W sieci dilerów. Gang „Kadafiego” od środka
Kokaina i amfetamina na kilogramy; zorganizowani hurtownicy, magazynierzy i dystrybucja. Tak działała grupa narkotykowa Tomasza B.
Z jednego kilograma amfetaminy ludzie Tomasza B. „Kada-fiego” - który w opinii prokuratury przez 10 lat kierował w Bydgoszczy narkobiznesem - potrafili zrobić aż 1300 tzw. działek.
- Jedna porcja to nie był pełen gram - wczoraj w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy wyjaśniał Krzysztof J. Ten świadek w procesie gangu „Kadafiego”, to były pośrednik narkotykowy. - Porcjowaniem zajmowali się inni ludzie, inni też sprzedawali. Ja kupowałem towar do dzielenia na porcje. Sam nie zajmowałem się tym, tak samo jak nie sprzedawałem go indywidualnym odbiorcom. To należało do dilerów.
Dostawy amfetaminy były kilogramowe.
- Miały objętość mniej więcej kartonika soku - wyjaśniał J. - Czasem dostawałem amfetaminę w formie kuli owiniętej w folię i oklejonej taśmą klejącą.
Zeznającemu przed sądem Krzysztofowi J. pytania zadawał sędzia Tomasz Pietrzak, ale również mecenas Edmund Dobecki. To obrońca Macieja B., noszącego pseudonim Ma-ciula (wzgl. Maciulek), jednego z najbliższych współpracowników Tomasza B. To właśnie Maciej B. był jednym z głównym dostawców J.
- Czy może pan powiedzieć, jakiego koloru była ta amfetamina? - pytał mec. Dobecki. - Różnego - padła odpowiedź świadka. Nie potrafił jednak określić, z czego wynikało, że narkotyk nie zawsze był śnieżnobiały.
Sędzia pytał, czy Krzysztof J. kiedykolwiek rozmawiał z „Maciulą” na temat źródła pochodzenia narkotyku. J. odpowiedział przecząco: - Raczej nie było w zwyczaju pytać o takie szczegóły.
Wczorajsze przesłuchanie J. było kontynuacją tego, które rozpoczęło się we wtorek. J. wyznał wtedy, że - jako były uczestnik grupy przestępczej - zdecydował się na współpracę z policją, bo bał się o życie swoje i swoich bliskich. Poprosił wtedy o ochronę. Wczoraj również wszedł na salę rozpraw w asyście uzbrojonych antyter-rorystów i policjantów ubranych po cywilnemu. Nie odwołał żadnego ze swoich wcześniejszych zeznań - tych złożonych jeszcze na etapie śledztwa prokuratury.
Doprecyzował tylko, że dla grupy pracowali również ludzie niezwiązani z nią bliżej. Mowa o „pracownikach” najniższego szczebla; tych, którzy się zajmowali np. sortowaniem narkotyków. - Mogli pracować, ale ja nikogo do tego nie zmuszałem. Mogli też odejść bez żadnych konsekwencji. Miałem w tym względzie wolną rękę.
Jednym z dilerów rozprowadzających towar, z którego sprzedaży zysk płynął do kieszeni Tomasza B., był znany bydgoski DJ H. (pełne brzmienie nazwiska do wiadomości redakcji). Zajmował się też porcjowaniem: - Za podzielenie kilograma amfetaminy płaciłem mu 1,5 tys. zł - wyjaśniał J.
O skali narkotykowego biznesu świadczy choćby to, że tylko przez dwa miesiące 2009 roku przez ręce J. i podlegających mu ludzi (działali na tzw. Londynku w Bydgoszczy) przeszło łącznie 10 kilogramów amfetaminy.
Członkowie gangu kupowali również narkotyki na własny użytek, w tym marihuanę i kokainę. Ten drugi rodzaj towaru trafiał do Bydgoszczy najczęściej z Czech.
Gang „Kadafiego” działał w Bydgoszczy i okolicach od 2001 roku. W grudniu 2011 roku funkcjonariusze Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy zatrzymali pierwszych 11 osób. W kolejnych latach liczba zatrzymanych pod zarzutem działania w tej grupie przestępczej urosła do około 130.