W Toruniu działa Bank Mleka Kobiecego. Wolontariuszek nie brakuje [infografika]
Ponad tysiąc litrów mleka od młodych mam w okresie laktacji trafiło w ciągu czterech lat do toruńskiego Banku Mleka Kobiecego. Dzięki wolontariuszkom cenny pokarm otrzymało już ponad tysiąc wcześniaków i chorych noworodków.
Ostatni tydzień upłynął w Toruniu pod znakiem karmienia dzieci mlekiem matki. A to za sprawą trwającego Tygodnia Promocji Karmienia Piersią, w którym nie zabrakło spotkań poświęconych laktacji, sesji fotograficznych, zajęć jogi, czy spotkania w męskim gronie przy kuflu piwa, na którym rozmawiano o laktacji i byciu tatą już od pierwszych dni.
W wydarzenie wpisała się także czwarta rocznica powstania Banku Mleka Kobiecego, który działa przy Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Toruniu. Bank zbiera pokarm od matek i podaje wcześniakom oraz chorym noworodkom, których z różnych powodów nie mogą karmić ich własne mamy.
- Mleko kobiece dla wcześniaka jest jak lek. Przyspiesza dojrzewanie układu pokarmowego, skraca okres żywienia pozajelitowego, które jest mniej korzystne, niż żywienie przez przewód pokarmowy. Zmniejsza też ryzyko martwiczego zapalenia jelit. Dzięki podawaniu mleka kobiecego spadła też zachorowalność – mniej jest przypadków sepsy, ciężkich infekcji, dysplazji oskrzelowo-płucnej czy retinopatii wcześniaczej - najczęstszych przypadłości wcześniaków – wyjaśnia dr Urszula Bernatowicz-Łojko, neonatolog z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Ludwika Rydygiera w Toruniu.
Wolontariuszek nie brakuje
Doktor Urszula Bernatowicz-Łojko, koordynatorka programu „Mamy mleko dla wcześniaka w województwie kujawsko-pomorskim” i inicjatorka Banku Mleka Kobiecego w Toruniu, przyznaje, że otwarciu banku towarzyszyły obawy, ponieważ była to pierwsza tego typu placówka w regionie i trzecia w kraju.
- Wiedziałam, że znajdą się mamy chętne do dzielenia się swoim pokarmem, ale nie byłam pewna, czy będzie ich tyle, by wystarczyło mleka dla wszystkich potrzebujących wcześniaków. Z drugiej strony, zastanawiałam się, czy rodzice, którym zaproponujemy dokarmianie ich dzieci mlekiem od innym kobiet zgodzą się na to, chociaż doświadczenia z otwartego wcześniej banku mleka w Warszawie mówiły, że tak – zdradza dr Urszula Bernatowicz-Łojko. - Obawy dotyczyły też środowiska medycznego, które po likwidacji laktariów w latach 80. i 90., nie miało dostatecznej wiedzy o bezpieczeństwie tego sposobu żywienia noworodków.
Jak się okazało, chętnych do dzielenia się swoim mlekiem nie brakuje. Pani Beata Kłosowska, mama czterech córek, dzieliła się swoim pokarmem przez sześć miesięcy po urodzeniu, w sierpniu 2014 roku, najmłodszej z nich.
- Jowita urodziła się w piątym miesiącu ciąży- opowiada Beata Kłosowska, torunianka. - Kiedy leżałam w szpitalu, była tutaj czwórka porzuconych dzieci. Pomyślałam, że warto pomóc tym maluszkom, bo naturalny pokarm jest wartościowy i ma ogromne znaczenie dla dzieci, szczególnie chorych i urodzonych przedwcześnie. Jowita opuściła szpital w grudniu, a ja jeszcze przez dwa miesiące zanosiłam mleko do banku.
Pani Beata obecnie spodziewa się kolejnego dziecka i już deklaruje, że i tym razem będzie dzieliła się swoim mlekiem. - Mleka zawsze mam dużo, więc chętnie je oddam, bo po co ma się marnować, skoro można je dobrze wykorzystać – mówi torunianka.
Wśród dawczyń często są właśnie mamy wcześniaków. Pani Sylwia z Torunia, która oddawała mleko do banku przez 42 dni, urodziła Nikodema w 29 tygodniu ciąży. Chłopiec ważył 1220 gramów.
- Za pierwszym razem udało mi się ściągnąć zaledwie 30 ml mleka. Bałam się, że mój synek się nie naje, ale kiedy zaniosłam buteleczkę na oddział, pielęgniarka była zdziwiona, że aż tyle udało mi się ściągnąć. To dało mi nadzieję, że jednak będę miała czym wykarmić syna. Z każdym kolejnym ściąganiem mleka było coraz więcej. Pierwszego dnia udało mi się ściągnąć 400 mililitrów – opowiada pani Sylwia.
Następnego dnia młoda mama dowiedziała się o banku mleka i bez wahania zdecydowała się podzielić się swoim mlekiem z innymi noworodkami.
- Dla mnie kluczowe było słowo „podzielić". Nie potrzebowałam czasu do namysłu, nie rozważałam za i przeciw, po prostu ktoś potrzebował, a ja mogłam pomóc i to było powodem tego, że się zgodziłam – wspomina pani Sylwia. - Po kilku dniach ściągałam już 800 ml mleka na dobę. Mój synek zjadał ok. 300 ml, a reszta trafiała do banku.
Finansowe wyzwanie
Dr Urszula Bernatowicz-Łojko osobiście zastanawiała się też, czy placówka podźwignie ciężar finansowy przedsięwzięcia, ponieważ na początku działalność banku finansował jedynie szpital, a koszt 100 ml mleka był kilka razy wyższy, niż takiej samej objętości sztucznej mieszanki, którą szpital często otrzymywał w postaci darowizny lub w cenie 1 grosza za butelkę.
Dopiero od końca ubiegłego roku NFZ płaci wyższy kontrakt szpitalom, które żywią chore noworodki mlekiem kobiecym i przy których działają banki mleka. Dzięki temu z zasobów banku mleka częściej korzystają także noworodki leczone w innych oddziałach szpitalnych czy placówkach, ponieważ szpital, który wcześniakom i chorym noworodkom podaje mleko kobiece, otrzymuje dodatkowo 1 procent od wyceny całego leczenia tego pacjenta. Warto dodać, że Szpital Wojewódzki W Toruniu otrzymuje dodatkowo 2 procent od wyceny za to, że posiada Bank Mleka Kobiecego. Jednak wcześniej, przez 3,5 roku, finansował tę działalność ze środków własnych.
Czy to się opłaca? - Przede wszystkim są to wczesne i odległe korzyści zdrowotne dla dzieci dokarmianych mlekiem kobiecym, co jest nie do przecenienia. Istotne jest wsparcie, jakie taka naturalna forma dokarmiania daje rodzicom tych wcześniaków, którzy są spokojniejsi, że ich chore dziecko je , to, co najlepsze – wyjaśnia dr Urszula Bernatowicz-Łojko. - Widzimy też wymierne korzyści finansowe dla szpitala, który korzysta z tej formy dokarmiania noworodków: oszczędności na bardzo kosztownym żywieniu dożylnym, antybiotykoterapii i innych preparatach stosowanych w leczeniu wcześniaka. No, i wspomniana wcześniej premia od NFZ za żywienie mlekiem kobiecym.
Sukces na wielu płaszczyznach
Dziś, po czterech latach funkcjonowania banku, dr Urszula Bernatowicz-Łojko przyznaje, że placówka spełniła oczekiwania i odniosła sukces.
- Mleko od dawczyń z banku mleka, to niezwykle cenne wsparcie dla zdrowia chorego noworodka i jego rodziny. Warto jednak pamiętać, że mleka od własnej mamy nic nie jest w stanie w pełni zastąpić! - mówi dr Urszula Bernatowicz-Łojko.
Oprócz wielu korzyści zdrowotnych, jakie płyną dla dzieci z otrzymywania pokarmu kobiecego, bank prowadzi działalność naukową (przy współpracy z UMK w Toruniu,Politechniką Gdańską, Warszawskim Uniwersytetem Medycznym ) – jako jeden z nielicznych ośrodków na świecie bada m.in. pokarm kobiet karmiących dłużej niż rok. Analiza wykazała, że taki pokarm nadal bogaty jest we wszystkie składniki odżywcze, co pozwala obalić mit, że po roku karmienia pokarm staje się bezwartościowy.
Część z wyników prezentowano już na międzynarodowych forach neonatologicznych, podczas konferencji w kraju i za granicą. Warto dodać, że jako jedyna placówka w regionie, bank dysponuje analizatorem składu mleka kobiecego.
Kolejnym z obalonych mitów, jest to, że kobieta, która urodziła więcej niż jedno dziecko, nie jest w stanie wykarmić ich sama. Okazuje się bowiem, że często dawczyniami są właśnie matki bliźniąt czy trojaczków.
W ciągu czterech lat toruński bank nawiązał też współpracę z bydgoskim Szpitalem Uniwersyteckim im. Biziela i należącą do niego poradnią laktacyjna, do której także zgłaszają się dawczynie wolontariuszki. Obie placówki udzielają też porad i konsultacji dotyczących karmienia piersią. Z TBM Korzystają także najmłodsi pacjenci Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala im. M Pirogowa w Łodzi.