W Pludrach znów będą mieli stację widmo
Kosztowała miliony, a będą się na niej zatrzymywać tylko 2 pociągi tygodniowo. Przewoźnik od września wycofuje swoje składy, bo pasażerów jest za mało.
O dworcu w Pludrach (na trasie między Fosowskiem a Lublińcem) słyszała już chyba cała Polska. Kilka lat temu miejscowa stacja przeszła bowiem generalny remont wart miliony złotych. Tymczasem z powodu braku pociągów w rozkładzie jazdy mieszkańcy nie mogli z niej korzystać.
Co prawda, przez wieś przejeżdżało codziennie po kilka składów Intercity i pendolino, ale żaden się nie zatrzymywał. Mieszkańcy mogli najwyżej popatrzeć na pędzące pociągi.
Po licznych pismach wysyłanych do Przewozów Regionalnych w Opolu i wielu rozmowach z przedstawicielami Urzędu Marszałkowskiego w grudniu zeszłego roku na stację w Pludrach wróciły pociągi. Można było nimi podróżować na trasie Pludry-Opole i z powrotem. Gdy pierwszy skład zatrzymał się we wsi, mieszkańcy zgotowali mu gorące przywitanie: był słodki poczęstunek, gorąca herbata i wspólne śpiewanie kolejowych szlagierów, z przebojem „Jedzie pociąg z daleka” na czele.
Niestety, od września pociągi Przewozów Regionalnych znikają z rozkładu, Pludry znów będą miały stację widmo. - Kiedy w grudniu 2016 r. na prośbę mieszkańców wznowiliśmy ruch na tej trasie, wyraźnie podkreślaliśmy, że będziemy obserwować, ilu podróżnych z pociągów korzysta - mówi Sylwester Brząkała, dyrektor Opolskiego Zakładu Przewozów Regionalnych. - Niestety, okazało się, że podróżowało nimi średnio od 1 do 4 osób. To zbyt mało, by takie połączenie opłacało się utrzymywać.
- Linia była reaktywowana tylko na dziewięć miesięcy, a to za krótko, żeby ludzie znów przesiedli się na pociągi - argumentuje Rajmund Lichota, sołtys Pluder i radny gminy Dobrodzień. - Jestem przekonany, że od 1 września pasażerów byłoby więcej, bo część młodzieży z naszej wsi zapisała się do szkół w Opolu.
Przedstawiciele przewoźnika z tą opinią się jednak nie zgadzają i przekonują, że pozostawienie połączenia z Pludrami na kolejne miesiące generowałoby jedynie koszty.To oznacza, że od września stacja kolejowa w Pludrach będzie obsługiwać tylko dwa pociągi tygodniowo, relacji Wrocław-Częstochowa. Skład zatrzyma się w niedzielę wieczorem, żeby zabrać młodzież na studia do Wrocławia i wróci w piątek wieczorem.
Pociągi znów nie zatrzymają się w Pludrach
Pludry są ostatnim przystankiem po stronie opolskiej na tej linii kolejowej. Sołtys Rajmund Lichota zauważa, że jeszcze kilka lat temu z pociągów w Pludrach korzystało więcej mieszkańców. - Ale wtedy można było dojechać ze wsi zarówno do Opola, jak i w drugą stronę, w kierunku Lublińca i Częstochowy - tłumaczy.
Szymon Ogłaza, wicemarszałek województwa opolskiego wyjaśnia, że korespondował w tej sprawie z urzędem marszałkowskim województwa śląskiego.
Miejscowi nie będą mieli jak dojechać do Opola, bo do Pluder nie dojeżdżają nawet autobusy. Mieszkańcy są rozgoryczeni
- Niestety, marszałek województwa śląskiego nie jest zainteresowany rozwojem tego połączenia stykowego - przyznaje Szymon Ogłaza.
Mieszkańcy Pluder, którzy muszą dojeżdżać do Opola do szkoły czy pracy znaleźli się teraz w trudnej sytuacji. Do wsi nie dojeżdża bowiem także żaden autobus. Ludzie radzą sobie więc na różne sposoby. Jedni zrobili prawo jazdy i kupili samochody. Rodzice uczniów będą musieli dowozić swoje dzieci autem do Zawadzkiego, by tam mogli się oni przesiąść do autobusu lub pociągu jadącego w kierunku Opola.
W gminie Zawadzkie Przewozy Regionalne przeprowadziły cięcia w rozkładzie jazdy znacznie wcześniej. Pociągi jadące z Opola przestały dojeżdżać do stacji w Żędowicach i Kielczy. Bieg kończą w Zawadzkiem, bo dalej mało kto korzystał ze składów.
Frekwencja była na poziomie kilku osób.
Tu też decydowały pieniądze. W gminie Zawadzkie mieszkańcy nie chcieli jeździć pociągami m.in. ze względu na ceny biletów. Podróż z Kielczy do Zawadzkiego koleją kosztowała 4,40 zł, natomiast za przejazd autobusem na tej trasie trzeba było zapłacić jedynie 2,50 zł.