W moim charakterze leży pomagać. I to daje mi satysfakcję - nie ukrywa pani Stefania z Sulechowa. Tak samo myślą wszyscy, którzy wspierali księdza Andrzeja Jagiełkę przy budowie kościoła we Lwowie.
Stefania M. z Sulechowa pochodzi z Medenic. - Przed wojną to było małe miasteczko między Lwowem a Drohobyczem, tam się urodziłam. Ale w trzecim roku mojego życia wyprowadziliśmy się do Ludwikówki. To miejscowość w głębi lasu, bliziutko węgierskiej granicy, powiat Dolina, województwo Stanisławów - tłumaczy pani Stefania. - Jeszcze raz mi się marzy pojechać na Kresy do mojej kochanej Ludwikówki. To był raj na ziemi. Do 4 sierpnia 1944... Ale o Ludwikówce opowiem panu innym razem.
W dzisiejszej historii musimy wrócić do Medenic. Pani Stefania odwiedziła rodzinną miejscowość rok po tym, jak rozwiązany został ZSRR, a Ukraina uzyskała niepodległość. Wtedy też poznała księdza Andrzeja Jagiełkę, który przebywał w tymczasowej siedzibie zmartwychwstańców w Medenicach. Wcześniej spotkała miejscowe gospodynie, które właśnie niosły duchownemu masło, jajka, nawet poduszki, bo nie miał nic.
- Dałam na mszę świętą w intencji moich wszystkich przodków i zapytałam, czy mogę jakoś pomóc. Po powrocie do Sulechowa zaczęłam wysyłać pocztą polskie książki, słodycze dla dzieci na Boże Narodzenie. To trwało chyba ze dwa lata - szacuje pani Stefania. - Ksiądz Andrzej zawsze odpisywał, że przesyłka doszła i dziękował. Aż któregoś razu napisał, że jedzie budować kościół na Zboiskach we Lwowie. Byłam pod wrażeniem, że jeden człowiek ma w sobie tyle odwagi i samozaparcia.
Poświęcił Jan Paweł II
- Zboiska to kiedyś była wieś i mieszkający tam Bułgarzy uprawiali warzywa dla Lwowa. Bo tam dobra ziemia była - podkreśla Marian Figiel z Zielonej Góry, który pochodzi z Czernielowa Ruskiego na Podolu. - Jak Lwów przyłączył wioski, to zbudowano tam ponad 100-tysięczne osiedle. I tam był kościółek sprzed wojny jeszcze. I ksiądz Jagiełka, jak dostał tę parafię, zaczął myśleć o budowie nowego kościoła.
Drewniany kościółek, o którym mówi pan Marian, został wzniesiony w latach 1932-33. A w roku 1935 arcybiskup Bolesław Twardowski przywiózł z Rzymu i uroczyście wprowadził do świątyni ikonę Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Niestety, tuż po wojnie kościół zamieniono na magazyn, później na garbarnię, wreszcie na skład papierów. W 1991 roku zarejestrowano parafię rzymskokatolicką, ale starający się o zwrot świątyni wierni dowiedzieli się, że ma ona zostać przekazana jednej z sekt. Stanęli więc w obronie kościoła. A ksiądz Jagiełka zaczął odprawiać msze na schodach przed zamkniętymi drzwiami świątyni. W końcu dopięli swego i we wrześniu 1992 dostali klucze. Ale oczywiste było, że trzeba wznieść nowy kościół. W roku 1997 w Legnicy kamień węgielny poświęcił Jan Paweł II. Swoje cegiełki do budowy dorzucali także Lubuszanie.
- Od 1999 roku. Początkowo to były grosiki od moich przyjaciół, moich znajomych - przyznaje pani Stefania. - Kiedy odwiedzałam Zboiska, wiedziałam, że księdza Andrzeja trzeba szukać na budowie, bo pracuje razem z innymi. Podziwiałam tego człowieka, jego wysiłek, jego pomysły, jego zdolności, jak potrafił zjednać sobie ludzi, jak potrafił pokonywać różne trudności. Mam zdjęcia, gdzie są tylko wykopy i stos cegieł. Ksiądz Andrzej zawsze powtarzał: "Z pomocą bożą i modlitwą kościół zbudujemy".
Cegiełki płynęły z Sulechowa, ale też z Zielonej Góry, gdzie w akcję pomocy włączyła się nieżyjąca już rodowita lwowianka Irena Cisek-Piątkowska, a także pan Marian oraz całe Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. Podczas wycieczki na Zboiska pierwszą transzę jedna z podróżnych "przemyciła" w poduszce-zagłówku. - To był chyba rok 2000. Przekazaliśmy pieniądze księdzu Jagiełce. Odbyła się msza w kapliczce przy kościele, w zasadzie w takiej szopce ocieplanej kartonami - opisuje pan Marian.
I wspomina, jak organizowano materiały budowlane. - Ksiądz Jagiełka potrzebował cement na schody zewnętrzne. I to musiał być specjalny cement. We Lwowie takiego nie mieli, musiał jeździć do Przemyśla. Ale przez granicę mógł przenieść tylko jeden worek - stwierdza pan Marian. - Kolega z Sulechowa pomógł ten cement załatwić. Kupiliśmy mu dziesięć worków. Jak nasza wycieczka jechała, kierowca nie chciał wziąć wszystkich, tylko pięć. Do Lwowa ruszała też wycieczka z Gorzowa, ale tamten kierowca nie zgodził się przewieźć cementu. Traf chciał, że w Gorzowie przebywał akurat w interesach biznesmen z Kołomyi. I on wziął te pięć worków, i zawiózł do Lwowa.
Z Szamotuł do Chicago
- Ksiądz Jagiełka pochodzi z Szamotuł. Jako kleryk wyjechał do Stanów Zjednoczonych i tam się wyświęcił, w Chicago. Polonia amerykańska też zbierała i przesyłała pieniądze na kościół na Zboiskach - dodaje pan Marian.
Ksiądz Jagiełka zaczął odwiedzać Sulechów, później także Zieloną Górę. - Chyba dwa lata temu przyjechał na całą niedzielę. Dostał pozwolenie od proboszcza Mirosława Maciejewskiego i od 7.00 do 19.15 prowadził msze święte i głosił kazania w kościele Najświętszego Zbawiciela - zaznacza pan Marian. Jan Tarnowski, prezes Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Zielonej Górze, zorganizował na ten dzień grupę harcerek z III LO, które zbierały datki na kościół na Zboiskach. Udało się zgromadzić prawie 10 tysięcy złotych.
Serce zostało na Kresach
Niespełna dwa miesiące temu, 27 czerwca, arcybiskup Mieczysław Mokrzycki konsekrował kościół Matki Bożej Nieustającej Pomocy we Lwowie Zboiskach. Na uroczystość ruszyła spora grupa Lubuszan, włącznie z chórem Cantemus Domino działającym przy parafii Najświętszego Zbawiciela w Zielonej Górze - dwa autobusy z Winnego Grodu i jeden z Sulechowa. W darze przekazali kielich od parafii Podwyższenia Krzyża w Sulechowie, której proboszczem do niedawna był Janusz Mikołajewicz, a także komplet obrusów. Wcześniej ksiądz Jagiełka odebrał trzy ornaty, w zakrystii zawisł tryptyk przedstawiający ukrzyżowanie Chrystusa, podarowany przez pana Mariana.
Po konsekracji lubuska wycieczka wybrała się do Opery Lwowskiej na "Traviatę", po której Cantemus Domino w rewanżu odśpiewał "Nabucco". Nazajutrz chór uświetnił mszę w Katedrze Lwowskiej, tej samej, w której przed cudownym obrazem Matki Boskiej Łaskawej śluby złożył Jan Kazimierz, a przeszło wiek później chrzest otrzymał król Stanisław Leszczyński. Nie obyło się oczywiście bez zwiedzania centrum miasta i wizyty na cmentarzu Łyczakowskim. A dzień przed wyjazdem był czas na wyprawę do Drohobycza i Truskawca.
- Moje serce zostało na Kresach. Do dziś tam jest i nie może stamtąd odejść - wzdycha pani Stefania.