W swoich snach Iza pływa z delfinami. Zwinna jak rybka
Mama tak do końca nie wie, o czym śni Iza. Może o tym, że tańczy na wielkiej sali, trzymając w ręce rąbek czerwonej balowej sukienki. A może śni jej się wielka scena, na której śpiewa swoje ukochane piosenki?
Na pewno są to dobre sny. Bo tylko takie przychodzą do ludzi, którzy choć nie mówią i nie mogą chodzić, potrafią poprawiać świat. Nawet wtedy, gdy na samym początku to poprawienie przypomina trzęsienie ziemi. Kataklizm, po którym trudno się podnieść.
Dwa światy Aleksandry
Kiedy Aleksandra Michta, mama Izy, myśli o swoim życiu, dzieli je na to przed ciążą i na to po. Wychodzi niemalże po równo. Są tak odmienne, jakby w trakcie jednego dnia przeszła na drugą stronę lustra. Nawet nie przeszła, ale roztrzaskała jego szklaną powierzchnię głową.
„Jest pani młoda, proszę usunąć ciążę. Dziecko i tak nie przeżyje” - usłyszała od lekarza po trzech dniach badań. To nie był sen, z którego się można obudzić. Przepuklina oponowo-mózgowa brzmiała złowieszczo i całkiem egzotycznie dla nastolatki, żyjącej do tej pory koleżankami, swoim chłopakiem Dawidem i szkołą. - Dojrzałam w ciągu jednego dnia. Nie zmieniła mnie ciąża, choć przecież nie była planowana, nie zmienił mnie szok rodziców, kiedy powiedziałam im, że zostaną dziadkami - zastrzega Aleksandra. - Chciałam być mamą, ale nie wiedziałam, że bycie nią stanie się tak ciężką walką. Ta walka mnie zmieniła.
Jak pomóc? Oto konto:
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej Bank PKO Bp nr rachunku 94102028920000590205899317 z dopiskiem „ Dla Izy”.
Osoba koordynująca akcję „Pomoc dla Izy” - specjalista Pracy Socjalnej Rafał Basista tel. 509760799
Nie była na nią przygotowana, ale podjęła wyzwanie intuicyjnie, niemal zwierzęco. Nie zgodziła się na aborcję. Ale kiedy w 25 tygodniu ciąży trafiła ma oddział patologii jeszcze nie wiedziała, co ją czeka. - Ordynator zaplanował, że dziecko urodzi się przez cesarskie cięcie w siódmym miesiącu ciąży. Tylko tak można było zagwarantować, że nie umrze w łonie - wspomina mama Izy.
Bóle pojawiły się po dwóch dniach pobytu, ordynator krzyczał: „Nie będziemy cię cięli, jesteś za młoda, będziesz mieć zdrowe dzieci. To i tak nie przeżyje!”
Nawet dziś, już na chłodno, nie potrafi opisać rozpaczy, z którą musiała się zmierzyć. Czuła się jakby jakaś czarna czeluść potwornej krainy próbowała ją wessać. - Osuwałam się po ścianach szpitalnego korytarza, myśląc, że to na pewno jest sen. Koszmar, z którego zaraz się obudzę, spakuje tornister i pójdę na lekcję. Ale ten koszmar trwał i trwał - wspomina.
Dawid trzymał Aleksandrę za jedną rękę, mama za drugą. Do ostatniej chwili porodu. Pamięta, że Iza płakała mocno, jak zdrowe dziecko, które chce pokazać, że niesłusznie ją skazano. Nie pokazali Oli córki. Nakryli jej głowę prześcieradłem i chcieli od razu zabrać: - Jakaś położna zlitowała się w końcu i podeszła z maleństwem do mnie. Zdążyłam pocałować ją w stópkę.
Walczy o życie córeczki
Kolejne dni, miesiące, całe lata żyli niemalże z dnia na dzień. Najpierw wiarą, że dziecko przeżyje kolejną noc, choć nikt nie dawał jej na to wielkich szans. Potem nadzieją, że znajdą się na tym wielkim świecie lekarze, którzy będą w stanie pomóc córce. Mama:- Iza budziła się codziennie z szerokim uśmiechem, gaworzyła. Tak jakby wielki ogromny guz na jej głowie w niczym nie przeszkadzał w jej małym spokojnym dziecięcym świecie.
Aleksandra Michta napisała wiele listów. Wszędzie, gdzie tylko się dało, szukała pomocy dla Izabelki; Perełki, Myszki, Rybki, jak o niej mówi. Córeczki o zielonych oczach, w których co rano znajdowała bezgraniczną miłość i oddanie. To dawało jej siły do walki.
Iza odzyskała przytomność, powiedziała „mama”, a Ola pomyślała, że dla takich chwil warto było żyć, nawet wtedy, kiedy to życie wydawało się takie niesprawiedliwe
Fundacja tygodnika „Przyjaciółka” obiecała pomoc. Konsultacja z amerykańskim lekarzem w Warszawie poprzedzona była nerwami i strachem. Siedzieli w gabinecie, a on długo patrzył na Izabelę, dopytywał, by końcu oznajmić: „Podejmę się operacji, Iza ma 95 procent na przeżycie.” To przypadek jeden na milion.
Operacja była ciężka, ciągnęła się godzinami i zakończyła sukcesem. Iza pozbyła się wielkiego guza. - Kiedy otworzyła oczy i popatrzyła na mnie, wiedziałam, że było warto. Że teraz może być już tylko lepiej - wspomina mama.
Kiedy po kolejnej operacji, poszerzającej głowę dziewczynki, Iza odzyskała przytomność, powiedziała „mama”, a Ola pomyślała, że dla takich chwil warto było żyć, nawet wtedy, kiedy to życie wydawało się takie niesprawiedliwe. - Dlaczego o tym wszystkim opowiadam? Może dlatego, żebyście wiedzieli, że niepełnosprawne dziecko to nie kara dla rodziców, ale sprawdzian ich miłości i człowieczeństwa. A może dlatego, by się pochwalić Izą, która jest uroczym, uśmiechniętym słoneczkiem. By powiedzieć, że warto walczyć. Zawsze, do końca.
Dziś Iza ma 17 lat i brata Igora. Kocha go najmocniej na świecie. Razem słuchają muzyki. Igor śpiewa jej często: „Przez te oczy zielone, zielone, oszalałem”, a Iza dobrze wie, że to o niej. Może śnią jej się te piosenki, a może delfiny. Bo mama i Iza marzą o wakacjach z delfinami, wśród których można pływać do woli, tak jakby czas przestał istnieć.
Zespół Basisty gra dla Izy
Delfiny muszą jeszcze poczekać, ale Iza wie, że warto. Tak, jak warto było czekać na koncert, który specjalnie dla niej zagrali muzycy i przyjaciele Rafała Basisty, pracownika krakowskiego MOPS.
Bo kiedy Rafał poznał Izę i jej muzyczną pasję, od razu wpadł na pomysł, by w ramach Programu Aktywności Lokalnej MOPS, zrobić coś szalonego. A że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych w sobotnie popołudnie na osiedlowej scenie zagrali Jacek Chruściński, Zdzich Kamiński (ten wspaniały chłopak ze Śląska napisał nawet dla Izy piosenkę!), Piotr Świechowski i sam sprawca zamieszania. Było gorąco, zwłaszcza wtedy, kiedy zaśpiewały Ola Markowska i Paula Grabowska.
W ten sposób Nowa Huta poznała Izę i jej dzielną rodzinę. Państwo też możecie im pomóc. Tak, by Iza mogła się rehabilitować, lepiej żyć, a może nawet pojechać popływać z delfinami.