W poniedziałek ponad 35 tys. białostockich uczniów wróci do szkół
Nowy rok szkolny to głównie likwidacja gimnazjów. Czy reforma edukacji spowodowała zwolnienia nauczycieli?
Andrzej Gryguć, prezes Podlaskiego Okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego:
Tak. W Podlaskiem będzie około setki zwolnień nauczycieli. Wśród nich są ci, którym wygasły umowy terminowe, a to ma związek z tym, że wygaszane są gimnazja
Jak będzie wyglądała polska szkoła od września 2017 roku?
Będzie troszkę trudniej. Każda zmiana przynosi falę niepokoju, sporo różnych znaków zapytania, co do tego, w jaki sposób zmiany będą przebiegały. Po pierwsze, jest spora grupa nauczycieli, która będzie miała łączone etaty. Do pracy idą więc z obawami i pytaniami czy ich sytuacja zmieni się za rok, czy będzie dokładnie odwrotnie. Łączenie etatów w niektórych przypadkach jest bardzo trudne, bo oznacza to pracę w dwóch, a nawet trzech placówkach.
Podwyżki dla nauczycieli, które zapowiedziała minister edukacji Anna Zalewska, nie rozwieje tych obaw?
O nich szerzej w poniedziałek ma powiedzieć pani premier. Z samych zapowiedzi trudno dzisiaj wyczytać, że one się sprawdzą. Będziemy się przyglądać tej kwestii. Od kilku lat środowisko oświatowe nie doczekało się żadnych podwyżek. Smutna prawda jest taka, że dziś wynagrodzenie nauczyciela stażysty, czyli takiego, który zaczyna pracę, niewiele różni się od płacy minimalnej. Jest to cywilizacyjna zapaść, bo wymagania wobec pedagogów są stosunkowo wysokie. Nie mam tu na myśli tylko dyplomu, ale też predyspozycji do pracy z dziećmi, do tego w jaki sposób nauczyciel prezentuje pewne postawy społeczne. Nauczycielem można zostać z przypadku, natomiast bez powołania nie da się być nim na stałe. Ta praca to stres i duża odpowiedzialność. Najbardziej przykre jest to, że mówiąc o reformie strukturalnej zapominamy o tym, że ktoś konkretnie te reformy ma przeprowadzać i trzeba go też godziwie wynagradzać.
Minister zapowiedziała też element motywacyjny w postaci 500+. Pana zdaniem powinien przysługiwać nie tylko nauczycielom dyplomowanym?
To sytuacja trochę kuriozalna. Powiązanie tego dodatku wyłącznie z oceną pracy, sposobem akademickim, czyli na papierze będzie miało sens. Natomiast w rzeczywistości będzie rodziło to ogromne kontrowersje. Praca nauczycieli w wielu wypadkach jest niewymierna. Nie zawsze dyrektorzy do końca obiektywnie stosują ocenę wyróżniającą, najwyższą. 500+ dla nauczycieli medianie brzmi ładnie, ale czy rzeczywiście to będzie kreowało jakieś podstawy? Nie jestem tego pewien.
Czy reforma edukacji spowodowała zwolnienia nauczycieli?
Zbieramy jeszcze dane na ten temat. Wciąż podpisywane są aneksy do arkuszy organizacji szkół i jeszcze sporo się zmienia. Na szczęście na korzyść pedagogów, bo pojawia się więcej godzin, wakaty są zapełniane nowymi osobami. Wiemy jednak, że w całym okręgu podlaskim będzie około setki zwolnień nauczycieli. Wśród nich są ci, którym wygasły umowy terminowe, a to ma związek z tym, że wygaszane są gimnazja. Jest to skutek właśnie reformy, choć ministerstwo tłumaczy, że to efekt niżu demograficznego. Tu się trochę mijamy z prawdą. W tym roku nie ma jeszcze sytuacji absolutnie dramatycznej, bowiem pokłosie wygaszania gimnazjów będziemy mieli za rok i za dwa lata. Wówczas zwolnień może być znacznie więcej.
Reforma dotyczy także szkół zawodowych, które od września mają być szkołami branżowymi. Jak wygląda sytuacja w tych placówkach?
Dochodzą do nas bardzo niepokojące sygnały o stosunkowo niskim naborze do klas pierwszych szkół branżowych. Jeżeli to się potwierdzi - a do połowy września powinniśmy wiedzieć jak to faktycznie wygląda - to byłaby pewna porażka. Porażka nie rządu czy konkretnie minister Anny Zalewskiej, ale generalnie szkolnictwa zawodowego, które, niestety, padło ofiarą tych wszystkich przemian. I nie dotyczy to tylko tzw. dobrej zmiany, ale tego, co się w szkolnictwie zawodowym działo przez ostatnie kilkanaście lat . Na rynku pracy fachowcy wciąż są bardzo poszukiwani. Wiek jest ostatnim kryterium, ważne są umiejętności pracowników. Jeśli przyszłych fachowców nie będzie w szkołach branżowych, to będzie porażka społeczna. Politycznie można się spierać, ale tu bardziej chodzi o wymiar gospodarczy i ludzki. Etos pracy i pracownika chyba gdzieś nam uciekł, a to jest niedobre. To nie jest tylko sprawa szkoły, ale znacznie bardziej powszechna, społeczna.
Co może być największym zaskoczeniem tej reformy?
To jak będzie wdrażana, jak ją przyjmą nauczyciele i czy autonomia szkoły będzie utrzymana. Kluczowa jest to, czy będziemy iść w kierunku zarządzania centralnego: czy dyrektor i kuratorium będą jednostkami wyznaczającymi kurs czy też będą to jednak nauczyciele. Nadmierny centralizm rodzi pewne dosyć trudne rozwiązania, w zasadzie tłumi też pewne zachowania demokratyczne.
Nowy rok szkolny rodzi więcej obaw czy jednak nadziei?
Każdy nowy rok szkolny rodzi nowe nadzieje, choć w tym roku rzeczywiście obaw jest sporo. Nauczyciele zawsze radzili sobie z różnymi zmianami i ufam, że w tym roku również tak będzie. W tej reformie jest sporo rzeczy dobrych, choćby to, że arkusze organizacji szkół opiniuje kuratorium. To dobre rozwiązanie, bo w wielu wypadkach samorządy szukały oszczędności za wszelką cenę, nierzadko odbywało się to kosztem uczniów.
Jednak dla - jak Pan mówi - prawie setki zwolnionych nauczycieli ten rok będzie bardzo trudny.
Oczywiście, to są konkretne dramaty ludzkie i trudno jest tu coś pozytywnego wymyślić. W wielu wypadkach to już podjęte, nieodwracalne decyzje. Najgorsze jest to, że te zwolnienia w 90 proc. dotyczą nauczycieli młodych, czyli takich, których staż pracy nie jest dłuższy niż 10 lat. Jest to bardzo zła oznaka. Zawód nauczyciela się starzeje i to w szybkim tempie. Spowodowane jest to tym, że młodzi nauczyciele do szkół dostają się pojedynczo. Ich jest po prostu zdecydowanie za mało. To rzutuje też na to, czym żyje szkoła. Bo inne są oczekiwania nauczycieli w wieku przedemerytalnym, niż tych, którzy dopiero rozpoczynają karierę.
Czego można życzyć nauczycielowi dyrektora na nowy rok szkolny?
Żeby było jak najwięcej wyrozumiałości i spokoju. I żebyśmy umieli zawierać mądre kompromisy. Wtedy będzie to pozytywny symptom nie tylko dla oświaty, ale dla całego społeczeństwa polskiego.
Agnieszka Rzeszewska, przewodnicząca oświatowej Solidarności w Białymstoku, radna miejska PiS:
Nie. Jako związkowiec co roku odbierałam dziesiątki podań ludzi bez pracy. Teraz większości z nich udało się znaleźć zatrudnienie w szkołach
W poniedziałek, przed siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej zapowiadane są protesty. Czy w Białymstoku takie też są planowane?
Moim zdaniem ani w Białymstoku, ani nigdzie indziej żadnego strajku nauczycieli nie będzie. Natomiast to, że Związek Nauczycielstwa Polskiego organizuje akcję protestacyjną, co do której nie ma pewności, jak będzie wyglądała, to zupełnie inna historia. My jako Solidarność Oświatowa na pewno nie zepsujemy rozpoczęcia nowego roku szkolnego.
Czy zaproponowane podwyżki dla nauczycieli są satysfakcjonujące?
Nie jesteśmy zadowoleni z poziomu podwyżki, jaką pani minister proponuje. Niemniej jednak doceniamy to, że na drodze negocjacji udało się tak wiele osiągnąć. Chcieliśmy społecznego kontrolowania szkół i takie mamy. Od lat nie mogliśmy się doprosić, by mieć wpływ na arkusze organizacyjne placówek, teraz udało nam się to osiągnąć. Mamy wpływ na to, jak wygląda zatrudnienie poprzez opiniowanie arkusza organizacyjnego. Kurator oświaty ma dużo większe uprawnienia, których nie miał wcześniej. Co ważne, bez wiedzy i kontroli kuratora na pewno nie zdarzy się zamknięcie żadnej szkoły. Kurator na razie opiniuje arkusze organizacyjne, a wolelibyśmy, żeby bez jego zgody nie można było pewnych rzeczy zrobić. Wiele rzeczy już się udało, sporo jeszcze przed nami, dlatego ciągle jesteśmy na etapie rozmów. Przy ministerstwie funkcjonuje specjalny zespół płacowy, który ma za zadanie m.in. opiniować m.in. kwestie podwyżek. Liczymy na to, że uda się przekonać ministerstwo, co do tego, że nauczyciele powinni zarabiać godnie i od razu więcej. To bardzo ważne, by nie było takiej sytuacji, że nauczyciel rozpoczynający pracę zarabia niewiele więcej lub podobnie, jak każdy inny pracownik niepedagogiczny w szkole. Moim zdaniem ludzie powinni zarabiać godnie. Nauczyciel, który studiował przez pięć lat i jest odpowiedzialny za edukację, bezpieczeństwo i wychowanie dziecka, powinien zarabiać od razu o kilkaset, jeśli nie tysiąc złotych więcej. Pewnie jest to proces, który będzie trwał i nie dojdziemy do niego za pierwszym rokiem tych zmian.
Ministerstwo proponuje pewne rozwiązanie: 500+ dodatku, ale tylko dla nauczyciela dyplomowanego. To dobre rozwiązanie?
Ciekawe co na to odpowiedzą nauczyciele i związkowcy. Na razie nie wiem, jakie będą mieli zdanie, bo dopiero w poniedziałek poznamy szczegóły. Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak wyróżnieni mają być tylko nauczyciele dyplomowani. Chodzi o pewną ich mobilizację. Przy osiągnięciu pewnego pułapu wynagrodzenia, niektórym osobom czasem trudno się zmobilizować. Być może właśnie na tym ten proces ma polegać. Przecież w innych zakładach pracy czy urzędach ocenianie pracowników jest sprawą naturalną. Natomiast przyzwyczajenie się nauczyciela do tego, że będzie podlegał kolejnym ocenom może być trudne. Takiego rygoru dotąd nie było. Nauczyciel, jeśli chciał lub mu na tym zależało, bo było mu to do czegoś potrzebne, sam mógł wystąpić o taką ocenę. Teraz być może ten przymus będzie trudny do przełknięcia. Jednak jeśli za tym będą szły pieniądze takie jak 500 zł, to może gra będzie warta świeczki.
Proponowane podwyżki Pani zdaniem są za niskie. Jakich zatem Pani oczekuje?
Chcielibyśmy 15 proc. od 1 stycznia 2018 roku, a nie proponowanych przez panią minister trzy razy po 5 proc. przyznawanych co roku. To jest nasza pierwsza propozycja, od której chcielibyśmy zacząć rozmowy. Co zdecyduje komisja krajowa, trudno przewidzieć. Negocjacje trwają. Wolelibyśmy, żeby już ta pierwsza podwyżka była zauważalna i odczuwalna. Bo 150 zł do ręki to nie jest duża stawka. Ostatnia podwyżka dla nauczycieli była w 2012 roku, od tamtej pory nie było żadnej waloryzacji.
Mówi się o tym, że reforma edukacji spowodowała zwolnienia nauczycieli, to prawda?
To błędne odczucie. Jeśli w całym kraju pojawiło się o kilkaset więcej oddziałów, to w samym Białymstoku wyliczyłam, że tych oddziałów będzie o 27 więcej. Jako związkowiec co roku odbierałam dziesiątki podań ludzi bez pracy. Teraz większości z nich udało się znaleźć zatrudnienie w szkołach. To prawda, że przez jakiś czas będą musieli uzupełniać etaty w dwóch szkołach. Będzie to trwało do czasu, aż ta sytuacja się nie uporządkuje i zdecydują, czy chcą pracować w szkole średniej czy podstawowej. Ale ta praca jest. W tym roku mam pojedynczych nauczycieli bez pracy, a jeszcze kilka lat temu były ich setki. Spowodowane to było niżem demograficznym, w tym roku mamy więcej oddziałów, więc pracy jest po prostu więcej.
Jednak dyrektorzy i nauczyciele mówią o tym, że łączenie etatów w kilku szkołach nie jest najłatwiejsze.
Na pewno nie jest to komfortowe i doskonale to rozumiemy. Ale ta sytuacja będzie trwała tylko do momentu gdy zapadnie decyzja, w którym kierunku nauczyciel będzie się rozwijał. Zapewne rynek też będzie dyktował to, w której szkole będzie więcej miejsc. Wszystko zależy od indywidualnej sytuacji.
Co powinno się zmienić w polskim systemie edukacji?
Na nowy rok szkolny chcielibyśmy patrzeć optymistycznie. Nie ukrywam, że wolelibyśmy większej podwyżki od razu. Nie ma co ukrywać, pieniądze rządzą światem. Nasz prestiż, to jak nas postrzega społeczeństwo, też od tego zależy. Jeśli zarabiamy mało, to się nas nie szanuje. Wolałabym też, by nie było tyle uczelni, które dają kwalifikacje nauczycielom. Np. w Finlandii jest ich tylko 16 i tam pracę nauczyciela mogą wybrać tylko najlepsi studenci. Chciałabym też, by za wysokimi wynagrodzeniami szła jakość. Polskie uczelnie są oderwane od rzeczywistości i kształcą bez badania rynku, zwłaszcza na kierunkach pedagogicznych. Nie ma zapotrzebowania, ale studenci ciągle są na rynku, więc tej pracy dla nich nie będzie. Szkoda że szkoły wyższe nie potrafią się dostosować do potrzeb. Rozumiem jednak, one też mają swoich pracowników, którzy muszą chodzić do pracy i zarabiać pieniądze. Trudno wszystkich na raz zadowolić, ale myślę, że to wszystko idzie jednak w dobrą stronę.