Bartosz Gubernat

W Rzeszowie na stadionie walczą z gołębiami ultradźwiękami i stroboskopem

Zdaniem fachowców regularne dokarmianie dziko żyjących ptaków nie ma nic wspólnego z troską o nie. Gołębie przyzwyczajone do pożywienia od ludzi szybciej Fot. Krzysztof Kapica Zdaniem fachowców regularne dokarmianie dziko żyjących ptaków nie ma nic wspólnego z troską o nie. Gołębie przyzwyczajone do pożywienia od ludzi szybciej się rozmnażają
Bartosz Gubernat

Mieszkańcy Rzeszowa coraz częściej skarżą się na uciążliwe gołębie. Na stadionie przy ul. Hetmańskiej upodobały sobie konstrukcję dachu nowej trybuny. Efekt? Krzesełka tonące w ptasich odchodach.

Do 2006 roku stadion i cała towarzysząca mu infrastruktura były własnością Stali Rzeszów. Klub przekazał je jednak miastu, przede wszystkim dlatego, że samorząd będąc właścicielem stadionu, mógł pozyskać unijne dofinansowanie na jego rozbudowę. Dzięki temu udało się zbudować przede wszystkim wschodnią, krytą trybunę. Niestety, od dawna kibice skarżą się, że oglądanie meczów z tego miejsca utrudniają gołębie. Ptaki upodobały sobie konstrukcję dachu, pod którą krzesełka i przejścia między sektorami toną w ich odchodach. Miasto próbowało płoszyć gołębie przy pomocy odgłosów drapieżników. Nie wypalił także pomysł montażu specjalnej siatki. Dlatego zdecydowano się na system oparty na ultradźwiękach.

- Ich emisja płoszy ptaki. Równocześnie urządzenia emitują także czerwone światło stroboskopowe. Podobne systemy są stosowane m.in. na lotniskach w naszej Jasionce, czy na Okęciu. Tam są bardzo skuteczne, a jak będzie na stadionie, wkrótce się okaże.

- mówi Katarzyna Pawlak z biura prasowego Urzędu Miasta Rzeszowa.

W ratuszu zaznaczają, że urządzenia na stadionie nie robią gołębiom krzywdy i są dla nich całkowicie bezpieczne. Zakup sprzętu kosztował 39 tysięcy złotych. Jednocześnie urzędnicy zwracają uwagę, że pomóc w walce z uciążliwymi ptakami muszą kibice. Przede wszystkim poprzez wrzucanie łupek od słonecznika do koszy na śmieci, a nie na ziemię. Z tą uwagą zgadza się Halina Derwisz, prezes Rzeszowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt.

- Trudno jest ludziom zakazać odruchów serca, ale często nie zdają sobie sprawy z tego, że karmiąc zwierzęta dzikie, wolnożyjące, sami zapraszają je do swojego ogródka. Duża ilość pokarmu powoduje, że ptaki się mnożą i to się wymyka spod kontroli. Przypominam, że żadna żywa istota nie pojawiła się na świecie pozbawiona możliwości szukania pokarmu i rozmnażania się - mówi Halina Derwisz. Dodaje, że nie pochwala karmienia ptaków. - Jest dopuszczalna np. zimą, kiedy rzeczywiście zwierzętom jest trudno, ale w cieplejsze miesiące to niepotrzebne - mówi szefowa RSOZ.

Bartosz Gubernat

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.