W Zielonej Górze nie ma czym oddychać!
Młodzi zielonogórscy działacze alarmują o złym stanie powietrza w mieście. I proponują działania na rzecz poprawy jego jakości
- Powietrze w mieście, głównie wieczorami, staje się niezdatne do oddychania - mówi mieszkaniec Zielonej Góry Przylepu, Krzysztof Pawluk. A Radosław Brodzik (SLD) dodaje:
- Statystyki są zatrważające. Od 2010 roku poziom zanieczyszczenia powietrza w naszym mieście wciąż rośnie.
- Chcemy zaproponować władzom i radzie miasta konkretne rozwiązania, jak zmienić tę sytuację w Zielonej Górze - mówi zielonogórzanin Arkadiusz Tybura (PiS).
Jakie rozwiązania proponują działacze? Przede wszystkim pomoc tym mieszkańcom, którzy chcą zamienić swe piece na ekologiczne, nowoczesne monitorowanie zanieczyszczeń w mieście i proekologiczną kampanię.
- W budżecie miasta trzeba wpisać działania proekologiczne na rzecz poprawy jakości powietrza w mieście - mówi Brodzik. - Jak badać jego jakość? Coraz częściej robi to dron, który porusza się nad miastem i monitoruje trudno dostępne przestrzenie.
Takie urządzenie może przekazywać dane o tym, czym pali się w mieście. Dron, wyposażony w głowicę, może gromadzić dane i przekazywać je do systemu. Osoby go obsługujące będą reagować na zły stan powietrza. Po alarmie służby porządkowe mogłyby karać te firmy czy mieszkańców, którzy palą w swych piecach niedozwolonymi substancjami... Jaki byłby tego koszt? - Kompleksowa usługa to kwota ok. 150 tys. zł rocznie, z oddelegowaniem pracowników do gromadzenia i przetwarzania takich danych.
Wcześniej już na problem zwracał dwukrotnie na sesji uwagę radny Mirosław Bukiewicz (PO). Klub PO zorganizował też w tej sprawie konferencję.