W poszukiwaniu tczewskiego zamku
Zamek krzyżacki w Tczewie jest jedną z najbardziej tajemniczych warowni tego zakonu. Przez lata powątpiewano nawet w jego istnienie.
W czerwcu 2009 r. miała miejsce jedna z największych sensacji archeologicznych w historii Tczewa. Podczas budowy bloku mieszkalnego, na prywatnej działce przy ul. Zamkowej, koparka odsłoniła ceglany mur. Krzysztof Jach, miłośnik historii miasta, podejrzewając średniowieczną proweniencję cegieł, poinformował o znalezisku miejscowy oddział Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Związani ze stowarzyszeniem historycy zaalarmowali o znalezisku wojewódzkiego konserwatora zabytków. Wiedzieli bowiem, że według kronik, lustracji województw i przekazów pierwszych autorów piszących o historii Tczewa, którzy pozostałości warowni widzieli na własne oczy, w obrębie ul. Zamkowej 8-13 powinien znajdować się zamek założyciela miasta, księcia Sambora II. Wkrótce ruszyły prace archeologiczne, które odsłoniły podpiwniczone skrzydło znacznie większej budowli...
Ruiny zajmują „plac niemały”
Wspomniany Sambor II rozpoczął budowę zamku w Tczewie w 1252 r. po podjęciu decyzji o przeniesieniu stolicy swojego księstwa z Lubiszewa w bardziej dogodne miejsce nad Wisłą. Warownia, zapewne o drewniano-ziemnych umocnieniach (choć znawcy tematu nie wykluczają, że niektóre fragmenty budowli mogły być kamienne lub murowane, bo przy jej stawianiu mieli pomagać budowniczowie krzyżaccy), została według przekazów zniszczona w listopadzie 1308 r. po zajęciu miasta przez Krzyżaków. W 1565 r. w tzw. lustracji województwa zanotowano, że spustoszone mury zamkowe leżą w obrębie murów miejskich i zajmują „plac niemały”. W połowie XVIII w., poniżej klasztoru Dominikanów w północno-wschodnim zakątku miasta, pastor Johann Heinrich Schneider, autor monografii Tczewa, opisał istnienie ściany budynku z wysoką wieżą, która stoi w rogu, oraz z połową muru kościoła zamkowego z siedmioma półkulami okiennymi. Z kolei w I połowie XIX w. dr Karl Ludwig Preuss, kolejny badacz dziejów Tczewa, stwierdził, że północny mur dawnego zamku ma około 59 m długości, około 1,9-2,1 m wysokości i blisko 1 m szerokości. Mur miał mieć pięć sklepionych otworów o wymiarach około 1 m na 1,10 m, co pozwalałoby go identyfikować z murem, o którym wcześniej pisano jako o pozostałości zamkowej kaplicy.
Jednak Krzyżacy!
Autorzy powyższych wzmianek zachowane ruiny identyfikowali z grodem założyciela miasta. Niesłusznie. Przy ul. Zamkowej bowiem dokopano się do pozostałości siedziby... krzyżackiego wójta.
W naszej ocenie odkryliśmy północne skrzydło z trzema piwnicznymi pomieszczeniami założenia zamkowego. Kwestią do rozstrzygnięcia pozostaje jeszcze dokładna chronologia odkrycia
- wyjaśniał Mirosław Jonakowski, archeolog z Elbląga, który kierował wykopaliskami.
- Na autorstwo Krzyżaków wskazuje na przykład układ cegieł w murze - dodawał w maju 2010 r. Zbigniew Sawicki, archeolog z Muzeum Zamkowego w Malborku. - Jest to tzw. wątek gotycki (polski) [układany w kolejności wozówka - główka - wozówka - przyp. red.], występujący w budynkach od XIV w. Taki układ występuje na przykład na zamku w Malborku.
Od strony Wisły badacze odsłonili fragment potężnej przypory, która miała chronić zamkowy mur przed zawaleniem. Konstrukcja niewiele pomogła, o czym świadczyły ślady katastrofy budowlanej w postaci poważnych pęknięć w murze. Z tego też powodu archeolodzy nie wykluczali hipotezy, że zamek nie był długo użytkowany. Potwierdzałby to fakt, iż w II połowie XIV w. krzyżaccy wójtowie tczewscy rezydowali już na zamku w Sobowidzu. Przyczyną katastrofy budowlanej mogło być niestabilne podłoże lub podmycie przez powódź. Pierwsza udokumentowana wzmianka o wylewie Wisły pod Tczewem pochodzi z 1337 r.
- Nie wiadomo też, czy dokończono sklepienie w jednym z odkrytych pomieszczeń - wyjaśniał Mirosław Jonakowski. - Na pewno jak stąd odchodzono, to rozebrano wszystko to, co można było wtórnie użyć. W piwnicy nie odkryliśmy śladów poziomu użytkowego, np. resztek posadzki. Płytki posadzkowe, które mamy, pochodzą raczej z górnej kondygnacji.
Archeolodzy w wykopie znaleźli m. in. XIV-wieczną ceramikę, krzyżacki szeląg (niestety, w tak kiepskim stanie, że nie dało się z niego wiele odczytać) oraz okucia do łatania łodzi, tzw. klamerki szkutnicze, co mogło wskazywać na bliskość wiślanego portu, a może i stoczni.
Aby odpowiedzieć na pytanie, jakie wymiary mogłaby mieć siedziba tczewskiego wójta, należałoby przeprowadzić znacznie szerzej zakrojone wykopaliska. Odkryty przed siedmioma laty północny mur zamku miał długość około 30 metrów, ale jego nieodsłonięta część biegła pod pobliskim domem w kierunku ul. Zamkowej. Na jakim dystansie? Mur wschodni zamku biegnie wzdłuż Wisły na południe, znikając pod ul. Żeglarską i sąsiednią działką. Bez badań zmierzających do odszukania kolejnego narożnika murów trudno określić, na jakim planie zamek zbudowano: prostokątnym czy - jak najczęściej bywa z zamkami krzyżackimi - zbliżonym do kwadratu, ani jak duży był dziedziniec.
Identyfikację ruin z zamkiem krzyżackim potwierdziła ostatecznie zamówiona przez wojewódzkiego konserwatora zabytków ekspertyza, która poprzedziła wpisanie średniowiecznych reliktów do rejestru zabytków. Ekspertyzę przygotował prof. dr. hab. Jerzy Kruppé z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, pisząc w niej m. in., że „z analizy zgromadzonych faktów jednoznacznie wynika, że w czasie ostatnich badań archeologicznych odsłonięto relikty [mieszkalnych - dop. red.] zabudowań średniowiecznego zamku - siedziby krzyżackich administratorów wójtostwa tczewskiego. Natrafiono na jeden z budynków usytuowanych w północno-wschodnim narożniku założenia zamkowego, stanowiącego jednocześnie narożnik ówczesnych obwarowań miejskich. Odkrycie to jest zarazem kluczowym dowodem w budzącej dotychczas wątpliwości kwestii lokalizacji zamku w okresie krzyżackim”.
Nie na górze, ale nad rzeką
Po zajęciu Tczewa miejscowa kasztelania została podporządkowana komturowi w Gniewie. Tczew - jak podaje Janusz Bieszk w książce „Zamki państwa krzyżackiego w Polsce” - stał się na krótko siedzibą komturstwa od października 1320 r. do lipca 1321 r., ale już trzy lata później powstaje tutaj wójtostwo, pod bezpośrednim nadzorem wielkiego mistrza. Pierwszym wójtem, wzmiankowanym w 1323 r., był Ulrich von Haugwitz. Kiedy budowa zamku mogła ruszyć? Niewykluczone, że dopiero po 1343 r., po pokoju kaliskim, kiedy Kazimierz Wielki zrzekł się praw do Pomorza Gdańskiego. Jak podał prof. Edwin Rozenkranz, historyk prawa z Uniwersytetu Gdańskiego, w 1372 r. mieszczanie tczewscy zostali zwolnieni z obowiązku robocizny na rzecz zamku, co może wskazywać na to, że prace zostały zakończone (lub przerwane). W pierwszym inwentarzu wójtostwa tczewskiego z kwietnia 1376 r. zapisano, że w zamku magazynowano pochodzące z czynszów zapasy zboża (spalone ziarna znaleziono podczas wykopalisk w 2009 r.), mięs, miodu, masła, serów, wełny, a także przechowywano 10 pancerzy i inne części uzbrojenia. Analogicznej treści informacje pochodzą z lat 1381, 1384, 1392, 1393, 1396, 1402, 1415, 1418, 1420 i ostatni z 1422 r. Jak zauważył prof. Kruppé, zapiski te świadczą o tym, że gospodarstwo zamkowe wójta tczewskiego było zasobne, kuchnia wyposażona w liczne metalowe sprzęty, a różne produkty żywnościowe przechowywano w dwóch piwnicach (konwenckiej i wójtowskiej), zboża w osobnym spichlerzu. Powiększył się też tutejszy arsenał, m. in. o kusze i kilkanaście dział strzelających kamiennymi oraz ołowianymi pociskami.
Niewykluczone, bo brak na to archeologicznych dowodów, że Krzyżacy postawili swój zamek na miejscu rozebranej siedziby Sambora II. Przez lata badacze zastanawiali się nad lokalizacją zamku, szukając bardziej obronnego miejsca niż okresowo zalewana przez Wisłę przestrzeń między wysoczyzną, na której wznosi się miasto, a rzeką. Nie byłaby to jednak dla krzyżackich budowniczych lokalizacja nietypowa. W końcu zamki w Świeciu czy Gdańsku powstały w bezpośrednim sąsiedztwie rzek, a nie na wzniesieniach. Mimo to pojawiały się propozycje lokalizacji warowni wskazujące np. na teren Zespołu Szkół Katolickich czy obok dawnego klasztoru Dominikanów. Wciąż żywa jest też teoria o krzyżackiej komturii, obronnym domu zlokalizowanym w północnej pierzei rynku. Stąd krzyżaccy wójtowie, a raczej ich urzędnicy, mogli administrować Tczewem i okolicami po katastrofie budowlanej i wyprowadzce z zamku nad Wisłą. Czy dzieła zniszczenia zamku po tym, jak zaczęła je sama natura, dokonali - analogicznie do innych przykładów z Pomorza - tczewscy mieszczanie podczas wojny trzynastoletniej (1454-1466)? Czy może informacja ta dotyczy „zamku miejskiego”? Wiadomo za to, że po utworzeniu starostwa grodowego starostowie nie obrali za swoją siedzibę pokrzyżackiej warowni, ale nowy dwór w nieokreślonej bliżej lokalizacji.
Brakujący zamek konwentualny?
Kilka lat temu Bartosz Świątkowski, tczewski archeolog, przedstawił teorię mówiącą o tym, że Krzyżacy w Tczewie początkowo planowali budowę zamku konwentualnego, a więc najważniejszego w ich hierarchii, będącego de facto warownym klasztorem braci rycerzy pod wodzą komtura. Takie zamki znajdowały się od siebie w odległości 15-30 km, czyli tzw. jednego stajania, a więc dystansu możliwego do przebycia w średniowieczu w ciągu jednego dnia. Przyczyną takiego rozmieszczenia zamków konwentualnych była reguła zakonu, zakazująca nocowania braciom poza zamkiem.
- Najbliższe Tczewa zamki komturskie to Świecie, Grudziądz, Gniew oraz Malbork - tłumaczył Bartosz Świątkowski. - Między dwoma ostatnimi zamkami a Gdańskiem, kolejną siedzibą komtura, jest zbyt duża odległość. W połowie tej drogi wypada Tczew. W odsłoniętym skrzydle mamy basztę oraz pomieszczenie mieszkalne z klatką schodową wypadającą mniej więcej w połowie skrzydła. Długość skrzydła do klatki schodowej to ponad dwadzieścia metrów, więc całe ma ponad czterdzieści, jak np. zamek w Gniewie (47 metrów). Historycy tczewscy, którzy widzieli jeszcze ruiny, piszą o murze zamku, który sięga na 60 metrów od skarpy w stronę Wisły, przy czym mogli zsumować skrzydło zamku z murem zewnętrznym, w ciągu murów miejskich. Patrząc na odsłonięte relikty, można stwierdzić, że zamek mógł mieć nawet cztery skrzydła. Niewykluczone, że pierwotnie Krzyżacy mieli w planach postawienie dużego zamku, siedziby wójta o charakterze konwentualnym, aby bracia rycerze mieli gdzie się zatrzymywać i który będzie bronił przepraw wiślanych i żeglugi oraz stanowił osłonę dla miasta.
W rozwiązaniu zagadki zamku mogą pomóc ryciny przedstawiające dawny Tczew. Na jednej z nich, pochodzącej z lat 1627-1628, widać, że za budynkami klasztoru dominikanów wznosi się wieża.
Na pewno nie jest to wieża kościoła klasztornego, bo reguła dominikanów, zakonu żebraczego, wykluczała ich budowę. To wieża z blankami, ośmioboczna, typowy donżon - bergfried, czyli wieża ostatniej obrony, cecha charakterystyczna zamków komturskich. Wieża rzeczywiście musiała być wysoka, aby przewyższyć skarpę i budynki klasztorne, ale krzyżackie bergfriedy miały zwykle nawet ponad 45 metrów
- przekonywał Bartosz Świątkowski.
Zasypany, by zbudować... parking
Wydawałoby się, że sensacyjne odkrycie zapoczątkuje kolejne wykopaliska i finalne przygotowanie ekspozycji archeologicznej. Takie głosy pojawiały się także ze strony władz Tczewa, którym jednak nie udało się dojść do porozumienia z prywatnym właścicielem nieruchomości z ruinami i doprowadzić do zamiany działek. Przez kilka lat odkryte relikty były narażone na niekorzystne oddziaływanie warunków atmosferycznych oraz zalewanie przez wody Wisły podczas wiosennych powodzi. Dzisiaj zamek nadal leży na prywatnych gruntach. Co więcej, w kwietniu 2014 r. jego pozostałości, zgodnie z decyzją wojewódzkiego konserwatora zabytków, zostały zabezpieczone (choć nie brakowało głosów specjalistów, że niezgodnie ze sztuką konserwatorską) i... zasypane. Konserwator przystał także na plany właściciela terenu, aby na miejscu ruin stworzyć miejsce pod nieutwardzony parking dla mieszkańców bloku, który ma stanąć na sąsiedniej działce.
Jego budowa ruszyła kilka tygodni temu. Po sygnałach miłośników historii miasta, że po zakopanych ruinach jeździ ciężki sprzęt (decyzja konserwatora pozwalała na to wyłącznie pojazdom do 2 ton wagi), a koparka wyciąga na powierzchnię stare cegły, konserwator wstrzymał budowę i nakazał przeprowadzenie badań archeologicznych na sąsiadującej z zamkiem działce (o których zapomniał inwestor). Czy tczewski zamek po 600 latach pod ziemią doczeka się wreszcie lepszych czasów?