Wątpliwa forma pomocy
Toruńskie przedszkole dostało 75 ręczników od firmy, która za darmo zaopatruje m. in. placówki oświatowe. Po przekazaniu ręczników firma nęka ludzi o przekazanie funduszy na sfinansowanie daru.
- Mam już tego dość! Wydzwania do mnie telemarketerka i usiłuje skłonić do wpłacenia 120 zł tytułem pomocy przedszkolu (tu numer) w Toruniu. Kwota ma być równowartością dwóch ręczników dla dzieci, których podobno całą paczkę przedszkole już otrzymało - mówi toruński prawnik (nazwisko do wiadomości redakcji).
Skarżących się na telefony z tej firmy jest więcej - m.in. biuro poselskie. Podejrzliwość wszystkich budzi i cena ręczników, i sama forma wsparcia przedszkola.
Komercyjna firma zarejestrowana jest na Śląsku, ma skromną stronę internetową. Pisze o sobie, że zajmuje się „darmowym zaopatrywaniem placówek oświatowych, szpitalnych oraz domów dziecka, na które pozyskuje fundatorów”.
Jak zapewnia właścicielka firmy ze Śląska, rozlicza się z urzędem skarbowym. Ma biuro, zatrudnia telemarketerów. Sponsorów wyszukuje przez internet i Panoramę Firm. Bizneswoman nie ma sobie nic do zarzucenia. Zapewnia, że od 2008 roku prowadzi legalny biznes, płaci podatki, nikomu nie podpada. Twierdzi też, że z miejskim przedszkolem współpracuje nie od dziś i ma pisemne upoważnienie od jego dyrekcji.
Przedszkole w Toruniu zgodziło się na przyjęcie paczki z 75 ręcznikami do rąk dla dzieci. Jak twierdzi pani bizneswoman, dyrektorka placówki sama wybrała z oferty właśnie taki produkt.
- Żałuję, że w to weszłam - mówi dyrektorka miejskiego przedszkola. - Owszem, dostałam paczkę z 75 ręcznikami do rąk dla dzieci (koszt jednego szacuję na 5 zł). W zamian miałam tylko napisać podziękowania sponsorom i to zrobiłam. Żadnej umowy na piśmie z firmą nie zawierałam. Nie wiem, ile zebrała „na nas” pieniędzy. Miałam sygnały z okolicy, że natarczywie zbierane są pieniądze.
Firma, po przekazaniu ręczników toruńskiemu przedszkolu, na podstawie internetu i Panoramy Firm, wyszukała w Toruniu kontakty do kancelarii prawnych, biur poselskich i innych szacownych miejsc. Wszystkie znajdowały zazwyczaj się niedaleko wspieranego przedszkola.
Telemarketerki z firmy na Śląsku dzwoniły do adwokatów, radców i asystentów posłów. Mniej lub bardziej natarczywie zachęcały do „pomocy dzieciom”, „Wsparcia toruńskiego przedszkola”. Zapewniały, że wdzięczność zostanie wyrażona podziękowaniami na piśmie (do powieszenia na ścianie biura jak znalazł!), za wpłatę wystawiona będzie faktura (do przesłania mailem). Podpowiadały też od razu, że „można to sobie wrzucić w koszta”.
- Pytanie, ile kosztowały takie ręczniki dla przedszkolaków, a ile potem na ten cel udawało się firmie zebrać pieniędzy od sponsorów - pyta toruński adwokat. - Mnie telemarketerka proponowała wpłatę 120 zł jako równowartość dwóch ręczników. Twierdziła, że firma zarabia na tym niewiele.
O cenę jednego ręcznika zapytaliśmy właścicielkę firmy. Wzbudziło to w niej spore zdenerwowanie. Oburzyła się i kategorycznie odmówiła odpowiedzi.
Wiadomo, że w Toruniu działalność firmy (najpierw natarczywość telemarketerki, a potem sam biznes) wzbudziły podejrzenia przynajmniej kilku prawników i pracowników biura poselskiego.
Pytaniem otwartym pozostaje, czy miejskiej placówki nie stać na zakup ręczników dla dzieci. Do tematu wrócimy.
Autor: (mo)