W Polsce brakuje kierowców zawodowych. A nie ma systemowych rozwiązań tego problemu
- Tragicznie to wygląda. Taka sytuacja trwa już od lat, ale ostatnio kryzys spowodowany brakiem kierowców zawodowych pogłębił się, a przecież potrzeby naszej gospodarki rosną. Firmom z naszego regionu brakuje co najmniej 20 procent kierowców – ocenia Adam Jędrych, prezes Kujawsko-Pomorskie Stowarzyszenie Przewoźników Drogowych.
Do niedawna braki uzupełniało szkolenie kierowców zawodowych w wojsku, ale zdecydowanie kuleje szkolenie cywilne. Trudno się zresztą dziwić, bo zdobycie pełnych uprawnień na ciężarówkę (kategoria C prawa jazdy) kosztuje około 10 tysięcy złotych. Czy młodego człowieka stać na taki wydatek? Odpowiedź jest chyba oczywista.
Uciekają do Anglii
Niektóre firmy przewozowe wspierają młodych kierowców w zdobyciu uprawnień, partycypują w kosztach. Ale często bywa tak, że po „zrobieniu” uprawień, ci uciekają od swego pracodawcy do innego, który przebije tego pierwszego propozycją wynagrodzenia.
Mało tego, naszych kierowców podkupują firmy niemieckie, a ostatnio zwłaszcza angielskie, gdzie po wyjściu z Unii Europejskiej zdecydowanie brakuje wykwalifikowanych kierowców. Anglicy prowadzą teraz naprawdę ostrą politykę rekrutacji polskich kierowców, bo braki spowodowały na Wyspach prawdziwy kryzys.
- W 32 -letniej historii mojej firmy (Renex – dop. autora) zawsze miałem w rezerwie 2-3 kierowców, a teraz tylu samo mi brakuje. Mimo że ze wszystkimi dodatkami zarabiają na rękę 6-7 tysięcy złotych i jeżdżą supernowoczesnymi ciężarówkami wyposażonymi w najlepsze systemy bezpieczeństwa i klimatyzację. Nowoczesne auta osobowe nie umywają się do tych pojazdów - skarży się Adam Jędrych.
Czy jakimś rozwiązaniem może być zatrudnienie kierowców ze wschodu Europy? Nasz rozmówca nie najlepiej ich ocenia. Jego zdaniem są to problemy językowe i mentalne – kulturowe, a także związane z nadużywaniem alkoholu.
Współpracują z bydgoską „Samochodówką”
Aby ratować sytuację, Kujawsko-Pomorskie Stowarzyszenie Przewoźników Drogowych współpracuje z Zespołem Szkół Samochodowych w Bydgoszczy, który jest także partnerem stowarzyszenia. Uczniowie odbywają praktyki zawodowe w firmach przewozowych.
- Współpraca jest owocna. To nasze przyszłe kadry, ale jest też problem, bo kierowcą zawodowym można zostać dopiero po ukończeniu 21 roku życia, a przecież wtedy taki młody człowiek nie jest już uczniem – zauważa prezes Jędrych. - Brakuje systemowego podejścia do tego problemu ze strony państwa. Owszem, dyskutujemy o tym jako organizacja pozarządowa w sejmowej Komisji Infrastruktury, ale nie odnoszę wrażenia, aby politykom zależało na uzdrowieniu sytuacji. Wolą zajmować się tematami zastępczymi.
A może pomocnik kierowcy?
Przewoźnicy proponują, aby wzorem dawnych lat młodzi ludzie mogli przygotowywać się do profesji jako pomocnicy kierowcy.
- Sam tak zaczynałem pracę w PKS-ie. Byłem pomocnikiem kierowcy, przyglądałem się jego pracy, potem sam mogłem prowadzić pod jego opieką. Dlaczego nie moglibyśmy do tego wrócić? Dzięki temu kierowca szybciej i skuteczniej zdobywałby umiejętności - dodaje Adam Jędrych.
- Jestem otwarty i mogę rozmawiać o wszystkich propozycjach, jakie mogą poprawić sytuację na rynku – komentuje Piotr Król, bydgoski poseł PiS, wiceprzewodniczący Komisji Infrastruktury. - Oczywiście grzechem pierworodnym była likwidacja przed laty szkolnictwa zawodowego, które było naturalną kuźnią kadr, także tych dla firm transportowych. Bydgoszcz jest tu w uprzywilejowanej pozycji, bo działa przecież „Samochodówka”, ale generalnie problem jest ogromny. Zdaję sobie sprawę, że zdobycie pełnych uprawnień kierowcy pojazdu powyżej 3,5 tony jest kosztowne, ale zachętą mogą być niemałe zarobki w tym zawodzie. Niektóre firmy partycypują w kosztach zdobycia uprawnień, w zamian za deklarację przepracowania określonego czasu. To także jest motywujące.