Węglokoks: kopalnia Bobrek-Piekary przynosi nam zyski. To nie jest częste
Rozmowa ze Sławomirem Obidzińskim, prezesem Węglokoksu, o tym, czy nie żałuje, że nie będzie miał na własność KHW, dlaczego pracownicy czują się bezpieczniej w firmie Skarbu Państwa i o milionach, które „wypłynęły” z Huty Pokój .
Węglokoks jest „ostatnią deską ratunku”?
Dla kogo?
Dla Polskiej Grupy Górniczej, dla Katowickiego Holdingu Węglowego, dla śląskich hut...
Nie sądzę, żeby potencjał Węglokoksu był na tyle duży, aby mógł być jedyną „deską ratunku”. Ale na pewno jako spółka związana z tym regionem nie będziemy obojętni na los podmiotów, które pani wymieniła. Tym niemniej nasze możliwości finansowe nie są nieograniczone.
Zaangażowanie Węglokoksu w ratunek dla KHW będzie o połowę mniejsze niż planowano.
Jaką kwotę ma pani na myśli?
150 mln zł, a mówiło się o 300 mln zł.
Prezesem zarządu Węglokoksu jestem od czerwca 2016 roku. Deklaracje zgłaszane przez nowy zarząd nigdy nie przewyższały 150 mln zł. Taką kwotę wyznaczyliśmy jako możliwą do wygenerowania z zasobów spółki na potencjalne inwestycje kapitałowe. Jako spółka musimy utrzymać pewien poziom środków finansowych, koniecznych dla prowadzenia naszej podstawowej działalności.
I będzie to 150 mln zł?
To jest maksymalny próg naszych możliwości, jeśli chodzi o potencjalne inwestycje w sektor wydobywczy.
Połączenie Węglokoksu z KHW to pomysł z lat 90. Wrócił w 2011 roku. Nie jest panu żal, że nie będziecie mieć KHW na własność?
Rzeczywiście, historycznie były takie ambicje. Jednak było to planowane w innych realiach. Inna była sytuacja KHW i naszej spółki. Węglokoks w tamtym okresie dysponował dużymi zapasami gotówki i rozglądał się za aktywami, które mógłby kupić. W sposób naturalny, jako spółka eksportująca węgiel, szukał podmiotów, które zapewnią surowiec. Ten temat dziś jest już nieaktualny. Po prostu nie stać nas na zakup tak dużego aktywa, a dodatkowo - na sfinansowanie procesu inwestycyjnego i restrukturyzacyjnego. Do tego są potrzebne ogromne pieniądze. To po prostu przerasta nasze możliwości.
Pytam, czy Węglokoks jest „ostatnią deską ratunku”, bo i górnicy z Makoszów, i hutnicy z Walcowni Blach Grubych z Chorzowa bardzo chcieli trafić pod wasze skrzydła. Pana zdaniem Makoszowy miały szanse wejść do grupy?
Po przekazaniu przez Kompanię Węglową do Spółki Restrukturyzacji Kopalń (na mocy porozumienia z 2015 roku) czterech kopalń, w tym kopalni Makoszowy, Węglokoks dokonał analizy każdej z nich. Zdecydowano się złożyć dwie oferty zakupu, dotyczyły kopalni Brzeszcze oraz kopalni Bobrek-Piekary. Jak wiemy, zakończyło się to zakupem kopalni Bobrek-Piekary. Analizy poprzedniego zarządu Węglokoksu, dotyczące kopalni Makoszowy, nie potwierdziły zasadności zakupu, dlatego taka oferta nigdy nie została złożona. W swoim czasie podpisano list intencyjny pomiędzy SRK a spółką PGE, ale z tego też nic nie wyszło. Prawdopodobnie wnioski PGE z przeprowadzonych analiz były podobne.
A jeśli chodzi o walcownię?
Wyrażaliśmy zainteresowanie zakupem majątku walcowni po upadku tego przedsiębiorstwa, ale przetarg wygrała firma Moris. Wiemy, że zachowanie Morisa budzi powszechne zdziwienie, ponieważ mimo że firma wygrała to postępowanie, zaskarżyła potwierdzającą ten fakt decyzję sądu. Przyglądamy się temu procesowi. Prawdą też jest, że budując strategię powołania Śląskich Hut Stali (spółki celowej, scalającej hutnictwo - przyp. red.) zakładaliśmy akwizycję tej walcowni.
Temat walcowni odpuszczacie?
Wspomniałem już, iż możliwości finansowe Węglokoksu są ograniczone. Z dużo większą ostrożnością będziemy deklarowali kolejne przejęcia. Branża stalowa jest w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Jako właściciel dwóch hut, wiemy to z pierwszej ręki. Szczególnie trudną sytuację napotkaliśmy w Hucie Pokój. Wdrażamy tam program naprawczy. Bez naszego finansowego wsparcia ta huta musiałaby ogłosić upadłość. Dlatego w pierwszej kolejności musimy skupić się na restrukturyzacji posiadanych aktywów, dopiero później rozważać zakup kolejnych. Ale szczerze mówiąc, bez wsparcia innych podmiotów publicznych, które wyraziłyby zainteresowanie wspólnym zaangażowaniem kapitałowym w potencjalne akwizycje - jak np. zakup przedmiotowej walcowni, kolejne zakupy nie będą możliwe.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
W jakiej sytuacji jest Huta Pokój?
Nowy zarząd huty, który tam pracuje od pół roku, przekazał nam informacje o bardzo trudnej sytuacji spółki - w ciągu kilkunastu lat z huty „wypłynęło” ok. 320 mln zł. Na to składały się niefortunnie wystawione weksle o wartości ok. 60 mln zł, które należało wykupić, straty na opcjach walutowych w wysokości ok. 130 mln zł oraz polityka dywidendowa poprzednich właścicieli, która uszczupliła zasoby huty o kolejne 130 mln zł. Huta Pokój to nie tylko sama huta, posiada również spółki zależne. Okazuje się, że te spółki również są w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Są winne hucie znaczne pieniądze, ale szanse, że to zadłużenie spłacą, są niewielkie. Celem wdrażanego programu naprawczego jest przywrócenie hucie zdolności do samodzielnego funkcjonowania.
W Chorzowie czy Zabrzu marzyli o tym, aby trafić do Węglokoksu. W spółce Skarbu Państwa pracownicy ciągle czują się bezpieczniej?
Tak, to prawda. Nie jest żadną tajemnicą, że spółki Skarbu Państwa wykazują większą wrażliwość społeczną. Każda spółka działa w celu osiągnięcia zysku, ale zapewne priorytety i apetyty właścicieli prywatnych są tutaj bardziej, że tak powiem, „wyostrzone”. Reprezentując interes Skarbu Państwa, patrzymy na kwestię działania podmiotów gospodarczych z wielu płaszczyzn, także pod kątem społecznym. Ta wrażliwość z pewnością jest większa, więc nie ma co ukrywać, że przeświadczenie pracowników jest słuszne. Oczywiście właściciel państwowy nie może dopuścić do sytuacji, w której przedsiębiorstwo przynosi trwałe straty. Tutaj dużą rolę odgrywa uświadamianie załogi, że w pewnych sytuacjach restrukturyzacja kosztowa jest konieczna, aby zagwarantować miejsca pracy oraz dać załodze poczucie stabilności.
Zakup kopalni Bobrek-Piekary był szczęśliwym?
Nie wiem, czy to dobre sformułowanie, bo żadna decyzja menedżerska nie jest podejmowana w oparciu o kryterium ewentualnego „szczęścia”.
Ale chodzi o to, żeby na tym zarobić.
Analizy finansowe, które przeprowadzono przed zakupem kopalń Bobrek i Piekary, wskazywały zasadność tej transakcji. Wszystko wskazuje, że za poprzedni rok spółka przekroczy zakładane 32 mln zł zysku netto. Trudno nie być zadowolonym. Ale faktem jest, że zasoby operatywne węgla naszych dwóch kopalń są ograniczone. Zasoby, które mamy na Ruchu Piekary, starczą na 4-5 lat, chyba że uda się tam wdrożyć pionierski na Śląsku system komorowo-filarowy, w celu wybrania złoża w filarach ochronnych pod miastem Piekary Śląskie. Podchodzimy do tego jednak bardzo ostrożnie, ponieważ górotwór w kopalni Piekary jest po wielu latach eksploatacji mocno naruszony i dodatkowo w parcelach resztkowych występuje wzmożone zagrożenie tąpaniami. Mamy obawy co do wytrzymałości stropu w tej technologii. Dlatego rozważamy zastosowanie również innych metod eksploatacji, np. metody chodnikowej. Ostatecznie o wyborze systemu zadecyduje analiza górnicza i ekonomiczna, którą zleciliśmy Głównemu Instytutowi Górnictwa. Tym niemniej będzie prowadzony chodnik badawczy z zastosowaniem obudowy kotwiowej, będziemy sprawdzać, jak on się zachowuje. Lepsza sytuacja jest w Ruchu Bobrek, bo tam zasobów powinno starczyć jeszcze na ok. 15 lat. Ale z perspektywy biznesowej nie jest to okres bardzo długi. Zakładamy jednak, że do końca działalności, tj. sczerpania złoża, będziemy generować zyski z tych dwóch kopalń, co nie jest takie częste.
Ile trzeba było w nie zainwestować?
Po pierwsze, pomogło nam to, że kupiliśmy te kopalnie bez długu. Poza tym ruch Centrum (część dawnej kopalni Bobrek - przyp. red.) został przekazany do SRK, czyli dokonano restrukturyzacji nie na nasz koszt. W listopadzie 2015 roku oddaliśmy dodatkowo do SRK bezprodukcyjny obszar górniczy „Rozbark V”, który generował rocznie ok. 10 mln zł kosztów. Oznacza to, że otrzymaliśmy oczyszczone aktywa i nasze inwestycje skupiły się głównie na zmianie podejścia do samej eksploatacji węgla. W rezultacie w krótkim okresie uzyskaliśmy wzrost udziałów sortymentów grubych z 18 do 30 proc. Nie muszę tutaj mówić, że cena sortymentów grubych jest znacznie bardziej atrakcyjna niż miałowych. W 2016 zainwestowaliśmy w te kopalnie ok. 100 mln zł. W związku z tym znacznie wzrośnie amortyzacja i kolejne wyniki finansowe już nie będą tak spektakularne. Szacujemy, że w przyszłym roku będzie to ok. 23 mln zł zysku. Ale to i tak ciągle jest bardzo dobry wynik.
A co ze Śląskimi Hutami Stali? Kiedy powstaną?
Projekt „Śląskie Huty Stali” to robocza nazwa inicjatywy poprzedniego zarządu naszej spółki, zakładającej integrację aktywów hutniczych Węglokoksu poprzez konsolidacje ich obszarów produkcji, sprzedaży oraz funkcji pomocniczych. Stosowną koncepcję opracowaną przez nasz nowy zarząd przyjęła Rada Nadzorcza Węglokoksu na ostatnim, zeszłorocznym (grudniowym) posiedzeniu. Zakładamy, że na przełomie pierwszego i drugiego kwartału powołamy spółkę celową, być może pod nazwą Węglokoks Stal, do której wniesiemy aktywa naszych hut. Struktura ta w krótkim czasie powinna osiągnąć zdolność do wchłaniania majątku z ewentualnych akwizycji, choć, jak wspomniałem, będzie to zależeć od naszych możliwości finansowych oraz pozyskania innych publicznych partnerów finansowych.
Fuzja PGG i KHW
Zgodnie z rządowymi zapowiedziami do 1 kwietnia ma dojść do połączenia Polskiej Grupy Górniczej i Katowickiego Holdingu Węglowego. Węglokoks jest już kapitałowo zaangażowany w tę pierwszą spółkę (łącznie wniósł do niej 717 mln zł - 500 mln zł to były przedpłaty, a 217 mln zł zamiana wierzytelności na akcje). W przypadku programu ratunkowego dla KHW, Węglokoks ma łącznie „wyłożyć” 150 mln zł (plus: 350 mln zł - Enea, 200 mln zł - TF Silesia). Formalnie 700 mln zł dokapitalizowania KHW, ma podnieść kapitał zakładowy PGG.