W Orzeszu też spłonął i zawalił się dach kościoła. Parafianom zawalił się świat
Dokładnie 15 miesięcy i 2 dni potrzebowali na remont swojego kościoła parafianie w Orzeszu-Jaśkowicach. Sosnowiecka katedra w płomieniach przypomniała im o tej tragedii. Ogień strawił wtedy cały dach. Teraz parafianie z Jaśkowic trzymają kciuki za odbudowę katedry w Sosnowcu.
W styczniu miną dwa lata od pożaru kościoła św. Jana Chrzciciela w Orzeszu-Jaśkowicach. Parafianie wrócili do świątyni po kilkunastu miesiącach. - Straty i zniszczenia były ogromne, z tym dachem zawalił nam się świat - wspomina ks. Ambroży Siemianowski, proboszcz orzeskiego kościoła.
W całym powiecie mikołowskim od ponad 20 lat nie odnotowano pożaru kościoła, tragedię w Orzeszu przeżywali wszyscy.
Parafianie wrócili do kościoła po kilkunastu miesiącach, ale po pożarze dźwigają się do teraz. - Nadal trwają ostatnie prace remontowe, mamy już ścianę ołtarzową, naprawy wymagają jeszcze organy, ale to już szczegóły. Najważniejsze, że udało nam się wrócić do świątyni - komentuje ks. Siemianowski.
W Orzeszu organizowano specjalne zbiórki, koncerty charytatywne, pomoc płynęła z archidiecezji, ale też z parafii nawet bardzo odległych. - W tym czasie pieniądze były bardzo ważne, żeby odbudować kościół, ale żeby odbudować parafian, potrzebna była świadomość, że nie jesteśmy sami, że ludzie nas wspierają także modlitwą. Oprócz tych cyferek na przekazach, to słowa "jesteśmy z Wami", "modlimy się" dawały nam siłę w tym złym czasie - mówi proboszcz jaśkowickiej parafii.
Od pożaru w styczniu 2013 roku miną zaraz dwa lata, ale tu, w Orzeszu, to tragedia, której nikt nie zapomni. Teraz każda informacja o pożarze innych kościołów przywołuje tamten wieczór i noc, kiedy jedyne, co można było zrobić, to pędzić do kościoła i wynosić wszystko, co tylko się da.
Płomieni nie da się zapomnieć
Proboszcz parafii wracał tego dnia po odwiedzinach duszpasterskich. Była godzina 19. - Nic nie zapowiadało tragedii. Pierwszym niepokojącym sygnałem był telefon parafianki sąsiadującej z probostwem - wspomina ks. Ambroży Siemianowski.
W ciągu kilkunastu minut ten początkowo ledwo zauważalny dym zaczął ogarniać cały dach kościoła. - Nie mieliśmy dużo czasu, zbiegli się mieszkańcy, każdy wynosił z kościoła, co się tylko dało, moja pierwsza myśl to był oczywiście Najświętszy Sakrament. Mieszkańcy odratowali szaty, sprzęt liturgiczny i konfesjonały. Wszystko zanosiliśmy na probostwo - mówi ksiądz.
Widoku palącego się kościoła nigdy nie zapomni, ale już w nocy, kiedy tylko kuria została powiadomiona o pożarze orzeskiego kościoła, pojawił się w Jaśkowicach arcybiskup Wiktor Skworc, to jego słowa dźwięczały w uszach proboszcza Siemianowskiego przez te wszystkie miesiące. - To były pierwsze słowa arcybiskupa zaraz po przyjeździe do Jaśkowic: "Na wiosnę trzeba odbudować" - wspomina ksiądz.
Pożar połączył wszystkich parafian z Jaśkowic
Następnego dnia po pożarze odprawiono mszę w kaplicy. - Każdy chciał w niej uczestniczyć, pojawili się nawet tacy, którzy sami mówili, że na mszy nie byli nawet od kilkunastu lat, a teraz musieli przyjść - wspomina proboszcz.
Wspólnymi siłami i modlitwą osiągnęli swój cel. Były zbiórki, koncerty charytatywne. Od początku ksiądz Siemianowski był jednak dobrej myśli.
- Nigdy nie zapomnę jak następnego dnia po pożarze na probostwo przybiegł zapłakany Filip, nasz ministrant. Ten mały chłopiec przybiegł, ile sił w nogach i w płaczu powiedział: "Proszę księdza trochę miałem pieniążków zaoszczędzonych. Przyniosłem, żeby kościół odbudować" . Pieniędzy oczywiście nie przyjąłem, ale już wtedy wiedziałem, że skoro takiemu małemu chłopcu nie jest obojętny los spalonego kościoła, to będzie nas więcej i razem damy radę - wspomina wzruszony.
I udało się, Parafianie wrócili do kościoła w wyjątkowym czasie, w Wielkim Tygodniu świąt wielkanocnych 2014.
Teraz parafianie przeżywają pożar katedry w Sosnowcu. Dla nich wiadomość o tym zdarzeniu nie była po prostu informacją.
- Rozumiemy tę tragedię, sami dopiero niedawno odzyskaliśmy naszą świątynię, teraz tego wsparcia potrzebują w Sosnowcu, także od nas - podkreśla proboszcz Siemianowski.