W Swarzędzu zniszczono anonim, że nauczyciel Zbigniew A. molestuje uczennice. Prokuratura umorzyła tamtą sprawę
Strzelał ze staników, próbował pocałować, pytał o życie seksualne, klepnął w pośladki – takie zastrzeżenia 12 lat temu pojawiały się ze strony uczennic pod adresem Zbigniewa A., wówczas nauczyciela w Swarzędzu. Wtedy szkoła zniszczyła anonim, a prokuratura sprawę umorzyła. Zbigniew A. z czystymi papierami został dyrektorem w Poznaniu. Tydzień temu został aresztowany. Tym razem miał molestować uczennice w poznańskim Zespole Szkół Elektrycznych.
W zeszły wtorek policja o 6 rano zatrzymała Zbigniewa A., dyrektora Zespołu Szkół Elektrycznych w Poznaniu. Miał molestować dwie uczennice w swoim gabinecie, dotykać i na siłę je całować, wręczać swój adres e-mail, pytać o życie intymne. Dyrektor trafił do aresztu, nie przyznaje się do winy. Śledczy sprawdzają czy są kolejne pokrzywdzone.
Obecne śledztwo prowadzi Prokuratura Rejonowa Poznań Grunwald. Początkowo śledczy mówili nam, że to pierwsze takie postępowanie dotyczące Zbigniewa A. Policjanci, w chwili jego zatrzymania, sprawdzali bowiem „jedynie” okres od roku 2008 do chwili obecnej. Tymczasem, jak ustaliliśmy, w przeszłości prowadzono śledztwo ws. Zbigniewa A.
W 2007 roku inna poznańska prokuratura umorzyła sprawę. Sprawdzano wtedy czy molestował uczennice w Swarzędzu. Dotarliśmy do szczegółów śledztwa umorzonego przed 11 laty.
Pracownicy szkoły ze Swarzędza zniszczyli anonim na Zbigniewa A.
W czerwcu 2006 roku do ponadgimnazjalnego Zespołu Szkół nr 1 w Swarzędzu trafił anonim. Ze skargi wynikało jakoby Zbigniew A. molestował uczennice. Trzy pracownice szkoły - dwie ówczesne panie wicedyrektor oraz pani pedagog szkolny - podjęły decyzję o zniszczeniu anonimu.
Jednak w nowym roku szkolnym, w październiku 2006 roku, sprawa wróciła. Uczennice zwierzyły się nauczycielce prowadzącej kółko taneczne, że pan od geografii dziwnie się zachowuje. Pozwala uczennicom palić papierosy, wulgarnie się odzywa, a jedną z nich próbował dotknąć i pocałować.
Zbigniew A. został wtedy wezwany na spotkanie do dyrektora. Rozmowa odbyła się w kilkuosobowym gronie. Była jeszcze szkolna pedagog i wspomniana nauczycielka zajmująca się kółkiem tanecznym. Nauczyciel zaprzeczył zarzutom nastolatek. Ale niebawem w „Głosie Wielkopolskim” ukazał się artykuł opisujący sytuację w szkole. Pojawiła się też informacja, że do wszystkich poznańskich mediów trafił list rodziców i absolwentów ws. zachowania wspomnianego nauczyciela. Kilka dni po artykule, dyrekcja zawiadomiła organy ścigania. Sprawę zaczęła wyjaśniać Prokuratura Rejonowa Poznań Wilda.
Schowaj majtki, jaki masz rozmiar stanika - tak do nas mówił
Śledczy dotarli do ośmiu uczennic. Sześć dziewcząt, które zwierzyły się opiekunce kółka tanecznego, zeznało, że nauczyciel, na lekcjach i przerwach, zaczepiał je z podtekstem seksualnym. Wchodził też na zajęcia kółka tanecznego. Komentował ich stroje, a w czasie treningu wołał „bardziej się wypnij”, „rozciągnij mocniej te mięśnie”.
- Do mnie na prawie każdej lekcji kierował jakieś uwagi, na przykład schowaj dekolt, bo nie mogę się skupić. Uporczywie przyglądał się mojej pupie i piersiom. Raz usiadł na mojej ławce. Gdy poprosiłam, by tak nie siedział, odpowiedział, że mu „kita nie wystaje”. To było świńskie i niestosowne
– mówiła uczennica nr 1.
- Pytał się dziewczyn, czy już to robiły, czy się zabezpieczają. Po cichu, by reszta klasy nie słyszała, pytał mnie o rozmiar stanika. Zawstydziłam się, bez słowa wróciłam do ławki. W przypadku innej koleżanki raz widziałam, jak patrzył się na jej biust i miał maślane oczy – zeznała uczennica nr 2.
- Koleżance z ławki szeptał do ucha, czynił uwagi o stringach, o zaglądaniu w dekolty. To wzbudzało we mnie obrzydzenie, przekroczył granice intymności, nie powinien uczyć w szkole – to już relacje uczennicy nr 3.
- Do mnie mówił, abym zapięła lub zakryła dekolt, bo on czuje się skrępowany. Na przerwie, na ucho, pytał mnie, czy współżyję ze swoim chłopakiem. Innym koleżankom wielokrotnie mówił, że mają schować majtki, bo wystają im ze spodni i to mu nie pozwala prowadzić lekcji. To było przekroczenie pewnych granic
– opowiadała uczennica nr 4.
Jedna z uczennic, córka pracownika szkoły, wspomniała, że od koleżanki usłyszała, że na wycieczce do Zakopanego nauczyciel wszedł do pokoju dziewczyn i był skąpo ubrany. Interweniowała wtedy jego żona, również nauczycielka, która była na wycieczce. Miała zwrócić mężowi uwagę, by się ubrał. Ta sama uczennica twierdziła, że jedynie słyszała, że geograf „strzelał gumkami od staników” i opowiadał niewybredne żarty. Osobiści go lubiła, bo był na luzie, sprawiedliwy, prowadził ciekawe zajęcia.
Dwie kolejne uczennice zgłosiły się do swojej wychowawczyni, polonistki w szkole. - Zaproponował mi kupno biustonosza pod warunkiem, że się jemu w nim pokażę. Pytał mnie i koleżankę czy już rozpoczęłyśmy współżycie seksualne, klepał w pośladki. Chciał, bym sama została w klasie, ale ja chciałam, by była ze mną koleżanka. Ją stanowczo wyprosił, a mnie zaczął wypytywać o współżycie i antykoncepcję. Poprosiłam moją wychowawczynię o interwencję i sytuacja się uspokoiła – zeznała uczennica dodając, że mimo wszystko lubi nauczyciela, a nawet darzy szacunkiem.
Jej wychowawczyni potwierdziła tę relację. Nauczycielka zeznała, że kazała Zbigniewowi A. zaprzestać takich rozmów pod groźbą powiadomienia dyrekcji szkoły. Geograf się zastosował, więc wychowawczyni nękanych nastolatek uznała sprawę za wyjaśnioną.
Pedagog szkolny: może to sprawa polityczna?
Uczennice, ze względu na ich wiek (miało po 17,18 lat), przesłuchano w obecności psychologa. Biegły ocenił, że ich zeznania są wiarygodne, ich prawdziwość nie budzi wątpliwości.
Wszystkie przesłuchane uczennice powtarzały też plotki, że dziewczynom łatwiej zaliczyć geografię, podobno był też jakiś incydent na zapleczu, a może i romans nauczyciela z jedną z uczennic. Kwestia romansu była przedstawiana na zasadzie korytarzowej plotki.
Były też głosy broniące Zbigniewa A. Dwie wicedyrektorki tłumaczyły, że nieco wcześniej uczniowie wypełniali anonimową ankietę na temat szkoły. Była możliwość wskazania wszystkich problemów, ale w ankiecie nie pojawiły się niepokojące sygnały. Obie panie zeznały również, że Zbigniew A. to dobry nauczyciel, z doskonałym kontaktem z młodzieżą. Dowody: przez uczniów został wybrany na „belfra roku”, a gdy sprawę rzekomego molestowania opisał „Głos Wielkopolski” pod artykułem ukazały się „liczne głosy uczniów broniące nauczyciela”.
Zbigniewa A. broniła też pedagog szkolny Barbara Antoniewicz. Oceniała go jako dobrego nauczyciela, nikt jej nie zgłaszał o jego niestosownym zachowaniach. Zdaniem Antoniewicz, sprawa mogła mieć na celu wywołanie sensacji, bo żona nauczyciela startowała w wyborach do swarzędzkiej Rady Miasta.
Prokurator Magdalena Marciniak-Wysocka umorzyła sprawę w lutym 2007 roku, po prawie 4 miesiącach śledztwa. Uznała, że nie doszło do molestowania uczennic, czyli innej czynności seksualnej poprzez nadużycie stosunku zależności na linii nauczyciel-uczennice. Śledztwo umorzono „wobec stwierdzenia, że czynu nie popełniono”.
Klepnięcie w pośladek, czyli odesłanie z klasy
Pani prokurator stwierdziła, powołując się na różne orzeczenia, że inną czynnością seksualną nie jest „molestowanie werbalne i gestykularne”. Nie wykluczyła przy tym, że zachowania nauczyciela „będą realizowały znamiona innych przestępstw”. Ale żadnych zarzutów mu nie postawiła. Jak oceniła, nie doszło do nadużycia stosunku zależności. Uczennice nie znajdowały się w krytycznym położeniu, nauczyciel nie wymuszał określonych zachowań, nie doszło do kontaktu cielesnego.
Jednorazowe klepnięcie w pośladek, jak stwierdziła prokurator Marciniak-Wysocka, nie może może być traktowane jako realizowanie przez sprawcę kontaktu cielesnego. Tym bardziej, że klepnięta uczennica potraktowała to jako nakaz opuszczenia klasy, bez podtekstu seksualnego.
- W tej sprawie nie mamy do czynienia z przestępstwem lecz z nagannym moralnie przekroczeniem granic relacji nauczyciel-uczeń, które może być oceniane w kontekście odpowiedzialności dyscyplinarnej
– oceniła prokurator Magdalena Marciniak-Wysocka.
Pani prokurator przeszła w stan spoczynku, czyli na prokuratorską emeryturę. Nie udało nam się z nią porozmawiać. A co zrobiło kuratorium? W październiku 2006 roku portal Wirtualna Polska informował, że kuratorium, po naszym artykule sprzed 12 lat, wysłało wizytatora do szkoły. Tamta kontrola, zdaniem kuratorium, nie wykazała nieprawidłowości. Kuratorium stwierdziło ponadto, że w takim razie poczeka z ewentualnym postępowanie dyscyplinarnym wobec nauczyciela aż do ustaleń prokuratury.
Teraz zadaliśmy kuratorium pytania czy poznało ustalenia prokuratury, która dopatrzyła się nagannych moralnie zachowań. Kuratorium na razie nie odpowiedziało czy wszczęło postępowanie wobec dyrektora oraz czy wysłuchało relacji uczniów i nauczycieli. Prawdopodobnie postępowania nie wszczęto. Zbigniew A. miał czyste papiery, co pozwoliło mu w 2009 roku zostać wicedyrektorem Zespołu Szkół Elektrycznych w Poznaniu, a od 2011 roku jego dyrektorem.
Niektórzy nauczyciele bronią aresztowanego dyrektora
O tym, że nauczyciel miał czystą kartotekę, zapewnia nas także jego obrońca – adwokat Karolina Służewska-Woźnicka. Jak wynika z jej wypowiedzi, w związku z niedawnym zatrzymaniem nauczyciela, kuratorium poinformowało, że wobec Zbigniewa A. nie prowadzono w przeszłości postępowania dyscyplinarnego.
Pani adwokat nie chciała komentować dowodów będących podstawą zarzutów wobec jej klienta. Złożyła jednak zażalenie na decyzję o jego tymczasowym aresztowaniu.
- Areszt to najsurowszy środek zapobiegawczy, o charakterze izolacyjnym, który powinien być stosowany wyjątkowo i tylko gdy inne środki nie zdołają wypełnić swojej funkcji - podkreśla adw. Karolina Służewska-Woźnicka, obrońca dyrektora.
- Pan dyrektor jest osobą niekaraną, nie toczyło się przeciwko niemu żadne postępowanie dyscyplinarne. Cieszy się także nieposzlakowaną opinią wśród grona pedagogicznego i pracowników administracji oraz autorytetem i atencją wśród uczniów. Potwierdza to pismo załączone do zażalenia
– dodaje.
Wspomniane pismo podpisali nauczyciele i pracownicy administracyjni Zespołu Szkół Elektrycznych. Nie wiemy, jaka część kadry poparła dyrektora. Dowiedzieliśmy się za to nieoficjalnie, że jeden z pracowników Zespołu Szkół Elektrycznych powiedział śledczym, że dyrektor czuł się bezkarny w szkole.
Podstawą niedawnego zatrzymania Zbigniewa A. były relacje dwóch uczennic. Prawdopodobnie usłyszy zarzuty za molestowanie trzeciej uczennicy z Poznania. Na ilu pokrzywdzonych się skończy?
- Sprawa jest rozwojowa, badamy różne wątki
– lakonicznie komentuje nasze ustalenia prokurator Magdalena Machyńska z Prokuratury Rejonowej Poznań Grunwald. Śledczy chcą również przyjrzeć sprawie umorzonej przed 11 laty przez inną poznańską prokuraturę.