W szpitalach wiosną nie będzie fizjoterapii? Fizjoterapeuci i diagności szykują się do twardego protestu
Był już strajk głodowy w maju, były protesty, jesienne urlopy na żądanie, masowe zwolnienia L4, czy strajk włoski. Jak dotąd... bez skutku. Teraz fizjoterapeuci i diagności laboratoryjni wracają do walki, zapowiadając kolejne protesty ze zwiększoną siłą. Zwracają też uwagę, że bez nich system ochrony zdrowia może przestać działać.
Ostatnie rozmowy związków zawodowych fizjoterapeutów i diagnostów laboratoryjnych z Ministerstwem Zdrowia nie przyniosły rezultatów. Jak twierdzą przedstawiciele tych grup, ministerstwo nie zauważa problemu, a tym samym, działa na niekorzyść służby zdrowia.
Czytaj też: Epidemia kaszlących dzieci. Kolejki do lekarza to wina zanieczyszczonego powietrza. Jak się chronić?
- Po raz kolejny minister tylko obiecuje nowe rozwiązania. Już nie rozmawiamy na temat poprzednich, niedotrzymanych obietnic. Teraz chce znowelizować ustawę o sposobie kształtowania wynagrodzenia minimalnego pracowników podmiotów leczniczych. Czekamy z niecierpliwością, jaką formę ma przybrać obecnie proponowana nowelizacja. Wiemy, że minister chce zmieniać współczynniki zawarte w tej ustawie. Trudno jest nam się do tego odnosić, bo obietnic słyszeliśmy już bardzo wiele
- mówi Matylda Kłudkowska, wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych.
I dodaje: - Ministerstwo się nie tłumaczy, ponieważ obowiązek wypłacenia podwyżek diagnostom i fizjoterapeutom przeniosło na dyrektorów szpitali. Ci z kolei cały czas twierdzą, że są zadłużeni. I oczywiście mają rację. W związku z tym zrobiło się błędne koło, a w jego środku jesteśmy my, pracownicy medyczni, od których zależy zdrowie i życie pacjentów.
W podobnym tonie wypowiada się Anna Frydrychowicz, przewodnicząca Oddziału Terenowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii w Poznaniu.
- Obiecanki-cacanki, a głupiemu radość - podsumowuje Anna Frydrychowicz. I zaznacza:
- Nie zgadzamy się na mydlenie nam oczu. Jesteśmy na etapie podejmowania drastycznych decyzji, jakimi na początku będą wejścia w spory zbiorowe. Strajk planujemy na wiosnę, więc już teraz można przygotowywać się na to, że w tym okresie w Polsce może zabraknąć fizjoterapeutów i diagnostów.
Sprawdź także: Rak szyjki macicy coraz częściej atakuje kobiety od 25. roku życia
Z kolei Matylda Kłudkowska dodaje: - Myślę, że spory zbiorowe, to dopiero preludium tego, co może być wiosną.
Jak przyznają przedstawiciele protestujących grup, ich frustracja ma obecnie dwa źródła. Jednym z nich są od lat nie zmieniające się płace, a drugim nieustanna walka o lepsze wynagrodzenie, która wciąż nie ma końca.
- Trudno tę sprawę bagatelizować, zwłaszcza w kontekście podwyższenia płacy minimalnej od 1 stycznia do kwoty 2 600 zł brutto. W tym momencie w wielu szpitalach doszło do absolutnego spłaszczenia siatki płac, gdzie wynagrodzenie zasadnicze pracownika podstawowego i pracownika z wyższym wykształceniem medycznym jest praktycznie takie samo. To jest po prostu kuriozum i trudno tu używać innych słów - tłumaczy Matylda Kłudkowska.
I dodaje:
- To nie jest tak, że my - diagności i fizjoterapeuci - uważamy, że ktoś w szpitalu zarabia za dużo. Nie. Uważamy, że to my zarabiamy za mało. Bez diagnostyki laboratoryjnej i bez fizjoterapeutów pacjenci są zagrożeni. Bez naszych badań lekarze nie postawią diagnoz, a bez skutecznej fizjoterapii pacjenci nie dojdą do zdrowia w określonym czasie. Dlatego trzeba pamiętać, że system ochrony zdrowia, to system naczyń połączonych. Tu nie ma ważniejszych, mniej ważnych, istotnych czy nieistotnych. Tu wszyscy pracownicy są ważni, dlatego oczekujemy godnych wynagrodzeń.
Zobacz również: Bezpłatne szczepienia przeciwko grypie dla mieszkańców Poznania i okolicznych gmin. Sprawdź, gdzie i kiedy można je wykonać
Przypomnijmy, że protest fizjoterapeutów i diagnostów, który odbył się jesienią ubiegłego roku doprowadził do paraliżu wielu szpitali. W niektórych placówkach brakowało 80 proc. pracowników protestujących grup. Szpital w Kaliszu jednego dnia zmuszony był odwołać 60 pacjentów rehabilitacji ambulatoryjnej. A w oddziałach szpitala przy ul. Lutyckiej - w Kowanówku i Kiekrzu - w kulminacyjnym dniu brakowało 100 proc. pracowników fizjoterapii.
Zarówno fizjoterapeuci, jak i diagności laboratoryjni domagają się m.in. podwyżki o 1200 zł netto, wyrównania zarobków pracowników medycznych z wyższym wykształceniem, a także bezpłatnych szkoleń.