Kury na fermie w Studzieńcu nie były ofiarami wirusa ptasiej grypy. Według burmistrza Kożuchowa Pawła Jagaska przy-czyna może być... lotnicza
Włodarz Kożuchowa jeszcze przed wynikami badań przypuszczał, że prawdopodobnie przyczyną śmierci kur były przelatujące tego dnia nad wioską wojskowe samoloty F-16.
Stanisław Małańczuk ostatnio nie słyszał tych myśliwców. Jednak podkreśla, że kiedy nisko lecą, a potem odbijają w górę, to nieraz nawet w domu słychać potężny huk. – Z tymi kurami to mogło rzeczywiście tak być. Kilka razy byłem na fermie to widziałem, jak potrafią się spłoszyć, zwłaszcza młode nioski. Trzeba było bardzo ostrożnie i delikatnie otwierać drzwi. Inaczej od razu uciekały całą kupą. Kury inaczej reagują na osoby które przy nich pracują, ale zupełnie inaczej na obcych – mówi strażak ze Studzieńca.
– W latach 80. na fermie drobiu w Drożkowie k. Zielonej Góry zdarzało się, że kiedy z lotniska w Szprotawie wylatywały radzieckie samoloty wojskowe, to kury rzucały się na ścianę i zabijały jedna o drugą – wspomina pan Stanisław z Zielonej Góry.
Władysław Dobrucki wie, jak się zachowują przestraszone kury. – Kiedyś, jak jeszcze była tutaj ubojnia, do innego kurnika w wiosce wpuszczono kota. Kury ruszyły, zbiły się w stado i zanim je rozpędzili, to się narobiło. Kury, co prawda, zadziobały kota, jednak wcześniej zginęło ich aż sześć tysięcy. Była z tego afera – wspomina mieszkaniec Studzieńca.
Kiedyś do kurnika w Studzieńcu wpuszczono kota. Zginęło wtedy sześć tysięcy kur
Są takie momenty w hodowli, kiedy kura jest bardzo płochliwa. W tym czasie potrafi bardzo gwałtownie reagować na tego typu hałasy, jak dźwięk przelatującego myśliwca. Samoloty, przelatując nisko, wytwarzają specyficzny dźwięk, który czasem powoduje nawet drżenie szyb oraz wystrasza drób. – Szczególny jest okres życia kur między szóstym a dwunastym tygodniem. Wtedy rosną, nabierają masy i stają się płochliwe. Wówczas wśród drobiu odbywa się ustalanie hierarchii w stadzie. To taki okres dojrzewania. Kury gwałtownie reagują na burze i pioruny. Wtedy pada po 100-200 sztuk. Takie przypadki zdarzają się, jednak nie na taką skalę, jak miało to miejsce teraz. Jednego dnia zginęło ponad 2 tys. kur, z 40 tys sztuk – mówi pan Sławomir z fermy w Stu-dzieńcu.
Tomasz Czerwonka z Zielonej Góry, właściciel fermy w Studzieńcu, sądzi, że jego młode kury zostały spłoszone przez przelatujące tego dnia samoloty. – Zbiły się w kupę, piętrowo, jedna na drugą. Udusiło się wtedy 2,6 tys. sztuk – mówi. Z panem Tomaszem rozmawialiśmy, kiedy wybierał się do prawnika, gdyż zastanawia się właśnie nad podjęciem dalszych kroków w zaistniałej sytuacji...