W Poznaniu leczą Alzheimera wirtualną rzeczywistością. Technologia VR sposobem na rehabilitację i ćwiczenie pamięci
Podopieczni Wielkopolskiego Stowarzyszenia Alzheimerowskiego korzystają z technologii VR. W ten sposób mogą przenosić się w wirtualne światy. Jak mówi Andrzej Rossa, prezes stowarzyszenia, to zajęcie, które poprawia podopiecznym humor, a dodatkowo pozytywnie wpływa na ich pamięć.
Wielkopolskie Stowarzyszenie Alzheimerowskie mieści się w nowoczesnym budynku przy ul. Garczyńskiego na poznańskiej Wildzie. To tu, w jednym z pokoi, odbywają się wirtualne podróże. W jednej chwili może on stać się tarasem z widokiem na góry czy polem uprawnym.
Wszystko to za sprawą wirtualnej rzeczywistości, czyli obrazu stworzonego przy użyciu technologii informatycznej. To "gra komputerowa", która przy użyciu specjalnych okularów i dżojstików, multimedialnie kreuje otaczającą nas przestrzeń.
Czytaj też: Ministerstwo Zdrowia pomija Poznań? Wojewódzcy radni walczą o nowoczesną metodę leczenia raka
Andrzej Rossa, prezes Stowarzyszenia, o tej technologii dowiedział się przypadkiem. Od razu postanowił wykorzystać ją z podopiecznymi.
- Dwa lata temu przeczytałem artykuł i skontaktowałem się z dr. Marcinem Czubem z Politechniki Wrocławskiej. Zaprosił mnie do swojego instytutu, gdzie nie tylko poznałem cały zespół, ale zobaczyłem też jaki mają sprzęt. To oni poradzili mi, co powinienem kupić
- wspomina Rossa.
Wirtualny seans odbywa się w obecności fizjoterapeuty, psychologa i prezesa. Pierwszym pacjentem jest pan Bogumił, postawny mężczyzna, ok. 60. roku życia. Od razu widać, że ma silny charakter, ale z powodu choroby nie pamięta niektórych słów.
Na początku Marta Buraczyk-Nosal, fizjoterapeuta, wykonuje z podopiecznym krótkie badanie. Prosi go, by stanął prosto, złączył stopy i wyciągną przed siebie wyprostowane ręce. Każe mu stać w tej pozycji przez kilka sekund. Następnie prosi, by zrobił to samo z zamkniętymi oczami.
- Teraz wiemy, że nic panu nie dolega. Gdyby pan odchylał się do boku, to jest sygnał dla nas, że ma problem z błędnikiem. Jeśli odchylałby się do tyłu, świadczyłoby to o dysfunkcji w móżdżku - wyjaśnia pani Marta.
Fizjoterapeutka razem z psycholog Paulą Rosą zakładają panu Bogumiłowi specjalne okulary. Na monitorze laptopa widać, że pacjent znajduje się na polu uprawnym. - Tu jest grządka. Jedna, druga, a tam trzecia - opisuje pan Bogumił.
Sprawdź też: Leki wycofane z aptek decyzją GIF. Aktualne ostrzeżenia GRUDZIEŃ 2019. Tych leków nie należy przyjmować
- A jakie narzędzia stoją przed panem?- pyta pani Marta.
- Łopata. Tutaj mamy wiadro, taczkę, a na taczce leżą grabie - odpowiada podopieczny.
Na koniec prezes Stowarzyszenia pyta pacjenta, czy przestrzeń, w której się znajduje przypomina mu jakieś państwo lub miasto.
- Pasuje mi to np. do Arabii Saudyjskiej - odpowiada po namyśle pan Bogumił.
- O proszę. My nigdy tam nie byliśmy, a pan? - nawiązuje od razu pani Marta.
- Tak, tak, byłem - odpowiada z przekonaniem pan Bogumił.
Kolejnym pacjentem jest pan Bernard. Jest on dużo starszy od pozostałych podopiecznych, lekko nie dosłyszy. Panie Marta i Paula mówią do niego głośno i powoli.
Podopieczny ma zaufanie do pracowników. Choć widać, że jeszcze nie rozumie, co może oznaczać "przeniesienie" do innego świata, zgadza się na to i bardzo odważnie ubiera okulary. Pani psycholog powoli spaceruje z pacjentem po pokoju, a pan Bernard widzi, że porusza się po tarasie, z którego rozciąga się widok na góry.
- Motyle przed chwilą fruwały. Niebieski, biały, pomarańczowy, ten też niebieski - wylicza.
- Niech pan wyciągnie powoli rękę przed siebie - zaleca pani Paula.
- O! Na ręce mi usiadł! - wykrzykuje z zadowoleniem pan Bernard.
- Ale numer, nie? - wtóruje mu pani Paula.
Na pytanie psychologa co widać w tle, pan Bernard odpowiada, że widzi góry. Od razu nawiązuje do wspomnień.
- Moja siostra mieszkała w górze - mówi, ale widać, że jeszcze zbiera myśli, więc pracownicy stowarzyszenia dają mu czas do namysłu.
Sprawdź również: Kobieta zmarła podczas porodu w Poznaniu. Osierociła czworo dzieci. Trwa zbiórka pieniędzy, by pomóc rodzinie zmarłej
Po chwili na jego twarzy maluje się uśmiech.
- W Jeleniej Górze, więc często tam wyjeżdżałem - poprawia się pacjent.
I dodaje: - Już jakieś pięć lat nie byłem w górach. W ogóle mało jeździłem, bo miałem ogródek i tak bardzo go cały czas pilnowałem. Nie mogłem go zostawić. Przez to dużo straciłem, bo nie zwiedziłem świata.
Do Stowarzyszenia trafiają głównie osoby z chorobą Alzheimera, ale także takie, u których pojawiają się problemy w obszarze funkcji poznawczych. Pacjenci mają problem z pamięcią krótkotrwałą lub długotrwałą.
- Ta zabawa podnosi samopoczucie. W momencie, kiedy jest szaro na dworze, możemy przenieść się gdzieś, gdzie jest słonecznie. To również działa trochę jak fototerapia, która przeciwdziała depresyjnie. Kolejną rzeczą, która bardzo nas cieszy i w tym tak naprawdę pokładamy nadzieję, jest to, że ta gra stymuluje mózg. Tworzą się nowe sieci neuronalne, mózg odżywa i w ten sposób możemy udoskonalać funkcje poznawcze. To taka forma neurorehabilitacji
- tłumaczy Paula Rosa, psycholog.
I dodaje: - To również odwraca uwagę od tego, co jest tu i teraz. Pacjenci przestają myśleć o tym, że coś złego się z nimi dzieje, a bardziej skupiają się na tym świecie 3D. Jeżeli przenosimy się w różne światy, czy w góry, czy nad morze, to jest to również świetna forma terapii reminiscencyjnej. Pacjent może przypominać sobie wydarzenia ze swojego życia. To działa trochę na zasadzie skojarzeń, odblokowuje wspomnienia.
Przedstawiciele Stowarzyszenia w technologii pokładają ogromne nadzieje.
- Naszym zdaniem to jest bardzo obiecująca nowa technologia, która ma przewagę nad fizjoterapią konwencjonalną. Czasami pacjenci, którzy do nas trafiają są "zblokowani" przez różne otępienia i boją się pokonać jakąś odległość. Tutaj, będąc w innym świecie, w sprzyjających warunkach przyrody, nawet nie wiedzą, kiedy otwierają swoją postawę, prostują sylwetkę, wykonują swobodne kroki i zaczynają więcej mówić - wyjaśnia Marta Buraczyk-Nosal.
Z kolei Andrzej Rossa dodaje: - W Wielkiej Brytanii opracowali program, w którym skanują mieszkania podopiecznych i na takim terenie działają. My też byśmy chcieli w coś takiego wejść. Być może do takiej współpracy byłaby chętna Politechnika Poznańska, albo jakaś inna firma? Przy wykorzystaniu naszego potencjału i możliwości, jakimi są obecność psychologa, fizjoterapeuty i pacjentów, można razem rozpocząć profesjonalne badania, i napisać taki projekt, dzięki któremu pacjenci będą mogli świetnie się bawić, czy przypominać sobie, że byli w górach, ale również żeby mogli na co dzień mógł poćwiczyć rozkład swojego mieszkania.