Krótko po tym jak media znów skrytykowały system zakupu biletów w komunikacji miejskiej, nasz Czytelnik wsiadł do autobusu linii 87.
I trwająca ok. dwudziestu minut podróż z Niebuszewa na Warszewo bardzo go zaskoczyła. O czy postanowił opowiedzieć na naszych łamach.
- Nie sądziłem, że zakup biletu w XXI wieku to taki problem. A zachowanie kierowcy oceniam jako skandaliczne - mówi.
Na początek jednak kilka cyfr. Drugi system rozbudowy systemu komunikacji miejskiej kosztował mieszkańców Szczecina 54 miliony zł. Elementem systemu są biletomaty w autobusach i tramwajach. Niestety w miesiącu psują się ok. 300 razy!
Nasz Czytelnik jechał autobusem linii 87 kilka dni po tym, gdy w mediach ukazały się kolejne artykuły krytykujące działanie systemu. Oto jego relacja.
Automat sprzedający bilety był częściowo nieczynny. To znaczy można było płacić Szczecińską Karta Aglomeracyjną (eportmonetka), ale nie działała opcja kart bankowych i kredytowych. Ten automat w ogóle nie miał opcji płacenia gotówką.
- Po kilku nieudanych próbach poszedłem do kierowcy, aby kupić bilet u niego. Ku mojemu zdziwieniu kierowca stwierdził, że urządzenie działa i nie sprzeda mi biletu - opowiada.
Nasz Czytelnik zaczął tłumaczyć, że system jednak nie działa, a nie ma obowiązku posiadania Szczecińskiej Karty Aglomeracyjnej, aby płacić w opcji e-portmonetka.
- Podczas mojej dyskusji z kierowcom ustawiła się za mną grupa pasażerów, którzy byli w podobnej sytuacji, którzy chcieli kupić bilet u kierowcy, bo biletomat nie działał - dodaje.
Wśród pasażerów był uczeń, prawdopodobnie szkoły podstawowej, który poskarżył się, że takie sytuacje zdarzają się często.
- A kierowcy, ze względu na nasz młody wiek, nas lekceważą i mówią, że nie sprzedadzą biletu, mimo że biletomat nie działa - opowiadał młody człowiek.
Nasz Czytelnik zadzwonił do dyżurnego zarządu dróg na numer 19285. Opisał mu sytuację i dyżurny przyznał, że kierowca powinien sprzedać bilet, bo nie ma czegoś takiego jak częściowo czynny automat do sprzedaży biletów.
- Kierowca powiedział , że sprawdzi to na przystanku końcowym. Pojechałem z nim na końcowy (Podbórz), bo wciąż nie miałem biletu. Ale na pętli nie zatrzymał się, tylko od razu odjechał i nie sprawdził urządzenia, mimo moich próśb. Na koniec rzucił, że jak mam problem, to powinienem się zwrócić do ZDiTM - dodaje.
Według niego kierowca zachował się nieodpowiednio z kilku powodów.
- Działał na szkodę firmy, bo pozwolił, żebym całą trasę jechał na gapę (podobnie jak kilku innych pasażerów) choć mógł sprzedać bilet. Kłamał mówiąc, że nie ma biletów do sprzedaży w kabinie - dodaje.
***
Tak się jakoś złożyło, że tym pasażerem był autor tego tekstu. Postanowiłem opisać incydent, bo uważam, że sytuacja jest bulwersująca i naganna. System elektroniczny biletów wart miliony złotych szwankuje co chwilę. Kierowcy powinni być przeszkoleni (jeśli nie czują tego sami), że pasażerom w takich sytuacjach należy pomóc. Nie mówiąc już o tym, że obowiązkiem kierowcy jest sprzedaż biletu, gdy biletomat nie działa.
Rozumiem kierowców, że dla nich sprzedaż biletu z kabiny to dodatkowe utrudnienie, w czasie, gdy muszą być punktualnie na przystanku. Nie mają też ze sprzedaży biletów żadnych prowizji. Ale wydaje mi się, że nie zwalnia ich to z wykonywania swoich wszystkich obowiązków. A sprzedaż biletów jest ich obowiązkiem.
Kierowca, o którym piszę powinien pamiętać, że choć on sam pewnie nie jeździ autobusami jako pasażer, to jeżdżą jego bliscy i znajomi. I oni też mogą trafić na kierowcę, który będzie tak nieuprzejmy.
Biletomaty psują się 300 razy w miesiącu. To oficjalne dane zarządu dróg. Taka liczba usterek poraża. I na szybką poprawę nie ma szans. A to oznacza, że co chwilę kierowcy będą proszenie przez pasażerów o sprzedaż biletu. Na szczęście większość kierowców nie robi z tego problemu. I bilety sprzedaje.