W propagandzie PRL było więcej prawdy niż teraz [rozmowa]
Rozmowa z Mateuszem Zarembą, politologiem z Uniwersytetu SWPS, o „propagandzie sukcesu” prowadzonej przez obecny rząd.
Przekaz, który rozpowszechniają media sprzyjające rządowi, coraz częściej jest porównywany z tzw. propagandą sukcesu w PRL. Widzi pan podobieństwa?
Podobieństwa są oczywiste, ponieważ propaganda ma swoje reguły, swój zasób narzędzi. I te narzędzia są niezmienne, mimo rozwoju technologicznego i zmian społecznych.
W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z manipulacjami przy okazji próby storpedowania kandydatury Donalda Tuska czy naciąganymi wypowiedziami o udziale Polski w szczycie G20.
Z jednej strony to propaganda sukcesu, z drugiej kampanie szkalowania oponentów politycznych. Propaganda zawsze działa dwutorowo. Z tego, co widziałem z materiałów archiwalnych, czyli dzienników telewizyjnych i kronik filmowych z lat 70., tamta propaganda sukcesu była robiona bardziej profesjonalnie i miała w sobie więcej prawdy niż obecna.
Tu mnie pan zaskoczył. Ale po zastanowieniu powiem, że chyba rzeczywiście przekaz oficjalny z lat „dobrej zmiany” bywa bardziej groteskowy od tego z lat 70.
Mam wrażenie, że dzisiejsza propaganda jest o wiele mniej subtelnie robiona niż tamta sprzed lat. Można też powiedzieć, że tamta była propagandą zwykłą, czyli skupiała się na podkreślaniu sukcesów, a obecna jest propagandą nachalną, opierającą się na przeczeniu faktom, tworzeniu alternatywnej rzeczywistości.
Poza granice absurdu?
Poza granice przyzwoitości. Są rzeczy, które w tej propagandzie są robione wprost nieprzyzwoicie. Modelowa jest porażka z Tuskiem, przy okazji której media rządowe zaklinają rzeczywistość i brną w to dalej, do dzisiaj. Brnięcie w temat bywa niepoważne.
A może maniackie?
Zaciekłe, skrajnie stronnicze. Najbardziej stronnicza jest oczywiście TVP, ma większe wychylenie w porównaniu z pozostałymi mediami sympatyzującymi z „dobrą zmianą”.
Głównym medium w późnej PRL też była telewizja.
Tylko że tamta telewizja prorządowa, o wiele bardziej profesjonalna od tej, którą my znamy, działała w zupełnie innym otoczeniu. Była monopolistką w niedemokratycznym państwie. Żyjemy w demokratycznym społeczeństwie, a TVP ma silną konkurencję ze strony komercyjnych nadawców. Silna jest prasa drukowana krytyczna wobec rządu, potęgą jest internet, który natychmiast weryfikuje oficjalny przekaz.
Ale PiS chce „wyregulować“ polskie media. Grozi nam monopol?
Jeśli ktoś w obecnych warunkach dąży do monopolu medialnego, nie ma wyczucia czasu. Nie wierzę w to, że rządowi uda się zlikwidować lub wykupić niechętne sobie stacje telewizyjne i prasę. A nawet gdyby, pozostanie wolny internet.
W Polsce niemożliwa byłaby kontrola internetu?
Blokowanie stron jest technicznie możliwe, ale na dużą skalę, systemowo, jest stosowane w takich państwach jak Chiny czy Birma. Nawet PiS nie chciałoby być stawiane w jednym rzędzie z autorytarnymi systemami azjatyckimi.
Ale nacisk psychologiczny na media niesympatyzujące z rządem jest realny.
Tylko zupełnie nieskuteczny. Taki nacisk zresztą istniał kiedyś także w demokracjach. Jeszcze Winstonowi Churchillowi zdarzało się dzwonić do redakcji gazet i blokować niewygodne tematy. Jednak w związku z rozwojem telewizji i później internetu takie działania straciły rację bytu. Każdy, kto się porywa na ograniczanie nowoczesnych mediów, naraża się na porażkę.
Ja jednak jestem skłonny się założyć, że PiS choćby spróbuje takie ograniczenia wprowadzić.
Jeśli tak, to porwie się z motyką na słońce. Próby ocenzurowania internetu w Polsce byłyby politycznym strzałem w kolano. Wystarczy sobie przypomnieć oddolną mobilizację w sprawie ACTA.
Jeśli propaganda PRL była bardziej rzetelna, to ta z roku 2017 musi być bardziej fantastyczna?
Dzisiejsza propaganda jest o wiele bardziej bajkowa od gierkowskiej. Proszę porównać reportaż z wodowania statku w PRL z informacjami TVP dotyczącymi ponownego wyboru Tuska. W pierwszym przypadku istniał solidny fakt, którego znaczenie rozdmuchiwano, w drugim właściwie wszystko jest fałszem, naciągniętą interpretacją, mijającym się z prawdą komentarzem.
Czyli ta propaganda rządu będzie nieskuteczna?
Ona jest nachalna i nieskuteczna. Dociera wyłącznie do kilkumilionowej grupy już przekonanych.