Węgiel bez wielkich graczy [INTERAKTYWNA MAPA]
Nie ma odwrotu od fuzji górnictwa i energetyki. Mówią o tym zarówno politycy PO, jak też PiS-u. Skutkiem tego będzie jednak rozproszenie kopalń. Mniej do powiedzenia będą mieli też sami górnicy
Zmienił się układ sił w parlamencie, wkrótce zmieni się również rząd, ale kierunek w którym zmierza polskie górnictwo się nie zmieni. Jeśli zestawić ostatnie działania, jakie w tym sektorze gospodarki podejmował (albo przynajmniej sygnalizował) rząd Ewy Kopacz z tym co zapowiada zwycięskie Prawo i Sprawiedliwość, to wniosek może być tylko jeden: fuzja górnictwa i energetyki to sprawa przesądzona. A to oznacza również, że dotychczasowa struktura przemysłu węglowego w Polsce ulegnie zasadniczej zmianie. Miejsce trzech dużych graczy, którzy bezwględnie zdominowali rynek, zastąpią mniejsze, dysponujące przeważnie kilkoma kopalniami podmioty.
Kompania oddaje kopalnie. Przejmuje Tauron. Może PGE
Najbardziej widoczny ów proces jest na przykładzie Kompanii Węglowej. Dziś jest ona właścicielem jedenastu kopalń (choć może raczej należałoby powiedzieć, że jest nim Towarzystwo Finansowe Silesia), dając pracę ok. 30 tysiącom górników. Na tle konkurencji to i tak sporo, ale pamiętajmy, że od początku tego roku spółka pozbyła się: KWK Piekary, Bobrek, Makoszowy i Brzeszcze.
Dwie pierwsze przejął katowicki Węglokoks, firma do tej pory specjalizująca się w handlu, a nie wydobyciu węgla. Dwie kolejne przeszły natomiast do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, która dostała za zadanie znaleźć dla nich inwestorów, zrestrukturyzować i sprzedać. Jak na razie sztuka ta udała się jedynie w przypadku KWK Brzeszcze, którą przejmie grupa Tauron. Na początek właścicielem kopalni będzie spółka Nowe Brzeszcze Grupa Tauron, docelowo - po przeprowadzeniu w niej restrukturyzacji, zawarciu nowego układu zbiorowego pracy i motywacyjnego systemu wynagrodzeń - ma ona trafić do spółki Tauron Wydobycie. Tej samej, która już dziś jest właścicielem Zakładów Górniczych “Sobieski” w Jaworznie i “Janina” w Libiążu. W sumie te trzy kopalnie będą pokrywać ponad 50 procent zapotrzebowania na węgiel Tauronu. Innymi słowy, koncern w mniejszym stopniu będzie kupował ten surowiec od innych dostawców.
Wiele wskazuje na to, że podobną drogę może odbyć także KWK Makoszowy. SRK podpisała bowiem z Polską Grupą Energetyczną list intencyjny, który otwiera drogę do analizy ekonomicznej zakładu, a to jest pierwszym krokiem do ewentualnego zakupu tej kopalni przez energetyczny koncern. Można być pewnym, że takiej transakcji - podobnie jak w przypadku Brzeszcz - towarzyszyć będzie zapowiedź zmiany w dalszej perspektywie warunków pracy i płacy zatrudnionych tam górników.
Enea bierze Bogdankę. Czy następny będzie KHW?
Własne zaplecze surowcowe buduje sobie też Enea. Spółka ta ogłosiła we wrześniu wezwanie do sprzedaży akcji lubelskiej “Bogdanki” i to wezwanie okazało się skuteczne. Znaczna część akcjonariuszy zdecydowała się sprzedać swoje walory Enei (zwłaszcza, że zarząd samej Bogdanki uznał zaproponowaną cenę za adekwatną do wartości spółki, a samo wezwanie za zgodne z interesem Bogdanki). Zgodę na taką koncentrację wydał też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
To jednak może być dopiero początek przez Eneę budowy energetyczno - surowcowo koncernu. W ubiegły piątek w mediach pojawiły się doniesienia o tym jakoby ta właśnie spółka miała przejąć Katowicki Holding Węglowy. Żadna ze stron w żaden sposób nie odniosła się do tych spekulacji, nie uczyło tego również ministerstwo skarbu. Tymczasem dzień wcześniej odwiedzając należącą do KHW kopalnię Wujek w premier Ewa Kopacz poinformowała, że rząd przyjął uchwalę pozwalającą przekazać 100 procent akcji Holdingu do jednoosobowej spółki skarbu państwa. To zaś ma dać szansę na wejście do tejże spółki inwestora z branży energetycznej.
- To najszybsza, najprostsza i najbardziej efektywna dla samego Holdingu forma jego dokapitalizowania. To kamień milowy jeśli idzie o stworzenie koncernów paliwowo - energetycznych w Polsce - stwierdził Wojciech Kowalczyk, pełnomocnik rządu ds. restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego.
Rozproszeni górnicy nie będą już partnerem dla ministra
Podsumujmy zatem. Jeśli wszystkie te przedsięwzięcia doczekają się realizacji, to węgiel kamienny fedrować będzie w Polsce Kompania Węglowa (być może pod szyldem Polskiej Grupy Górniczej - trudno też jeszcze przesądzać jak będzie wygląda struktura właścicielska tego tworu, choć w założeniach tam również mają występować powiązania z energetyką), Enea (jako właściciel Bogdanki i być może także KHW), Tauron, PGE, Węglokoks oraz JSW (przy czym ta ostatnia spółka skoncentrowana jest na wydobyciu ęgla koksującego, a nie energetycznego). Do tej listy trzeba jeszcze dopisać prywatne kopalnie: należący do czeskiego holdingu EPH Zakład Górniczy Silesia w Czechowicach - Dziedzicach oraz zabrzański Siltech.
Od strony ekonomicznej łączeniu górnictwa z energetyką trudno coś zarzucić (choć trzeba mieć świadomość, że w polskich realiach oznacza to często konieczność wpompowania przez energetykę dużych pieniędzy w niedoinwestowane kopalnie, by je postawić na nogi, a przecież samą energetykę również czekają duże wydatki na modernizację własnej infrastruktury). Wszak obie te branże są skazane na wzajemne współpracę. Tyle, że - jak wskazuje Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki - efektem ubocznym takich działań będzie rozproszenie całego środowiska górniczego.
- Przestanie być ono silnym partnerem dla właściciela, czyli skarbu państwa. Bo w nowych realiach minister będzie mógł odsyłać protestujących górników do zarządów Tauronu, Enei, czy PGE - przewiduje Markowski.
Rozproszeni górnicy nie będą już partnerem dla ministra
Sam Markowski również zresztą dołoży do tej układanki swój element, gdyż jako prezes Silesian Coal (spółki celowej niemieckiej firmy HMS Bergbau AG) pilotuje projekt budowy kopalni w Orzeszu. Wedle optymistycznych prognoz miałaby ona rozpocząć fedrowanie w roku 2018 dając pracę ok. 700 osobom. Tyle, że system ich pracy będzie się różnił od tego, do czego przyzwyczajeni są górnicy w KW, czy KHW. Koszty pracy mają bowiem wynosić ok. 25 - 28 procent ogólnych kosztów funkcjonowania zakładu, czyli ponad dwa razy mniej aniżeli w wielu państwowych kopalniach (tam sięgają one nawet 60 proc.).
Orzesze nie jest bynajmniej jedynym miejscem, gdzie na przestrzeni najbliższych kilku lat ma zacząć działalność nowa kopalnia. Na mapie planowanych inwestycji jest położony niedaleko Zatora w województwie małopolskim Przeciszów, gdzie swój zakład zamierza uruchomić katowicki Kopex (potentat na rynku producentów maszyn górniczych) oraz Lubelszczyzna, gdzie do budowy kopalni przymierza się australijska spółka Prairie Downs Metals Limited.
Zobacz mapę kopalń i sprawdź do kogo należą