W sidłach promocji. Na jakie chwyty się najczęściej nabieramy?
Przecena, wyprzedaż, rabat, zniżka, wygraj nagrodę - te chwytliwe hasła przyciągają nas błyskawicznie. Eksperci ostrzegają, że nawet duża obniżka ceny nie musi oznaczać, że kupujemy taniej. Na jakie chwyty się najczęściej nabieramy?
Niemiłe zaskoczenie spotkało około siedmioletniego chłopca, gdy w jednym ze sklepów na Czechowie nie mógł wymienić zwycięskiego patyczka na nowego loda. I to mimo że wcześniej kupił lód właśnie w tym samym sklepie. Przy kasie wywiązała się dyskusja, chłopiec nie dostał reklamowanej nagrody, a o sytuacji poinformowała nas Czytelniczka. Chodzi o popularną promocję Big Milka.
- W tym roku rzeczywiście Aldik nie uczestniczył w tej promocji. Producent lodów nie zgłosił się do nas z taką propozycją. Zaznaczam, że to nie jest nasza promocja, więc nie mogliśmy wymieniać patyczków. Aktualnie trwają rozmowy z producentem na temat rozpoczęcia tej promocji w naszych sklepach. Myślę, że w najbliższych dniach będzie już można wymieniać patyczki na lody - zapowiada Małgorzata Kowalik, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu.
Producent lodów przypomina, że patyczki można wymieniać tylko w niektórych sklepach. Na przykład w sklepach Biedronka nie ma takiej możliwości. Sieci, które wymieniają patyczki na Big Milka, to: EKO, Stokrotka, Dino, Żabka. - Na stronie internetowej umieściliśmy specjalną interaktywną mapę, na której wskazane są konkretne sklepy biorące udział w akcji - wyjaśnia Natalia Szulc z Unilewer.
W Lublinie obecnie jest tych sklepów ponad 30. - W przypadku, gdy w którymś ze wskazanych na stronie sklepów nie można dokonać wymiany, prosimy o kontakt - dodaje Szulc.
Szał letnich promocji
Miejski rzecznik konsumentów w Lublinie wyjaśnia schemat działania różnych marketingowych chwytów.
Największe promocje zwykle są dwa razy do roku. Chociaż wyprzedaże organizowane są coraz częściej. W związku ze zmianą sezonu sklepy muszą przeprowadzić tzw. wietrzenie magazynów i wtedy właśnie wyprzedają produkty po niższych cenach
- tłumaczy Lidia Baran-Ćwirta, miejski rzecznik konsumentów.
Jednocześnie przyznaje, że konsumenci polują na te okazje, ale czasem ulegają magii zakupów i niestety dają się nabrać na niższe ceny. - Zazwyczaj na wyprzedażach 2-3 rzeczy są faktycznie po obniżce, a reszta ma podniesione do góry. Często na metce spotykamy się też z przekreśloną ceną wyjściową i nową niższą ceną. Konsumenci nie porównują cen i dają się wciągnąć w ten trik. Skutki są zazwyczaj takie, że po zakupie nie możemy zwrócić tej przecenionej rzeczy - dodaje Baran-Ćwirta.
W zeszłym roku biuro miejskiego rzecznika konsumentów w Lublinie udzieliło około 5 tysięcy porad. - W 900 przypadkach musieliśmy podjąć interwencję i negocjować z przedsiębiorstwami. Obserwujemy wzrost interwencji dotyczących szeroko pojętych usług telekomunikacyjnych. Wchodzą w to też telewizja kablowa, internet, telefon. Są to np. problemy związane ze zmianą operatora sieci, naliczaniem kar umownych czy realizacją oferty - wylicza miejski rzecznik konsumentów.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wyliczył, że ok. 10 proc. interwencji, które trafiają do nich, dotyczy właśnie promocji. UOKiK ostrzega przed promocjami, bo w szale letnich wyprzedaży warto mieć głowę na karku.
Instytucja wylicza najczęstsze sztuczki sprzedawców. Pierwsza dotyczy popularnych gratisów do zakupów. Otóż w rzeczywistości musimy zapłacić na taki „prezent” albo zakup towaru bez upominku jest znacznie bardziej opłacalny. Zdarza się też, że w czasie płacenia rachunku przy kasie okazuje się dopiero, że jest różnica w cenach podanych przy towarze z cenami zakodowanymi w kasie, czytniku czy gazetce reklamowej. Wciąż nabieramy się też na tzw. magiczne końcówki. Chodzi np. o 5,99 zł, co brzmi dla nas lepiej niż 6 złotych. Również odpowiednie ułożenie towarów, duże koszyki, muzyka to sztuczki sprzedawców, których nie zawsze jesteśmy świadomi.
Inspekcja Handlowa w Lublinie przeprowadziła w pierwszym kwartale 2017 roku kontrole w 15 placówkach: w 7 sklepach sieci handlowych i 8 placówkach samoobsługowych. Porównano m.in. ceny towarów znajdujących się w aktualnej ofercie promocyjnej z cenami sprzedaży tych towarów obowiązującymi przed promocją. - W dwóch kontrolowanych placówkach handlowych ustalono, że ceny dotychczasowe były identyczne z cenami uwidocznionymi i „przekreślonymi” jako przedpromocyjne na wywieszkach cenowych oraz w materiałach reklamowych - informuje Zbigniew Paczwa z Inspekcji Handlowej w Lublinie.
Przemyślane zakupy
Doktor Renata Maksymiuk, psycholog społeczny z UMCS, dodaje, że w akcjach handlowych i promocyjnych wykorzystywane są często reguły wpływu społecznego.
- Są to działania, które zmieniają nasze postawy i zachowania. Jednym z tych schematów jest reguła niedostępności. Chodzi o wszystkie hasła pod szyldem: limitowana edycja, promocja do konkretnego dnia albo do wyczerpania zapasów. Powoduje to, że zaczynamy się zastanawiać, czy może jednak kupić tę rzecz, bo jest ostatnia. A jeżeli jej nie kupimy, to okazja może nam przejść koło nosa. Świadomość tego, że za chwilę jakiś produkt będzie niedostępny albo droższy, powoduje, że jest dla nas bardziej atrakcyjny - mówi psycholog.
Innym przykładem jest używanie tzw. reguły kontrastu. To sytuacja, gdy mamy promocję polegającą na obniżce cen, Z tym, że te pierwotne ceny są bardzo wyeksponowane. - Na przykład przekreślone jest 150 złotych, a obok znajduje się nowa cena, np. 70 zł, co niekoniecznie musi być zgodne z prawdą. Manipulacja w takim przypadku polega na tym, że wcześniejsze ceny bywają sztucznie podnoszone albo nieprawdziwie podawane. Zdarza się też, że na początku cena produktu jest nieco zawyżana, aby później ta różnica w obniżce była bardziej wyraźna. W naszym odczuciu opłaca się go po prostu kupić - tłumaczy dr Renata Maksymiuk.
Jeszcze innym chwytem są produkty sprzedawane w łączonych promocjach, np. po dwa, trzy razem.
Tylko pytanie, czy rzeczywiście tak dużo ich potrzebujemy zamiast tego jednego? Często okazuje się, że kupujemy coś z przekonania, że zaoszczędzimy, a nie, że tego akurat potrzebujemy
- dodaje specjalistka.
Tym samym udowadnia, że w akcjach promocyjnych wykorzystywane są przemyślane mechanizmy i schematy, które mają nas przyciągnąć do zakupów. - Reguły wpływu społecznego bazują na działaniu ludzkiego umysłu, który w wielu sytuacjach życia codziennego podejmuje decyzje automatycznie. Wchodzimy na przykład do sklepu, spieszymy się, w związku z czym, jak widzimy napis „promocja”, to bez wahania kupujemy, bo jest okazja - precyzuje dr Maksymiuk.
I radzi, że najlepszym sposobem na to, aby się nie nabrać na promocje, jest przemyślana lista zakupów. - Idąc alejkami z promocjami, kierujmy się właśnie nią. Wtedy jest szansa, że będziemy korzystać z promocji, które rzeczywiście są nam na rękę, a będziemy bardziej odporni na te, które są nam niepotrzebne - podsumowuje psycholog społeczny.
Prawa i obowiązki dwóch stron
Miejski rzecznik konsumentów zaznacza, że sprzedawca nie może odmówić przyjęcia reklamacji rzeczy przecenionej. Chodzi o wszystkie wady fabryczne, jak np. zmiana koloru butów czy odklejona podeszwa. - Wyjątkiem jest sytuacja, gdy na metce jest napisane, że obniżka wprowadzona jest ze względu na uszkodzenie towaru. Takie skargi dotyczą zazwyczaj odzieży i butów. Nie samochodów czy mebli, bo tutaj zakupy są bardziej przemyślane - mówi Lidia Baran-Ćwirta.
Pamiętajmy, że jeżeli zakupiony produkt ma wadę, to w ciągu 2 lat można złożyć reklamację - najlepiej na piśmie. Klient ma prawo żądać naprawy towaru, wymiany na nowy, obniżenia ceny lub zwrotu pieniędzy, jeżeli wada jest istotna. W ciągu 14 dni przedsiębiorca musi rozpatrzyć reklamację. W przypadku niedotrzymania tego terminu uznaje się, że uwzględnił żądania.
UOKiK radzi, jak nie dać się nabrać na zakupy w czasie promocji. Najlepiej, upewnić się, czy napisy „10 proc.”, „SALE”, „70 proc.” odnoszą się do całego asortymentu, czy jedynie do części towaru. Zdarza się, że „promocja” to hasło pułapka, a 70-procentową obniżką objęta jest niewielka część towaru.
A co w przypadku, gdy na metce jest niższa cena, a wyższa na paragonie? W takiej sytuacji klient ma prawo zakupu po cenie niższej. Sprzedawca w sklepie stacjonarnym nie może odmówić sprzedaży, tłumacząc się np. pomyłką pracownika.
Inaczej sprawa ma się ze zwrotem. Zgodnie z prawem sprzedawca nie ma obowiązku przyjęcia towaru, który nie ma wad. Zależy to od jego dobrej woli. Gdy się zgadza, sam określa warunki - może zamiast pieniędzy wręczyć bon na zakupy w tej samej sieci handlowej.
Lidia Baran-Ćwirta, miejski rzecznik konsumentów w Lublinie, mówi, że nie da się udzielić wszystkim złotych rad. - Najważniejsze to porównywać ceny między sklepami. Można to też zrobić wcześniej w domu przez internet. Nie zawsze da się uchronić od fałszywych promocji, ale nie kupujmy na siłę. Róbmy zakupy z wyobraźnią - dodaje.