PiS przejęło władzę nad służbą cywilną. Z liczącą ponad 100 tysięcy armią urzędników może zrobić wszystko. Karuzela stanowisk ruszyła. Kto poleci? Pracownicy skarbówki, agencji rolnych i celnicy czekają na wyrok.
Zmiany w policji i straży pożarnej będą zależały od komendantów głównych tych służb. Wojewoda nie będzie się angażował w ewentualne ruchy kadrowe - takie zapewnienie padło ze strony nowych szefów urzędu wojewódzkiego.
Z medialnych doniesień wynika, że „dobra zmiana” w urzędach może dotknąć w skali kraju 1,5 tys. urzędniczych etatów. To ludzie zajmujący dyrektorskie i wicedyrektorskie stanowiska, np. w urzędach wojewódzkich. Do tej pory obowiązywały konkursy, niektóre z nich były „ustawiane” pod konkretne osoby. Po każdych wyborach zwycięska partia dokonywała tzw. reorganizacji - czyli łączyła lub dzieliła wydziały urzędu, by „ich” ludzie mogli stanąć na ich czele.
PiS nie bawiło się w dyplomację, tylko uchwaliło, że konkursy są niepotrzebne, a to stanowiska dla osób, które poprą politykę rządu. Kadrowa „dobra zmiana” zaczęła się już w Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim. Andrzej Baranowski nie jest już dyrektorem generalnym urzędu. Zastąpiła go Paulina Wenderlich, od 2007 roku związana z urzędem wojewódzkim, a przede wszystkim ciągle jeszcze należąca do PiS.
Co „na pewno jej nie zaszkodziło, a wręcz pomogło” - jak żartował wojewoda. Co prawda pani dyrektor nie bardzo wiedziała w poniedziałek, czy jeszcze należy do PiS, czy już nie, ale ostatecznie stanęło na tym, że jednak jeszcze należy.
Poseł Antoni Mężydło (PO) przypomina, że partia Jarosława Kaczyńskiego już poprzednio próbowała wprowadzić zmiany w służbie cywilnej, które później - w niedoskonały sposób usiłowała naprawić Platforma.
- Nie wypracowaliśmy zachodnich standardów korpusu służby cywilnej, obowiązujących w krajach o ustabilizowanej demokracji - przyznaje poseł Antoni Mężydło. - Uważam, że stworzenie takiej sytuacji jest nie tylko możliwe, ale i konieczne. Mamy wykształconych ludzi, którzy mogliby pracować w urzędach. Przecież zasoby kadrowe partii politycznych nie są tak duże, żeby znalazło się tylu kompetentnych ludzi do pracy w urzędach.
Wymiana powinna objąć tylko najważniejsze - ministerialne stanowiska, a nie dyrektorskie.
- Zmiany na najwyższym szczeblu urzędu wojewódzkiego były konieczne - uważa redaktor Ewa Starosta z portalu Bydgoszcz24. - Wojewodowie są powoływani przez premiera, ale najważniejszą osobą w urzędzie jest dyrektor generalny, który nadaje ton pracy urzędu i organizuje konkursy. Konkursów już nie będzie - i dobrze - bo do tej pory mieliśmy do czynienia z karykaturą konkursów. Tak opisywano stanowisko, że pasowało ono do jednej, konkretnej osoby, co stwierdziła nawet kontrola z Kancelarii Premiera. Zdaniem kontrolerów, opis był nieadekwatny do stanowiska, ale pasował do konkretnej osoby.
Poziom hipokryzji jest u nas tak duży, że mówi się, że jak teraz będzie się pokazywało palcem, kto będzie na danym stanowisku, to będzie gorzej. Nie będzie gorzej, a uczciwiej, bo wreszcie będzie wiadomo, kto kogo pokazał palcem.
Ewa Starosta, która kiedyś pracowała w urzędzie, przypomina, że wcześniej co nastała nowa władza, to ruszała „miotła kadrowa”. - Zastanawiałam się kiedyś, czy stanowiska dyrektorów w urzędzie nie powinny być uznane za polityczne, żeby nie trzeba było reorganizować urzędu, żeby ich wyrzucać. Pomysł korpusu apolitycznych urzędników jest wspaniały, ale jak większość spraw w naszym kraju - został sprowadzony do groteski - przyznaje Ewa Starosta. - Jest apolityczna kasta urzędników, którzy są fachowcami i muszą być, żeby administracja jakoś działała.
Wojewoda Mikołaj Bogdanowicz przekonuje, że zmiany w urzędzie są konieczne. I jeszcze jakieś nastąpią.
Dyrektor Paulina Wenderlich ostatnio pełniła funkcję radcy wojewody Mikołaja Bogdanowicza. Wcześniej była między innymi kierownikiem Oddziału Administracji Architektoniczno-Budowlanej - nadzorowała m.in. budowę dworca PKP w Bydgoszczy i modernizację dworca kolejowego w Toruniu.
Jak poinformował dziennikarzy wojewoda Bogdanowicz, w urzędzie wojewódzkim zakończył się audyt, który polegał na przeglądzie stanowisk około 600 zatrudnionych pracowników. Wynika z niego, iż w urzędzie występują dysproporcje płacowe, przerost zatrudnienia w jednych wydziałach, przy jednoczesnych brakach kadrowych w innych. Wnioski trafią do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Szefowie urzędu wojewódzkiego zapowiedzieli, że wraz z trzema związkami zawodowymi będą rozmawiać o podwyżce (ostatnia była sześć lat temu) dla urzędników.
Trwa karuzela stanowisk wśród skarbowców i celników. Jak już informowaliśmy, Marcin Łoboda został odwołany ze stanowiska dyrektora Izby Skarbowej w Bydgoszczy. Taką decyzję podjął 29 grudnia Paweł Szałamacha, minister finansów. Zastąpił go wieloletni pracownik administracji skarbowej Andrzej Robakowski. Zmiana nastąpiła również na stanowisku wicedyrektora Izby Skarbowej - Andrzej Pasek zajął miejsce Grzegorza Łysio.
To już kolejny ruch kadrowy w administracji skarbowej w naszym regionie. Jak informowaliśmy, w połowie grudnia również Paweł Szałamacha odwołał ze stanowiska dyrektora Urzędu Kontroli Skarbowej w Bydgoszczy Zbigniewa Stawickiego. Jego obowiązki przejęła Ewa Stelmaszyk. Stawicki pozostał w urzędzie na stanowisku inspektora kontroli skarbowej. A po Ewie Stelmaszyk p.o. dyrektorem Urzędu Kontroli Skarbowej został Andrzej Kaszta.
Zmiany nastąpiły również w toruńskiej Izbie Celnej. Dotychczasowy dyrektor inspektor Wojciech Baranowski został kierownikiem Departamentu Służby Celnej w Ministerstwie Finansów. Obowiązki dyrektora Izby Celnej pełni podinspektor Wioletta Wilczyńska. A nadkomisarz Agata Kiełpińska została powołana na zastępcę pionu postępowania Izby Celnej.
Nowym dyrektorem Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Regionalnego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa została Katarzyna Kaczmarek-Sławińska.