W Poznaniu nie będzie bezpłatnej komunikacji miejskiej dla uczniów. Była radna: Rządzący miastem powinni rozpocząć oszczędności od siebie
Rozmowa z Beatą Urbańską, byłą poznańską radną Lewicy, autorką uchwały o bezpłatnej komunikacji miejskiej dla uczniów do 15 roku życia w stolicy Wielkopolski.
Czy rezygnacja z bezpłatnej komunikacji miejskiej dla uczniów w Poznaniu jest dobrym pomysłem?
Mówiąc delikatnie, to jest nieracjonalne. Bezpłatna komunikacja nie generowała jakichś specjalnych kosztów. Założenia tej idei były
bardzo proste - przyzwyczajamy najmłodszych mieszkańców Poznania do korzystania z komunikacji miejskiej. W tym przedziale do 8. klasy, około 25 proc. uczniów z niej korzysta. Dzieci dojeżdżając do szkół przejeżdżają około 2-3 przystanków. Nawet teraz rodzice mówią mi, że bardzo dobrze, że taki projekt wszedł, bo czwartoklasista jest w stanie sam przejechać kilka przystanków i dzięki temu rodzice nie muszą już tych dzieci dowozić.
No właśnie - ten projekt miał promować komunikację miejską. Czy rezygnacja z tych przejazdów oznacza, że rodzice odwrócą się od komunikacji publicznej?
Wiadomo, że nie jest to projekt dla małych dzieci, pierwszoklasistów, bo oni jeszcze sami się nie poruszają. Ale to jest też zachęta dla rodziców, bo wtedy rodzic płaci tylko za siebie, więc chętniej z dzieckiem pojedzie komunikacją miejską. Dzisiaj, ten sam rodzic, jeżeli będzie miał zapłacić za siebie i za dziecko, będzie wolał wsiąść do auta. Kolejna rzecz jest taka, że pomysł wprowadzenia biletów rocznych w cenie 60 zł, może kończyć się tym, że dzieci będą zapominać kart PEKA, co będzie kończyło się karą. Dlatego uważam, że rezygnacja z bezpłatnej komunikacji miejskiej jest zbędna i pokazuje tylko błędny kierunek myślenia Platformy Obywatelskiej.
Czytaj też: Podwyżki 2020 w Poznaniu: Za co mieszkańcy zapłacą więcej? Sprawdź!
Czy budżet Poznania rzeczywiście wymaga szukania oszczędności, między innymi poprzez takie rozwiązania jak likwidacja bezpłatnych przejazdów?
Oczywiście, że nie. Kiedy wprowadzałam ten projekt uchwały, zostały przeprowadzone badania, analiza i wycena jego kosztów. Wynosiły one około 2,5 mln zł przy strefie „A”. Taki był potencjalny ubytek w dochodach z tytułu tego projektu. To nie jest jakiś strasznie duży koszt, który mógłby zagrozić budżetowi miasta. Przypomnijmy też, że każdy z radnych Platformy Obywatelskiej przy kształtowaniu tegorocznego budżetu dostał w dyspozycji od prezydenta milion złotych. Razem daje to 21 mln zł. Oznacza to, że gdyby PO chciała utrzymać tę propozycję, to pieniądze na to były.
Sprawdź także: MPK Poznań: Policja twierdzi, że przewożony w autobusie rower może stanowić zagrożenie. To również problem dla kierowców
Czy w tej sytuacji można mówić o politycznej grze Platformy Obywatelskiej, która zgodziła się na ten projekt wyłącznie przez wzgląd na ówczesną koalicję z Lewicą?
Tak, to jest polityka Platformy Obywatelskiej. Ona była przeciwna temu rozwiązaniu. Przystąpiła do niego tylko dlatego, że poparło je również Prawo i Sprawiedliwość. Dlatego PO też musiała poprzeć ten projekt, bo inaczej przegrałaby to głosowanie. Dzisiaj jest to kolejny projekt, będący postulatem Lewicy, z którego PO się wycofuje. Kiedy jeszcze współpracowaliśmy w radzie miasta, zakładaliśmy trzy flagowe tematy. Pierwszy z nich dotyczył dofinansowania żłobków, gdzie budżet na to wynosił 15 milionów złotych.
I co się z tym projektem dzieje?
Obecnie nie ma nawet nowego konkursu, a budżet na żłobki niepubliczne został zmniejszony o pięć milionów złotych. Teraz likwiduje się tę bezpłatną komunikację miejską. Obawiam się, że za chwilę ktoś wpadnie na pomysł i zmniejszy dofinansowanie in vitro. Rządzący naszym miastem powinni dać dobry przykład i oszczędności rozpocząć od siebie. Na dobry początek zachęcam zasiadających w radach nadzorczych miejskich spółek do rezygnacji z wynagrodzenia.