W szpitalu będzie samoobsługa
Zamiast baru ma być punkt gastronomiczny. Otwarcie planowane jest 15 listopada.
- Jedni likwidują, a ja rozbudowuję – tymi słowami, pod koniec kwietnia, wójt Izabela Bojko, skwitowała zaplanowaną w gminie reformę oświaty. Wniosek o unijne dofinansowanie na rozbudowę dwóch szkół był już wówczas złożony, jednak na decyzję trzeba było jeszcze poczekać. Dziś wiemy już, że gmina dofinansowanie dostała. Projekt, którego wartość oceniono na ponad 3,8 mln zł, zostanie wsparty kwotą niespełna 2,1 mln zł. Dodatkowym smaczkiem, którym gmina zdążyła już się pochwalić, jest fakt, że wniosek zajął pierwsze miejsce na liście rankingowej.
Rozbudowa dotyczyć będzie dwóch placówek: w Przyborowie i Lubieszowie. Dyrektorka drugiej ze szkół, Wanda Trzeciak, nie kryje zadowolenia z takiego obrotu spraw. - My się cieszymy, że taka rozbudowa będzie, bo są nam potrzebne klasy. Jeśli teraz idzie się w kierunku ośmioklasowych szkół podstawowych, to jak najbardziej jest nam to na rękę – wyjaśnia. Jednocześnie pani dyrektor dementuje informację, jakoby rozbudowa miała kolidować w jakiś sposób z funkcjonowaniem placówki. – To będzie po prostu dostawiony budynek do obecnie istniejącego budynku. Ekipa budowlana wejdzie i nie będzie to kolidowało z zajęciami, które będą odbywać się na terenie szkoły. Ja tu będę wszystkiego pilnować! – deklaruje.
Kiedy rozpoczną się prace? W przyszłym roku. Jednak dokładny termin nie jest jeszcze znany. - W tym roku musimy wyłonić wykonawcę i od razu podpiszemy umowę. A rozbudowa ruszy w momencie, gdy tylko temperatura powietrza pozwoli. W roku 2018 musze inwestycję całkowicie zamknąć – wyjaśnia I. Bojko.
- Cieszę się z tego pierwszego miejsca. To pokazuje, że wniosek był dobrze napisany i rozbudowa jest zasadna. Generalnie włodarze zwijają szkoły, niektórzy traktują oświatę jako piętę Achillesa. A dla mnie to jest najwyższe dobro jakie mam w gminie. Bo nie mam żadnego domu kultury, więc nasze działania mają windować szkoły – mówi pani wójt.
Przypomnijmy, że gminna reforma oświaty to bezpośrednie następstwo tego, co wydarzyło się w sierpniu ubiegłego roku. Chodzi o zerwanie wieloletniego porozumienia między gminą wiejską a miastem, na mocy którego dzieci ze wsi mogły uczęszczać do szkół w Nowej Soli. Dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku szkolnego okazało się, że dla siódemki uczniów z terenów wiejskich zabrakło miejsca w nowosolskiej Szkole Podstawowej nr 5.
Alfreda Baranowska
- My jako mieszkańcy nie zgadzamy się na takie jedzenie. Z automatów nie będzie zdrowej żywności. Nie po to się leczymy, aby chorować, Sama mam wrzody żołądka. Często leżę w szpitalu i nie wyobrażam sobie żebym jadła wyschniętego hot-doga. Taka decyzja jest bardzo zła dla ludzi. Powinien być bar z normalnym jedzeniem, pierożki, zupy, żebyśmy mogli spokojnie zjeść.
Paweł Gradziuk
- Kiedyś na parterze szpitala był dobrze zaopatrzony punkt handlowy. Wszyscy z niego korzystali i byli chyba z niego zadowoleni. Często zdarzają się nam w życiu sytuacje nieprzewidziane. Korzystamy nieraz ze szpitalnego laboratorium. Może się po badaniach okazać, że trzeba zostać i potrzebne będą nagle kapcie, piżama, kubek i talerzyk. W automacie nie wszystko da się kupić.
Katarzyna Snowyda
- Jestem zszokowana brakiem baru. Dla mnie taka sytyuacja jest po prostu nie do pomyślenia. Gdyby nie życzliwość obcych ludzi, to zostałabym bez wody, soku, bułki, prasy i nawet bez krzyżówki. Trudno nie być zaskoczonym, powinni to jakoś zaznaczyć. Bar dwa lata temu był i wszystko było jak należy. Jestem stałym bywalcem szpitali, ale z takim przypadkiem się nie spotkałam.
Autor: Józef Piasecki