - jeździć z Łomży na wszystkie spotkania finalistek konkursu. Musiałam przeorganizować swoje życie. Poniedziałki i czwartki, kiedy odbywały się próby, były od rana planowane tak, by mieć czas i na naukę, i na wyjazd do Białegostoku. Po szkole szybko pędziłam do domu, brałam potrzebne rzeczy i jechałam. Czasem z koleżanką z Kolna, która też brała udział w tym konkursie, albo z koleżanką mamy.
Poza tym, musiałam zrezygnować z tańca towarzyskiego, który trenuję od sześciu lat. Po prostu bym się nie wyrobiła. Mam jednak nadzieję, że we wrześniu powrócę do mojej tanecznej pasji. Oczywiste jest też to, że przez minione pół roku nie miałam czasu na spotkania ze znajomymi...
Najtrudniejsze jednak było dla mnie przełamanie się. Z każdą kolejną próbą nabierałam odwagi, pewności siebie, ale początki były ciężkie. Bardzo pomogło mi to, że przez wiele lat trenowałam taniec towarzyski. Dzięki temu szybko opanowałam układy choreograficzne, które przygotowywałyśmy na finałową galę konkursu. Doświadczenia zdobyte podczas tanecznych turniejów zdecydowanie mi się przydały.
- A czy przygotowując się do konkursu musiałaś jakoś szczególnie o siebie zadbać?
- Już w styczniu przestałam jeść słodycze. Przez pół roku nie zjadłam ani jednego cukierka! Mimo że je lubię, nie chciałam przytyć. To takie moje małe osiągnięcie, z którego bardzo się cieszę. Pokazałam sobie, że jestem wytrwała. Oczywiście starałam się dobrze odżywiać i pić dużo wody. Jadłam pięć posiłków dziennie, w tym dużo owoców i warzyw. Poza tym, trzy razy w tygodniu chodziłam na siłownię.
- I opłaciło się! Masz koronę Miss Podlasia Nastolatek, a za tydzień będziesz walczyć o koronę Miss Podlaski Nastolatek 2017.
- Tak, za chwilę wyjeżdżam na zgrupowanie finalistek z całego kraju, które odbędzie się w Kozienicach. Mam nadzieję, że uda mi się godnie reprezentować Podlasie. Odkryłam, że bardzo lubię scenę (śmiech). W dniu podlaskiej gali, przed pierwszym wyjściem towarzyszył mi duży stres i wtedy wahałam się, czy takie imprezy są dla mnie. Właściwie to cała się trzęsłam ze strachu. Ale po pierwszym wyjściu wszystko minęło jak ręką odjął, a z każdą kolejną prezentacją na scenie chciałam tam być jak najdłużej...
- Do Kozienic jedziesz razem ze wspomnianą kuzynką. Będzie walczyć o tę samą koronę...
- Tak, jedziemy razem do Kozienic, ale rywalizować nie będziemy. Choć walczymy o jeden tytuł, mocno się wspieramy. Tak naprawdę to bardzo się cieszę, że jedziemy razem, bo kiedy ona jest obok, stres jest zdecydowanie mniejszy. Wiem, że możemy na sobie polegać. Wspólnie przygotowujemy się do wyjazdu, robimy listę rzeczy, które musimy wziąć i chodzimy na ostatnie zakupy. Konkurs piękności to fantastyczna przygoda i cieszę się, że mogę ją dzielić z kimś bliskim.