Warszawska 25. Mieszkał tu malarz Herliczka
Na pierwszy rzut oka stojący obok kamienicy przy ul. Warszawskiej 27 parterowy budyneczek, na którym jakiś czas temu wzniesiono przeszkloną nadbudówkę, stanowi jej oryginalną część.
Wrażenie to potęguje wspólna stylistyka i wykończenie obu budynków oraz fakt, że dziś tworzą jedną przestrzeń biurową. Ale wprawni obserwatorzy miejskiej przestrzeni z pewnością zwrócą uwagę, że chociaż budynek ten został włączony strukturalnie do kamienicy przy ul. Warszawskiej 27, ma swój własny numer 25. Wynika to z faktu, że pierwotnie budyneczek przylegający do okazałej kamienicy pod nr 27 stał na sąsiedniej działce i stanowił oficynę nieistniejącego dziś drewnianego domu przy ul. Warszawskiej 25.
Przekształcenia urbanistyczne oraz zanik starej zabudowy po 1944 r. zatarły dawne podziały własnościowe na tym odcinku ul. Warszawskiej, co w konsekwencji spowodowało, że osamotniony budyneczek pod nr 25 zaczął być uznawany za część sąsiedniej kamienicy, do której bezpośrednio przylega. Fakt, że przetrwał on do naszych czasów i ma wciąż dawny numer, zachęcił mnie do prześledzenia dziejów nieruchomości przy ul. Warszawskiej 25.
Posesja ta istniała na pewno w 1761 r. Tego roku, dokładnie dnia 8 lipca, Jan Klemens Branicki nadał stojący na niej drewniany dom malarzowi Antoniemu Herliczce. Przedmiot darowizny składał się z sieni wyłożonej cegłą, kuchni, izby mieszkalnej (wraz z alkierzem i garderobą), spiżarni oraz izdebek na piętrze. Do budynku od podwórza dostawiona była „izdebka nowoprzubudowana do roboty malarskiej jeszcze nieskończona, z jednym oknem”. Pierwszy właściciel, Antoni Herliczka, był jednym z malarzy związanych z mecenatem Jana Klemensa Branickiego. Jego życie i twórczość zostały szczegółowo zbadane przez znakomitego znawcę XVIII-wiecznego Białegostoku, ks. dr. Jana Niecieckiego.
Herliczka był prawdopodobnie pochodzenia czeskiego, urodził się ok. 1720 r., a przez Branickiego został zatrudniony w Warszawie w 1749 r. Praktykował najpierw u malarza Jerzego Wilhelma Neunhertza, który tego roku opuścił Rzeczpospolitą i powrócił do Pragi. Wiadomo, że w 1750 r. Herliczka pracował w Siedlcach, a w 1751 r. był już w Białymstoku, gdzie hetman Branicki zlecił mu pokrycie freskami wnętrza kościoła parafialnego, które właśnie przechodziło gruntowną przemianę. Warto dodać, że malowidła te zachowały się do dziś. W 1754 r. malarz realizował malowidła na suficie sali jadalnej w parterze białostockiego pałacu, uczestniczył także w ozdabianiu prywatnych apartamentów Branickich oraz Wielkiej Oranżerii. Pracował wówczas także w innych rezydencjach podlaskich Jana Klemensa Branickiego, m.in. w Choroszczy, Stołowaczu, zaś cały 1757 r. spędził na pokrywaniu freskami sklepień i ścian kościoła w Choroszczy. W 1761 r. pracował nad malowidłami w nowej plebanii białostockiej. Wiele czasu poświęcał Herliczka na malarstwo sztalugowe, które wypełniało wnętrza pałacowe w Białymstoku i Choroszczy. Do 1771 r. prowadził intensywne prace malarskie, m.in. wykonując cykl fresków w Wielkiej Oranżerii, na których przedstawiał wspaniałą ceremonię nadania Branickiemu Orderu Złotego Runa. Dużo prac realizował także na terenie miasta, malując fasady chociażby Poczty, Odwachu, Kancelarii Sekretarskiej, a nawet kapliczkę, która stała niegdyś na Przedmieściu Warszawskim. Nie przerwał pracy po śmierci Branickiego i zatrudniany był przez Izabelę Branicką, ale też coraz częściej wyjeżdżał poza Białystok, m.in. do Warszawy, Siedlec czy Nieświeża.
W 1754 r. Herliczka ożenił się w Białymstoku z Marianną Daszkowską, córką pocztmajstra i blecharza Jana Daszkowskiego, właściciela dużej posesji przy ulicy „z rynku do pałacu idącej”, czyli przy dzisiejszej ul. Kilińskiego 8. Z tego małżeństwa na świat przyszły dzieci: Teresa Anna, Józef Henryk, Jan, Marianna, Katarzyna Konstancja, Jakub, Maciej i prawdopodobnie Antoni.
Ostatnie znane informacje o aktywności malarskiej Herliczki pochodzą z lat 1791-1792, gdy malował obrazy do ołtarzy bocznych w kościele parafialnym w Dolistowie, ufundowanym przez Izabelę Branicką. Wiadomo jednak, że w Białymstoku mieszkał nadal w 1799 r., już w czasach zaboru pruskiego, wymienia go bowiem pochodzący z tego roku spis podatników. Żył jeszcze w 1810 r. i został wówczas odnotowany nadal jako właściciel posesji przy ul. Warszawskiej. Zmarł niedługo później, chociaż nie udało się odszukać metryki jego zgonu. Spojrzenie na plan Białegostoku z 1810 r. pozwala stwierdzić, że na posesji należącej do Antoniego Herliczki stał drewniany dom na rzucie litery „L”, obok którego (w kierunku sąsiedniej posesji przy ul. Warszawskiej 27) znajdowała się brama prowadząca na podwórze. W przeciwieństwie do innych nieruchomości przy tej ulicy, na posesji Herliczki nie było budynków gospodarskich, stał natomiast drewniany, kryty gontem budynek, który - zgodnie z inwentarzem z 1771 r. - służył jako pracownia malarska. Pozostała powierzchnia działki przeznaczona była pod ogrody.
Między 1810 a 1825 r. spadkobiercy Antoniego Herliczki sprzedali majątek przy ul. Warszawskiej Ludwikowi Lachowiczowi, pochodzącemu z Wysokiego Litewskiego urzędnikowi zatrudnionemu w strukturach Rządu Obwodowego Białostockiego. Co dalej działo się z posesją przy ul. Warszawskiej 25 opowiem za tydzień.
Pisząc o Antonim Herliczce i jego pracach posiłkowałem się artykułami autorstwa ks. dr. Jana Niecieckiego.