Wakacje w PRL: Kolonie, plaża w Dąbkach, lato u babci, gra w piłkę i podchody
Dwa miesiące wakacji od lat były dla uczniów okazją do odpoczynku. Ale jak mogło się odpoczywać, kiedy było się dzieckiem? Świat stał przecież otworem. Czas lepiej było spędzać na bieganiu za piłką i grze w klasy. Wakacje tym różniły się od dzisiejszych, że za oknami zawsze było głośno.
W lipcu 2016 roku cały świat oszalał na punkcie gry na smartfony „Pokemon Go”. Dzieciaki, również z naszego powiatu, chodziły ze swoimi telefonami i szukały na ulicach ulubionych Pokemonów. Kilka tygodni temu na rynku pojawiła się nowa wersja gry „Pokemon Quest”.
- Gracz ma za zadanie przemierzać prawdziwe kilometry w realnym świecie wraz z telefonem w ręku i złapać wszystkie dostępne rodzaje stworów. Do tego dochodzą też inne aspekty takie, jak sale trenerów, ewolucje, medale, czy nabijanie poziomu doświadczenia samego trenera. Stopniowo do gry wprowadzane są coraz to nowe mechaniki - informują twórcy gry, która ma pobić rekord swojej poprzedniej wersji.
Dwa miesiące wakacji od lat były dla uczniów okazją do odpoczynku. Ale jak mogło się odpoczywać, kiedy było się dzieckiem? Świat stał przecież otworem. Czas lepiej było spędzać na bieganiu za piłką i grze w klasy. Wakacje tym różniły się od dzisiejszych, że za oknami zawsze było głośno.
O letnim wypoczynku z lat dzieciństwa opowiedziała nam gołańczanka Aleksandra Maciaszek.
Dzieci mogły korzystać z wakacji organizowanych przez zakład pracy, w którym zatrudnieni byli rodzice. Im bogatszy był zakład, tym więcej było atrakcji gwarantowanych podczas wyjazdu. Czas wypoczynku wynosił około dwóch tygodni. Jako dziecko korzystałam dwa lub trzy razy z takich kolonii i byłam bardzo zadowolona. Kto miał rodzinę na wsi wyjeżdżał wypoczywać na łono natury i odwrotnie - dzieci ze wsi - gościły u cioci czy babci w mieście - korzystając z różnego rodzaju atrakcji, których brakowało im w małych miejscowościach. Jak wiadomo, na wsiach nie brakowało atrakcji związanych ze żniwami i opieką nad zwierzętami
- wspomina.
Zdjęciami z „dziecińca wiejskiego”, który funkcjonował w Łukowie na przełomie lat 70. i 80. podzielił się z nami Jacek Brzostowski.
- Mój ojciec był wówczas kierownikiem szkoły. W okresie wakacyjnym funkcjonował przy placówce tak zwany dzieciniec wiejski, czyli nic innego jak opieka nad dziećmi, których rodzice żniwowali w polu. Uczęszczały do niego zarówno dzieci rolników z Łukowa jak i pracowników spółdzielni rolniczej. Mój tato sprawował opiekę nad dziećmi, a mama, która również była zatrudniona w szkole, gotowała dla nich obiady - wyjaśnił nam pan Jacek.
Zdjęcia, którymi podzielił się z nami pan Jacek przedstawiają dzieciaki podczas zabawy w piaskownicy, szaleństw na huśtawkach, a także zabawy w „sklep”. Pamiętacie, w jakie zabawy najchętniej bawiliście się w latach młodości?
Mieszkaniec Gołańczy Przemysław Ślipko opowiedział nam o swoich ulubionych zabawach.
- Podobnie jak większość moich kolegów byłem bardzo żywiołowym dzieckiem. Uwielbiałem grać z chłopakami w piłkę czy grać w podchody. Dawniej nie było komórek, a wszyscy potrafiliśmy się spotkać w jednym miejscu. To przykre, że dzisiejsze dzieciaki nie potrafią się tak cieszyć wolnym czasem. Dlatego ja staram się z moimi dziećmi spędzać czas aktywnie, na świeżym powietrzu - mówi.
Swoimi zdjęciami z okresu PRL-u podzieliła się z nami wągrowczanka Aleksandra Podemska. Kobieta opowiedziała nam, jak jako młoda kobieta spędzała lato nad wodą.
Uwielbiałam chodzić na plażę nad Jezioro Durowskie. W latach mojej młodości wyglądała ona zupełnie inaczej. Było tam mnóstwo ludzi, którzy przychodzili z koszami z żywnością i na plaży spędzali całe dnie. Świetnie wspominam także wyprawy nad morze najpierw dużym, a później małym fiatem
- usłyszeliśmy od pani Oli.
Inny wągrowczanin Tadeusz Milej podzielił się z nami wspomnieniami z okresu, kiedy pracował w zakładach im. Hipolita Cegielskiego.
- Zakład miał dwa ośrodki wypoczynkowe. W Dąbkach nad morzem oraz w Owczegłowach koło Rogoźna. W tamtych czasach nie miałem samochodu. Na stanie był jednak motocykl marki WueSKa. Wakacyjne wyjazdy organizowałem więc na dwóch kółkach. Nie trzeba było brać ze sobą zbyt wielu rzeczy. Wystarczał zwykły plecak i w drogę - mówi i dodaje.
Do Dąbek jechałem pociągiem wraz z kilkudziesięcioma innymi pracownikami. Jedni sami, inni zabierali ze sobą członków rodzin. Na miejscu czekał na nas ośrodek wypoczynkowy, który składał się z kilkuosobowych domków. Posiłki jedliśmy we wspólnej stołówce. Muszę przyznać, że jak na tamte czasy, były one bardzo obfite i różnorodne. Wieczory spędzaliśmy przy wspólnym ognisku i potańcówkach.
Zrobione 42 lat temu zdjęcie przesłał nam inny wągrowczanin Marek Świdrak. On całe wakacje spędzał u babci w Nieświastowicach. Swoimi wspomnieniami z wakacji w czasach PRL-u podzieliła się z nami także wągrowczanka Wiesława Maćkowiak.
- Lato to czas, który najchętniej z całą rodziną spędzaliśmy nad wodą. Z moim mężem, który był leśnikiem, często wyjeżdżaliśmy także na wczasy do Holandii. To były zupełnie inne czasy. Podróżowaliśmy dużym fiatem, w którym zmieściliśmy się my, nasze dzieci i cała masa bagaży. Znajomi z Holandii odwiedzali nas także w Wągrowcu - mówi.
Inna wągrowczanka Renata Wegner z uśmiechem wspomina dziś, że przychodziła kąpać się w rzecze.
- Jedną z atrakcji, która dzisiaj jest tylko wspomnieniem były kąpiele nad skrzyżowaniem rzek. Wełna i Nielba były wówczas dużo głębsze, a przede wszystkim bardzo czyste. Z kąpieli korzystały tam całe rodziny. Ja kąpałam się w rzece jako mała dziewczynka, a później przychodziłam tam z moimi dziećmi. Szkoda, że dziś skrzyżowanie świeci pustkami - opowiada.