Janusz Ostapiuk, mieszkaniec jednego z zielonogórskich osiedli, udowadnia, że poprzez merytoryczną rozmowę, ale i... upór można zmienić swoją okolicę. A efekty? Mówią same za siebie.
Nasz Czytelnik, po artykułach w „GL” na temat zieleni, postanowił napisać do nas list. Czytamy w nim: „Sprawa koszenia trawy w mieście unaoczniła indolencję urzędniczą w prostym do realizacji temacie - zaczął w liście Janusz Ostapiuk. - Tym zagadnieniem zajmowało się kilku urzędników, w tym co najmniej trzech dyrektorów! Trawy skoszono, w wielu miejscach nie zrobiono tego należycie, nie usunięto m.in. pozostałości z jesieni, zgniłych liści, pozostawiono trawę na niektórych chodnikach. (…) Ale zostawmy już tę sprawę. Zaniedbań jest więcej i mimo monitów, pism, pozostają niezałatwione. Indagowany w sprawie chodników urzędnik obraża się i stwierdza, że nie lubi społeczników! W rejonie ul. św. Cyryla i Metodego i Zawadzkiego „Zośki” do natychmiastowego remontu kwalifikują się dwa rzędy schodów, do naprawy są też chodniki. (…) Wywóz odpadów nie jest terminowy. Wcześniej remontowane chodniki już wymagają napraw. (…) Przykładem pozytywnego działania i zadbania o tereny przyblokowe jest mobilizacja społeczności lokalnej. Mieszkańcy wieżowca nr 7 przy ul. św. Cyryla i Metodego, we współpracy z ZSM, doprowadzili do wykonania pięknej zieleni, która systematycznie jest pielęgnowana i koszona. Bierzcie przykład niektórzy urzędnicy z miasta! Uwagi swoje kieruję przede wszystkim do ZGKiM, Straży Miejskiej i UM. Chciałbym również wyrazić uznanie dla pracy i kompetencji: pana prezydenta Janusza Kubickiego, Pawła Urbańskiego z UM, Tomasza Kasprzyszaka z ZSM, pani Polowczyk kierownik działu ZSM”.
Kim jest ten Czytelnik, który ma odwagę mówić wprost o tym, co dzieje się w jego okolicy? Postanowiliśmy się przekonać, odwiedzając go na osiedlu, które opisuje. Na miejscu z uśmiechem wita nas Janusz Ostapiuk. Człowiek, który postanowił zmienić swoją otoczenie.
- Od trzech miesięcy prosiłem o remont chodnika – opowiada. - Po wielu rozmowach, a nawet awanturach został on zrobiony. Czyli to pokazuje, że można zmienić swoją okolicę. Trzeba być jednak upartym.
Po tych słowach pan Janusz zabiera nas na spacer po osiedlu. By pokazać, ile rzeczy można by jeszcze naprawić, żeby mieszkańcom żyło się lepiej. Chociażby brak znaku, przez który na ulicy dwukierunkowej nie można się prawie poruszać, bo stoją na niej samochody, zniszczone schody, bez żadnego podjazdu na wózki, niewyrwane chwasty, bramki bez klamek. Zielonogórzanin nie zamierza jednak skończyć na krytyce. To nie w jego stylu. Bierze sprawy w swoje ręce i walczy. Bo, jak mówi z uśmiechem, jest estetą. I brzydota, ale i działania „na pół gwizdka” go denerwują. A inni? Już zgłaszają się do niego z prośbą o interwencję. Bo wiadomo, że jak zielonogórzanin się za coś weźmie, to na pewno załatwi.
Ale jego osiedle ma też powody do dumy. Jak chociażby rabata z kwiatami - efekt działań wszystkich mieszkańców bloku.
- Rabata przed blokiem to jest nasze wspólne dziecko - mówi J. Ostapiuk. - Jako mieszkańcy zwróciliśmy się o podwyżkę czynszu. Bo nie sztuką jest coś zrobić, ale sztuką jest to utrzymać. Siedem miesięcy zbieraliśmy pieniądze, by zorganizować klomb.
By zmienić swe osiedle trzeba tylko... mieć dużo cierpliwości. - Może być pan przykładem, jak nie dać sobie w kaszę dmuchać – zauważamy.
- Nie trzeba mnie tak za mocno wynosić – mówi skromnie mężczyzna. - Rozmawiajmy. Wtedy da się coś zmienić.