W tej Orkiestrze gra cała rodzina! Historie związane z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy łączą pokolenia
Co roku setki wolontariuszy w całej Polsce wychodzą na ulice. Nieważne, czy na dworze jest mróz i śnieg, nieważne ile mają lat – bo wszystkich rozgrzewa gorące serce, gotowe do pomocy w każdych warunkach.
Od 1992 roku każdej zimy Polacy jednoczą się, aby zrobić coś dla wspólnego dobra. Niezależnie od wieku, statusu społecznego czy profesji zbierają pieniądze, aby wyposażyć publiczne szpitale. Wspólnie grają w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy.
Dotychczas podczas 28. finałów Orkiestra zebrała i przekazała na wsparcie polskiej medycyny sumę ponad 1,3 mld złotych. Za te pieniądze udało się kupić ponad 65 200 urządzeń. Są wśród nich m.in. tomografy komputerowe, respiratory, inkubatory, defibrylatory, pompy insulinowe czy sprzęt do badania słuchu noworodkom. Ze sprzętu WOŚP korzystał praktycznie każdy, kto kiedykolwiek znalazł się w państwowym szpitalu. Na szpitalnych salach widać sprzęt medyczny z serduszkiem, często to także maszyny niezbędne do prawidłowej diagnostyki chorych, których nie widzi pacjent. Inne chorzy mają je na dłuższy czas przy sobie, tak jak Anna Kowalik.
- Pamiętam, że jak wykryli u mnie cukrzycę w 2009 roku i trafiłam do szpitala na oddział diabetologii dziecięcej w Poznaniu. Taka stacjonarna pompa insulinowa, pod którą byłam podłączona, miała serduszko z WOŚP. Więc orkiestra jest od początku mojej „przygody” z cukrzycą! Miałam wtedy 13 lat – wspomina.
Ze zbiórki Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy kupiła najmłodszym dzieciom 2 978 osobistych pomp insulinowych. Dzięki temu Polska jest pierwszym krajem na świecie, w którym tak powszechnie leczy się cukrzycę u dzieci pompami. Poza tym pompy trafiły także do kobiet w ciąży. Zakup ponad 1500 takich urządzeń pozwolił na uruchomienie Programu Leczenia Osobistymi Pompami Insulinowymi Kobiet Ciężarnych z Cukrzycą.
„WOŚP uratowało mi córkę”
Przez większość edycji pomoc skupiała się na zbiórce pieniędzy na sprzęt ratujący zdrowie i życie dzieci, w tym także wcześniaków i noworodków. Dzięki temu po urodzeniu niemal 100 proc. populacji dzieci w Polsce badana jest pod kątem wad słuchu. Do 2018 roku przebadano ich ponad 6,5 mln. Powstało też 21 centrów leczenia retinopatii, gdzie przebadano 254 tys. wcześniaków, ratując wzrok 10 692 z nich.
Sprzęt z serduszkiem znajduje się także na 325 oddziałach neonatologicznych, dzięki niemu lekarze mogą ratować życie najmłodszym. W szpitalach jest m.in. ponad pół tysiąca urządzeń Infant Flow, do nieinwazyjnego wspomagania oddechu u noworodków. To najlepszy wynik w Europie!
Sprzęt zakupiony przez Orkiestrę uratował życie córki pani Natalii. Chociaż jest wielomatką, jej piąta ciąża okazała się być bardziej wymagająca od poprzednich, a dziecko zaraz po urodzeniu potrzebowało natychmiastowej pomocy.
- Byłam już po terminie porodu, ale nie miałam objawów zbliżającego się rozwiązania. Po przyjęciu do szpitala Św. Rodziny w Poznaniu zapadła decyzja, że będę miała cesarskie ciecie. Było to dla mnie obce, gdyż wszystkie dzieci rodziłam siłami natury. Lekarze nie chcieli jednak czekać dłużej, bo waga na USG pokazywała, że dziecko ma ponad 5,5 kg, a ciąża jest przenoszona. Okazało się, że mała się poddusiła. Po urodzeniu została szybko zabrana do inkubatora pod całą aparaturę, aby ją ratować. Przez pierwsze dni moje dziecko tam leżało i walczyło, by zacząć normalnie oddychać, by wszystko się ułożyło
– wspomina Natalia Królik.
- Z dnia na dzień córka zaczynała coraz lepiej funkcjonować. Gdy wyciągnęli ją z inkubatora, w łóżeczku wciąż leżała pod specjalną aparaturą. Wszystkie te sprzęty miały serduszko Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka, dlatego jestem tak ogromnie wdzięczna za to wszystko. Lekarze z pomocą tego sprzętu uratowali mi córkę. Dziś Dominika ma 4,5 miesiąca, jest zdrowa, rozwija się bez zarzutów i wyszła na prostą – dodaje matka dziewczynki.
Apteczka dla taty
Udział w akcjach charytatywnych łączy pokolenia. Bez wątpienia działalność w WOŚP pełni funkcję społeczną, uczy nas empatii, współpracy i pokazuje siłę wspólnego działania, niezależnie od wieku. W styczniowy Finał WOŚP angażuje się ponad 1 700 sztabów, kwestuje około 120 tys. wolontariuszy, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie.
W Wieliczce wolontariusz zbierał datki po raz pierwszy mając 9 miesięcy (jeżdżąc z rodzicami w wózku) i wciąż co roku zbiera do puszki. Dziś ma 17 lat. W Łącku najmłodsi wolontariusze, gdy zaczynali, mieli po niecałe 2 lata. Dorastają razem z Orkiestrą.
- Kieruję niedużym sztabem od około 15 lat. Pamiętam taką sytuację, gdy chłopczyk, wtedy może 6-7 letni przyniósł swoją skarbonkę z oszczędnościami i wylicytował dla taty apteczkę samochodową. Za całą zawartość skarbonki! Było to ogromnie wzruszające... Do dzisiaj rodzinnie wspierają nasze zbiórki, zawsze mogę na nich liczyć przy licytacjach
– mówi Bernadetta Wąchała-Gawełek, Szefowa Sztabu WOŚP z Łącka.
- U mnie w sztabie tradycją już jest, że wolontariuszami są całe rodziny i jak miejsc brakuje, to identyfikator i puszkę ma jedno z dzieci, ale kwestują rodzinnie. Co roku licytujemy też torty, na 28. finale wylicytowano go za 4000 zł! Tradycją jest również to, że darczyńca częstuje finałowym tortem wszystkich uczestników imprezy. To dodatkowo daje poczucie wspólnoty – podkreśla pani Bernadetta.
W akcję włączają się również seniorzy. Pan Henryk Frychel z Krakowa ma 82 lata i gdy usłyszał o tym, że Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zbiera fundusze dla osób starszych, postanowił się zaangażować. Choć nie jest najmłodszy, to jednak pomyślał, że jeżeli ktoś robi coś dla niego, to powinien mu w tym pomóc. Przedyskutował sprawę z żoną i w 2017 roku zgłosił się do sztabu WOŚP, proponując, że zostanie wolontariuszem.
- Zawsze gdy słyszę tę zawrotną sumę, mam satysfakcję. Bo wiem, że choć trochę przyczyniłem się do tego, iż jest ona tak duża. Dlatego będę zbierał pieniądze dla Orkiestry do końca świata i jeden dzień dłużej - twierdził emeryt w rozmowie z „Gazetą Krakowską”.
Czytaj też: Dzięki Orkiestrze 82-latek z Krakowa złapał wiatr w żagle
- Najbardziej zaskoczyła mnie jedna rodzina, która wrzuciła do mojej puszki pięć razy po 100 złotych. To rzadko się zdarza. Nie wytrzymałem i zapytałem ich, co sprawiło, że są tacy hojni. Okazało się, iż w ten sposób starają się odwdzięczyć za dobro, jakie ich spotkało ze strony Orkiestry. Ich dziecko zostało uratowane dzięki sprzętowi, który Jurek Owsiak przekazał jednemu z krakowskich szpitali - opowiada pan Henryk, dodając, że zawsze na dobry początek, zanim jeszcze wyjdzie z domu, pieniądze na Orkiestrę dają mu córka Joanna i zięć Jacek. Gdy tylko wyjdzie przed blok, w którym mieszka, od razu pojawiają się sąsiedzi, którzy także nie szczędzą grosza.
Wdowi grosz dla WOŚP
Pan Henryk z pierwszego dnia swojego wolontariatu zapamiętał starszą, niezbyt zamożnie ubraną kobietę, która wyciągnęła z małego portfelika parę groszy i wrzuciła do jego puszki. Był tak wzruszony, że nie wiedział, co powiedzieć. Zrozumiał, że ona zrobiła to z potrzeby serca. Dlatego podczas kolejnych zbiórek nie zawsze czekał, aż ktoś wyciągnie pieniądze. Bo po prostu może ich nie mieć. Ale zauważył, że tego dnia nikt nie chce pozostać bez nalepionego na płaszczu serduszka. Najbardziej cieszą się z nich dzieciaki. Niektórym z nich przykleja nawet kilka naklejek, gdyż cieszy go widok roześmianej buzi.
Pomagania uczymy się od najmłodszych lat. Rok temu Ostrowcu Świętokrzyskim mała Ada przekazała na licytację swoją ulubioną maskotkę. - Póki jestem zdrowa, chcę pomagać innym. Kto nie jest chory, pomagajcie! - krzyczała ze sceny dziewczynka, która przyszła na licytację razem ze swoim tatą. Jej pluszak został wylicytowany za 200 zł.
Zobacz film z licytacji (4:18):
Nauka siebie
Magdalena Orkiestrę pamięta od swoich najmłodszych lat. Jej starsze rodzeństwo co roku kwestowało z puszkami, a mama zażarcie licytowała fanty na lokalnych Finałach. Dla nastolatki wolontariat był nie tylko możliwością pomocy innym, ale i krokiem milowym w przełamywaniu siebie.
- Wolontariat dla WOŚP wspominam to zawsze sentymentalnie, bo podczas takich akcji wiele się dzieje. Moje pierwsze kwestowanie było stresujące, w końcu trzeba podchodzić do obcych ludzi, a nawet nawiązać z nimi kontakt. Nie każdy to lubi, nigdy nie wiadomo, jak się zachowa obca nam osoba, czy jej nie przeszkadzamy. Ale chodzenie z puszką w szybki sposób odparło moje obawy. Ludzie zawsze są bardzo sympatyczni. Podchodzą, sypną groszem i zagadają do nas. Często komplementują i pada wiele miłych słów. Jest to bardzo budujące. W końcu pomoc w wolontariacie to nie tylko pomoc dla potrzebujących, ale tez dla nas samych. Dostarcza nam nowych doświadczeń i otwiera umysł u nowe spojrzenia na świat – mówi dziewczyna.
- Aby zebrać jak najwięcej pieniędzy, trzeba było stawać w miejscach, gdzie jest dużo ludzi. Dużo osób zawsze wychodziło z kościoła. Tam też stawaliśmy, ale nigdy na terenie kościoła czy plebanii. Tam ludzie dawali najwięcej! Nigdy nikt nas nie przeganiał, ludzie cieszyli się na nasz widok i z wielka dumą przyklejali czerwone serduszka do swoich płaszczy. To była szczera radość, którą wyrażali ludzie wiedząc, że mogą dać coś od siebie, pomóc innym. Wolontariat to wbrew pozorom ciężka "praca", bo puszki mogą ważyć do 3-4 kg – dodaje.
Miłość do pomagania
Bez wątpienia wspólne pomaganie buduje, a nawet pozwala na zawieranie nowych znajomości. Szefowie Sztabów WOŚP znają mnóstwo historii miłosnych i par, które poznały się dzięki wolontariatowi. Co je łączy? Z pewnością poczucie wspólnych wartości, dobre serce i chęć bezinteresownego pomagania innym.
- W Sztabie w Brodnicy były zaręczyny! Para postanowiła, że jak uzbiera razem pełen kufel groszaków, to się zaręczą. Młodzi je zebrali, przyszli je wrzucić do sztabu, do takiego specjalnego serca i potem on się jej oświadczył – mówi Michalina Kaczmarek z Fundacji Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.
W Kielcach na scenie ratownik oświadczył się swojej dziewczynie. Dziś są już są po ślubie.
- W zeszłym roku u nas w Wuppertalu chłopak wylicytował złote serduszko za 4800 euro i się nim oświadczył na scenie – wspomina Agnieszka Sanakiewicz, szefowa sztabu z Wuppertal w Niemczech.
W Poznaniu Emil Kasprzyk podszedł do wolontariuszki, żeby wrzucić datek do puszki WOŚP. Tak poznał swoją narzeczoną, która jak mówi, wówczas zaimponowała mu dobrocią serca, ale i urodą.
Takich historii z pewnością jest wiele. Patrząc na różne pokolenia można stwierdzić, że w tej Orkiestrze faktycznie gra cała rodzina. Czasami od niej zaczyna się nowe życie chorych, czasami wspólne idee dają początek nowym rodzinom.
Dlaczego tak chętnie pomagamy?
Finał WOŚP zyskał już miano wielkiego pospolitego ruszenia. Na czym polega jego fenomen?
- Powodów rozgłosu tych akcji, jak i ogromnego zaangażowania społeczeństwa jest wiele. Jednym z nich jest cel. Po pierwsze szlachetny, koncentrujący się na osobach, którym wsparcie jest bez wątpienia niezbędne. Takie doprecyzowanie celu minimalizuje wątpliwości związane z przeznaczeniem i skutecznością pomocy
- mówi prof. Iwona Sierpowska, prawnik z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu.
Drugim powodem szerokiego odzewu społecznego jest obecność mediów, które nie tylko informują o przygotowaniach i przebiegu imprez, ale i odwołują się do naszych emocji.
- Felietony o osobach potrzebujących wsparcia, o poświęceniu wolontariuszy czy udziale w akcji znanych osobistości życia publicznego, są bardzo skutecznym źródłem motywacji do włączenia się do tych inicjatyw. Trzeci powód to docenienie darczyńcy. Pomagając, można się dobrze bawić, zwłaszcza na finale WOŚP. Poza tym symboliczne podziękowania w postaci dyplomu, odznaki, słodkiego upominku są wyrazem indywidualnego i wyjątkowego potraktowania każdej osoby, która zdecyduje się wesprzeć akcję. Jest to ważny element działalności charytatywnej identyfikujący darczyńcę z akcją i zachęcający do dalszego podejmowania działań dobroczynnych. Źródeł sukcesu WOŚP jest wiele, na pewno znaczenie ma też czas organizacji imprez, wybór okresu okołoświątecznego, w którym jesteśmy wrażliwsi na niedolę innych, nie jest przypadkowy. Nie można również pominąć roli charyzmatycznego lidera, który jest wielkim kołem zamachowym całego przedsięwzięcia - dodaje.
Społeczne poparcie tych akcji wpisuje je trwale w sferę życia publicznego. - Tkwi w nich, jak i w całej działalności dobroczynnej, duży potencjał integracyjny i inkluzyjny, kształtujący odpowiedzialność obywatelską i urzeczywistniający ideę wspólnego dobra - podsumowuje prawniczka.
-------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień